Nya wcale nie uważała, że to dobry pomysł. Nie powinna tu w ogóle stać. Przecież już dawno opuściła to miejsce. Dawno pogodziła się ze swoim błędem. I dawno już o tym zapomniała. Ale teraz nie miała wyjścia. To była jej ostatnia deska ratunku. Jedyne miejsce, gdzie by ją przyjęto. Miała nadzieję, że jej się uda. Ale przez tyle lat wszystko mogło się zmienić.
Nya miała tylko 15 lat, gdy opuściła swój dom. Pamiętała, że okropnie pokłóciła się z Kai'em. Pożarła się do tego stopnia, że spakowała kilka ciuchów i wyszła z domu, przyżekając mu, że nie zamierza go już więcej widzieć i najlepiej będzie, jeśli zapomni o jej istnieniu. Pamiętała, że rzucała okropnymi słowami. Mogła sobie wyobrazić jak bardzo bolały i jak silne to były ciosy. Od tamtej pory nie kontaktowała się z bratem. Zerwała każdy kontakt. Wyrzuciła ze swojego życia. Odcięła się od całej swojej rodziny. Zrobiła wszystko, by nie mieć nic z nim wspólnego. Zmieniła nazwisko. Wymelodowała się z ich rodzinnego domu. A teraz stała pod tym domem i błagała o pomoc.
Dobrze się jej żyło. Potrafiła sobie poradzić. Wiodła szczęśliwe życie. Radosne i pełne chwil. Była szczęśliwa. Zostawiła całą przeszłość i zaczęła od nowa. Nowe życie. A teraz powracała do tego wszystkiego. Powracała do rzeczy, które już dawno się skończyły.
Wszystko było w porządku. Do czasu, kiedy Jay miał wypadek. W pewnym momencie myślała, że już go nie nigdy nie ujrzy. A dokładnie jego ruszającej się klatki. Żył jednak. Był w śpiące. Ona jednak została sama. I tylko to jej pozostało, by przetrwać.
Jay'a poznała niedługo po swojej ucieczcę. Ten chłopak, choć tak samo biedny jak goła, przygarnął ją, dał jedzenie i wodę, własny kącik, dach nad głową. Mimo, że mieszkała na złomowisku, była naprawdę szczęśliwa. A Jay był uroczy. I dobry. Pokochała go. To był jej najlepszy związek. Wiedziała, że taki drugi się jej nie zdarzy. Liczyła, że jeszcze kiedyś będą tworzyć wspaniałą, szczęśliwą rodzinę. Chciała, by dawne chwilę do niej powróciły. I choć miała tylko 17 lat czuła się gotowa. Już była dorosła. Nie czuła się jak dziewczynka. Jak kobieta.
Wpadli. I choć żadne z nich nie było gotowe na dziecko, ucieszyli się z tego. Jay był odpowiedzielny. Nie zamierzał się go wyprzeć. Chciał je wychować, dać dobry dom, opiekę. Pokochał je. Miał w planach iść do lepszej pracy. Wynająć mieszkanie, zrobić pokój dla ich dziecka. Wszystko jednak się posypało. Jay'a teraz nie było. Została sama. Oprócz osób, których się wyparła. Widziała swój błąd. Ale było za późno, by go naprawić.
Kai się martwił. Dzwonił do niej, pisał SMS-y, wysyłał emaile, nawet pisał listy, jeśli dowiedział się o jej adresie. Robił wszystko, by ją odnaleźć. By pogadać. By wróciła. Ona jednak zaparcie odpierała każdy atak. Nienawiść ją przyćmiła. Żaden argument do niej nie przemówił. Po 6 miesiącach ucichł. Już nigdy więcej się z nią nie skontaktował. Nie próbował. Teraz to ona łamała dane słowo. Pojawiła się. Stara, bolesna rana.
Zapukała. Mogła się spodziewać wszystkiego. W końcu zostawiła go. Nie dała nic sobie przemówić. Raniła go. Zostawiła. Jak po tym wszystkim mogła go przyjąć? Zraniła go bardziej niż ktokolwiek innych. A teraz przychodziła i prosiła o rachunek.
Ujrzała szczelinę światła. Zapewne nie spodziewał się nikogo. Była noc. Kto tu o takiej porze mógł zawitać, w tej małej wiosce? Wszyscy już dawno byli w swoich domach. Tylko on zaburzała prostą linię. Była krzywą.
Drzwi się otworzyły. Stanął w nich sto dziewiedziesięcio centymetrowy chłopak. Na sobie miał jakieś zwykłe dresy i prosty, czysty, czerwony T-Shirt. Na nogach miał tylko szare skarpetki. Kai 17-letni róźnił się znacząco od tego 19 (prawie 20.) letniego. Był wyższy, bardziej zbudowany, poważniejszy i dorosły. To zdecydowanie nie był jej brat, jakiego pamiętała. Ten był wyrozumiały. Jego oczy były puste.
CZYTASZ
Jednostrzałowce~Ninjago
FanfictionHistorie, które prowadzą do łez i smutku, a ich głównym mottem to ból, czyli one-shoty w roli głównej z Ninja. Shoty głównie depresyjne, czasami hope, innym razem angst. Podstawowe shipy-Kailor, sometimes Jaya 16.12.2021-1# w kategorii Kailor