2.22 ,,Please..."

78 3 0
                                    

—ZABIJĘ CIĘ!! —poczuł, jak go pcha, a on, zaskoczony uderza o poręcze schodów. Próbował się bronić, ale jego siła była nieziemska. A jego oczy? Pełne furii.

—Nie, proszę, przestań!—usłyszał jej delikatny głos, a przez jego ramię, połową oka dostrzegł, jak podchodzi do czarnowłosego i delikatnie ciągnie za ramię.

—Nie wtrącaj się. Skurwysyn sobie zasłużył!!—odpowiedział, ramieniem ją odpychając. A potem poczuł jak dostaje w nos z bani. Ała. Łzy zalały mu oczy, tak, że już nic nie widział.

—Ej, ej, ej!—kolejny głos, a potem ręka, która oddziela go od jego duszących rąk. Jaka ulga.

—Zostaw mnie! Ten skurwysyn sobie zasłużył!!—odpowiedział na odciągnięcie od jego ofiary, wyrywając się i szamotając.

—Dlaczego tak go nazywasz!? I kim ty jesteś!?—odpowiedział mu głos, zdenerwowany, nadal go (z trudem) przytrzymując.

&Kim ja jestem!? Kim!? To może zapytaj swojego świętego synalka!—odpowiedział mu, nadal się rzucając. Patrzył na jego ojca, jakby miał go zaraz zabić, gdy tylko usłyszał temat o nim samym.—Zapłacisz za to!! Nie wstyd Ci!? Jak mogłeś jej to zrobić!? Ty kurwiu, ona ma 17 lat!! Siedemnaście!—wytykał mu palcami, krzycząc na niego swoje wyrzuty. A on nie wiedział, co ma powiedzieć.

—O co tu, do cholery chodzi!? Czy ktoś mi to wyjaśni!?—odpowiedział na słowa nieznajomego jego ojciec, nadal trzymając jego oprawcę za ramiona.

—My...przepraszamy. Pójdziemy już. Chodź, Ni. Bardzo przepraszam za niego. To już się więcej nie powtórzy—wtrąciła się dziewczyna, podchodząc do młodego chłopaka. Chwyciła go za przedramię, patrząc mu w oczy. On w odpowiedzi potrząsnął głową.

—Nie, Kaya, tak nie może być. On nie może sobie tak bezkarnie żyć. Zostawił Cię jak szmatę i kurwiowi nie daruję.

—Proszę, chodźmy, Ni. Nie warto.-nie reagując na jego deklarację, nadal próbowała go przekonać, by sobie poszli, delikatnie go ciągnąc. Miała na sobie długi, ciemny płaszcz, tak szeroki, że jej sylwetka stawała się płowym kształtem. A było lato i 25 stopni na dworze.

—Nie warto!? Ta, jasne. A on co, Invisibility Spell? Ma pelerynę niewidkę, tak? Ma Tobie płacić.—widząc, że na niego patrzy, uśmiechnął się perfidnie, ale się nie wyrwał.—A Tobie jeszcze rozkwaszę ten lalusiowaty ryj, rozpieszczony gówniarzu bogatych rodziców.-i nie wiedział, czy ma się bać i zamknąć w pokoju na osiem spustów. On brzmiał naprawdę przerażająco i realistycznie.

—Nie mów tak o moim synu!—żachnął się jego ojciec, a rzekomy Ni zaśmiał się gorzko.

—Naprawdę? To jak wyjaśnisz to?—odpowiedział, nie wskazując konkretnego celu czy miejsca, jak to zazwyczaj bywa.

—Na Mistrza, co!?—wyrzucił zniecierpliwiony rodziciel, a czarnowłosy delikatnie się wyrwał. Jego ojciec trochę oponował, ale widząc, że nie ma takiej rządzy w oczach jak na początku, puścił go. On poszedł do dziewczyny, rozmasowując nadgarstki. Niespodziewanie, czego sama brunetka się nie spodziewała, odsłonił płowy jej okrycia.

Jego tata wypuścił głośno i ze świstem powietrze, w szoku. On, w szybkim toku myślowym, zdał sobie sprawę, kto to i kim są te dwie osoby. ,,Nie do wiary jak się zmieniła".

—To, pierdolony, szósty miesiąc ciąży. A ten tu, skurwysyn zasrany, jest ojcem tego dziecka.—odpowiedział, pokazując już znaczną krągłość na brzuchu dziewczyny, która ciasno było opleciona, przylegającą, czarną sukienką i bandażami. Po to był jej ten płaszcz. Nie widać w nim ciąży.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jednostrzałowce~NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz