9. Nigdy nie jest idealnie

310 30 27
                                    

- Czy on się obudzi? - spytałam lekarki, patrząc detalicznie na każde jej drgnięcie mięśnia na twarzy.

- Albo się obudzi, albo umrze. Stawiam na to drugie, skoro jesteśmy w hospicjum. - odparła, próbując brzmieć obojętnie.

Racja... W hospicjum co dwa dni ktoś umiera, jak i nie codziennie...

Usiadłam przy łóżku pięcioletniego chłopca i pogładziłam delikatnie jego włosy. Takie cieńkie, a zarazem miękkie... W dodatku ciemnobrązowe, co podkreślało jego bladość na buźce.

- Skoro jeszcze mnie słyszysz... Wiedz, że ja będę obok, aż do końca. I nie musisz się niczego bać. - poczułam, jak łzy zaczynają palić moje oczy, więc nic więcej nie powiedziałam.

Miałam jedynie nadzieję, że jeszcze usłyszę jego śmiech...

~*~

Pierwsze co do mnie dotarło to światło, które drażniło mój zmysł wzroku przez powieki. Nie wiedziałam co się dzieje, lecz brak sił... Jakby... Zablokował moje odczucie dyskomfortu. Jednak końcowo się przemogłam i uchyliłam powieki, chcąc wiedzieć cokolwiek.

Biały sufit...

Powolnym ruchem przewróciłam głowę w którymś kierunku.

Wszystko białe, jak w niebie jakimś...

Znowu skierowałam wzrok ponad siebie. Mam wrażenie, jakbym wybudzała się z długiego snu, a mięśnie totalnie zniknęły w większej mierze. Zmarszczyłam nieco brwi i podjęłam się próby podniesienia na łokciach. Pierwsza nieudana, druga także. Przy trzeciej mi się prawie udało, ale...

Czemu moje nogi wiszą?

I wtedy padłam na poduszkę, starając się złączyć wszystko w całość. Zadawałam sobie milion pytań na sekundę, bojąc się zamknąć oczy, aby znowu nie stracić wspomnień czy nawet teraźniejszości. Podniosłam ręce ku górze. Miałam je zabandażowane, co by wyjaśniało dlaczego trudno mi poruszać nadgarstkami. Plus podłączenie do kroplówki.

Wtedy mi się mniej więcej przypominały... Obrazy po kolei. Ogień. Miś. Las.

Czy to serio spadło mi na nogi..?

Usłyszałam, jak ktoś spokojnie wchodzi przez drzwi, więc położyłam ręce na brzuchu i przekręciłem głowę w tamtym kierunku. Od razu moje kąciki ust się uniosły, widząc twarz człowieka, którego chyba teraz najbardziej potrzebuję.

- Dzień dobry, Oliwio! - zawołał wesoło pan doktor, wchodząc głębiej do pokoju i rozkładając ręce, jak do uścisku.

- Dzie... - kaszlnęłam. - Dzień dobry...

- Nic nie mów, dziecko, najpierw cię posadzę i spokojnie się napijesz wody na siedząco. Zaczekaj na mnie chwileczkę.

Pokiwałam głową raz i dziadzio wyszedł z pokoju. Znowu więc skupiłam się na suficie, który pomagał mi w rozmyślaniach. Bałam się nawet mrugać, chcąc znać prawdę.

Czy to przez to drzewo?

Ile tutaj leżę? I czy nadal jestem w Australii?

Gdzie jest Kasia i pozostali?

I co z Chrisem...

Zatrzymałam myśli na tym imieniu. Ostatnio był na mnie zły... Ale nawet nie miałam pojęcia ile czasu minęło. Dwa dni? Może trzy? Albo mniej lub więcej? Mogłam jedynie strzelać.

Znowu usłyszałam, jak ktoś wchodzi ktoś, jednak przez tempo ruchów wiedziałam, że to nie mój dziadzio. Był to jakiś inny lekarz o śniadej cerze, na oko lekko ponad trzydziestkę. Uśmiechnął się do mnie jakby pokrzepiająco, co odezajemniłam niepewnie.

Pamiątka w pamięci || Bang Chan SKZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz