hope mikealson

159 8 45
                                    

- Ej, uważaj jak biegasz, wiedźmo - usłyszała dziewczyna gdzieś za sobą, jednak nie przejęła się tym i ruszyła przed siebie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ej, uważaj jak biegasz, wiedźmo - usłyszała dziewczyna gdzieś za sobą, jednak nie przejęła się tym i ruszyła przed siebie.

Brązowe, przesiąknie magia panele lekko skrzypiały w skutek kroków blondynki. Biegła przez korytarz mocno ściskając w dłoniach małe, granatowe pudełko. Włosy latały jej na wszystkie strony, i nie wyglądały tak, jak wtedy gdy wychodziła z pokoju.

Minęła obraz przedstawiający jakąś postać i skręciła w stronę pokoju głównego. Na kanapie nadal, mimo późnej pory i ciszy nocnej siedziało parę osób, a w kominku palił się ogień. Przeszła obok stolika, i spojrzała szybko w lustro.

Lizzie pożyczyła jej ładną, lekko opinającą, niebieską sukienkę która dzięki magii dziewczyny pasowała na nią idealnie. Mimo że nie miała ona figury super modelki, podkreśliła lekko jej talię i sprawiła, że czuła się pewniej siebie. Na to zarzuciła szary sweterek, który pasował do jej spinki we włosach, które przed wyjściem próbowała pokręcić, lecz jak zwykle wyszła zwyczajna szopa. Naciągnęła materiał  na kolana bardziej, i odrzucając "loki" na bok odeszła w kierunku stołówki.

Jednak zamiast udać w jej kierunku, znowu skręciła i znalazła się przed schodami. Żwawo po nich wbiegła, robiąc małą przerwę na zaczerpnięcie oddechu.

Zapomniała inhalatora.

No cóż, przecież to tylko drugie piętro, da radę.

Stanęła przed brązowymi drzwiami i ostatni raz poprawiając sukienkę, wystawiła dłoń aby zapukać, lecz przerwał jej stukot butów dochodzący ze schodów.

Obróciła się, wiedząc czego się spodziewać. Kilka metrów od niej, stała Hope przyglądając się jej ze zdziwieniem.

- Molly, co ty tu robisz? - rozejrzała się po korytarzu podchodząc do niej - Jest  późno, jeszcze ktoś cię zobaczy.

- Przecież mówiłaś że masz to już za sobą i wiesz...

- Boże, głuptasie, jest cisza nocna - zaśmiała się i podeszła do drzwi wyciągając klucze z torby. Hope nie miała współlokatorki, ale mimo tego miała dość duży pokój (tak wygląda bycie pupilkiem Alarica Saltzmana). Molly często korzystała z tego faktu i zostawała u niej na noc. Penelope to rozumiała, chociaż jej też często nie było w pokoju nocami.

Brunetka otworzyła zamek i pchnęła drzwi nogą jednocześnie chowając metalowy pęk kluczy do czarnej torebki. Machnęła ręką i zaprosiła Molly do środka.

- Czemu się tak ubrałaś? Zapomniałam o czymś? - odłożyła książki i torbę na komodę. Zdjęła kolczyki w kształcie gwiazdek i odwiesiła płaszcz który miała na sobie na wieszak znajdujący się przy drzwiach. 

Może pomyliłam daty - pomyślała Molly, ale z drugiej strony wiedziała że Lizzie zawsze sprawdza takie rzeczy dwa razy. Zrobiło jej się trochę głupio, bo tak właściwie nigdy nie spytała Hope o zdanie. Później jednak przypomniała sobie że nie pyta się o zgodę na urodzinowe przyjęcia niespodzianki, bo na tym polegają. 

𝗖𝗢𝗟𝗗 𝗖𝗢𝗙𝗙𝗘𝗘 ☕︎ ᴍᴜʟᴛɪғᴀɴᴅᴏᴍ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz