Styczeń dwu tysięczny dwudziesty pierwszy rok... Ponad dwa lata. I właśnie wyszłam na koreańską ulicę, której jeszcze nigdy nie widziałam. Omijając powinność pójścia na rehabilitację, omijając własną ojczyznę, postanowiłam postawić na pierwszym miejscu kogoś, kogo nawet nie wiem czy spotkam.
Chrisa... Christophera Banga.
- Halo? - odebrałam telefon, stojąc na ulicy, którą już zaczęły oświetlać latarnie uliczne i światła z witryn sklepowych.
- Halo? Olive? - oh, to Changbin. - Odczytałem wiadomość, powinna po ciebie czekać taksówka, która cię zawiezie na miejsce i tam się spotkamy bardziej dyskretnie, w porządku?
- J-jasne... - rozejrzałam się i zatrzymałam wzrok na charakterystycznym samochodzie. - Chyba nawet już go widzę.
- To dobrze. Pogadamy na miejscu, do zobaczenia.
- Hejka, see ya. - powiedziałam z wdzięcznym uśmiechem i usłyszałam sygnał, że rozmowa została zakończona.
Od razu podeszłam do taksówkarza z moją sporą walizką. Mężczyzna zresztą, gdy się upewnił, że ja to ja, pomógł mi z bagażem i wraz ze swoją podręczną torebką weszłam na tył samochodu i po chwili już pojechaliśmy.
~*~
- Widziałam przez oknoooo! - zawołała Elisa.
- Hm? - spytała dziewczyna zdezorientowana, zdejmując czapkę i podając młodszej. - Co widziałaś przez okno?
- To ten Chris, na pewno! Twój przyszły niedoszły!
Dziewczyna na to mocno się zarumieniła. Przez natłok emocji w tamtej chwili, zanim weszła do domu, nie pomyślała by nawet o takiej opcji w scenariuszu, żeby kuzynka jej przyjaciółki zobaczyła całą scenerię.
- N-nie wiem o co ci chodzi...
- Olive ma chłopaaakaaaa, ale nie oficjaaaalnieeee! - i powtarzając to w kółko, skakała po schodach domu.
Dziewczyna podjechała wózkiem głębiej, starając się tamtą uwagę ignorować. Wujek ją podprowadził, a ciocia od razu zaproponowała, żeby Elise, zamiast wariować z byle powodu, pomogła wybrać mi jakieś zastępcze ubrania w internecie, żeby miała w czym chodzić. Od razu też poproszono ją o telefon do jej lekarzy.
I wtedy pomyślała to samo, zanim chłopak przyjechał.
Że czuje się problemem...
~*~
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział kierowca, na szczęście po angielsku.
Zapewne Changbin o to zadbał.
- Och... Dziękuję bardzo. Ile płacę?
- Już jest opłacone, spokojnie.
- ... Och. - i wysiadł pierwszy z taksówki.
A, nie otworzył mi. Wysiadłam więc sama i szybko przejęłam z podziękowaniem walizkę.
Mimo maseczek widać śmiesznie, jak Azjaci się uśmiechają dzięki oczom...
Urocze dosyć.
Tylko nie wiem czy patrzę na oczy czy kreski.
On odjechał, a ja niemrawo rozejrzałam się wokoło. Stałam chyba przed jakimś hotelem, ale nie jestem pewna. Przy okazji jakaś babcia na mnie wpadła jakaś babcia.
Dobrze, że chociaż się umiem witać, żegnać, dziękować, przepraszać i pytać o drogę po koreańsku. Czemu ten język mi nigdy nie umiał wejść do głowy?!
CZYTASZ
Pamiątka w pamięci || Bang Chan SKZ
FanfictionWystarczy naprawdę jedna, drobna rzecz, aby zapamiętać jakieś wydarzenie, przedmiot, albo nawet człowieka. Nie musi to być w naszej pamięci. Wspomnienia pojawiają się też na zwykłym zdjęciu albo nagraniu. A może najlepiej widzieć tę osobę, która ut...