Miasto // Mitrix x Mandzio

303 8 9
                                    

Miasto tego dnia miało dziwną zielonkawą poświatę, była już dość późna noc, a po uliczkach przechodziło mało osób. Idealny czas na zapalenie jakiegoś zioła. Patryk, bo tak się nazywał dziewiętnastoletni chłopak skręcał aktualnie jointa, aby za chwilę rozkoszować się smakiem marihuany. Nie było to zwykłe zioło, chłopak miał znajomości, przez co mógł zakupić marihuanę o wielu po smakach. Podpalił jointa od razu zaciągając się dymem. Już po chwili poczuł jak jego ciało się rozluźnia i uspokaja. Chłopak jednak usłyszał szmer za ścianą. Z kieszeni swoich spodni wojskowych wyjął podręczny nóż. Chłopak nie widział sensu w marnowaniu zioła, więc zacisnął zęby na papierze owiniętym w okół marihuany. Od razu spiął się i przygotował na atak z zaskoczenia. O tej godzinie w miastach nie jest z byt bezpiecznie, lecz Patryk zawsze lubił adrenalinę w dodatku kochał włóczyć się po mieście. Chłopak poczuł mocny ścisk na jego prawym ramieniu, więc od razu kopnął swojego napastnika w brzuch po czym wykręcając jego rękę. Twarz jego byłego oprawcy była całkowicie zasłonięta dość ładną czarną maseczką z zielonymi elementami. Nóż nie był potrzebny w tej walce, szybkim ruchem od rzucił go na kilka metrów od siebie, czego później pożałował. Wyższy chłopak podciął mu nogi, co spowodowało wywrócenie się Patryka i puszczenie ręki jego napastnika. Chłopak cicho jęknął z bólu spowodowanego uderzeniem o twardą betonową posadzkę. Joint jednak dalej tkwił w jego ustach mocno zagryziony przez zęby. Wyższy oraz silniejszy chłopak lekko rozchylił szczękę Patryka od razu wyjmując z niej jointa, od razu zdjął maskę ze swojej twarzy. Zaciągnął się aksamitnym dymem uśmiechając się do oszołomionego chłopaka. Wyciągnął rękę w stronę dość niskiego chłopaka, ten lekko nie pewnie chwycił za nią i wstał cały obolały z ziemi.

— nie ładnie to tak włóczyć się po nocach nastolatką, jutro przecież szkoła — zaśmiał się kpiąco. Niższy chłopak spojrzał na niego morderczym wzrokiem jakby chciał go nim zabić. Nie zwracał już uwagi na to, że zabrał mu jego własność. Po prostu chciał mu wpierdolić i zmyć ten uśmiech z jego twarzy.

— nie jestem nastolatkiem, jestem pełnoletni — warknął w jego stronę. Nie był z byt przyjaźnie nastawiony do niego. Ale umówmy się. Kto był by przyjaźnie nastawiony do osoby, która przed chwilą go zaatakowała. Nie był jeszcze aż tak pojebany, żeby nagle mieć syndrom sztokholmski.

— oh, naprawdę? Wyglądasz na maksymalnie szesnaście lat — powiedział chwytając go pewnie za podbródek, jego chwyt był pewny i silny. Patryk odepchnął go od siebie i cofnął się o kilka kroków.

— mam dziewiętnaście. Nie jestem małym szczylem — mruknął pod nosem, lecz tamtemu udało się go usłyszeć. Zaśmiał się na fakt, że rozmawia z chłopakiem siedem lat młodszym. Nigdy nie myślał, że taki młody chłopak będzie palił zioło a może i nawet więcej. Patrykowi za to nie było tak do śmiechu, z poważną miną stał przed wyższym chłopakiem. Chwycił niebieskowłosego za szyję i przyciągnął jego twarz do swojej. Wpatrywał się w jego żywe brązowe oczy, zatapiał się w nich coraz głębiej z każdym swoim mrugnięciem. Nie poczuł nawet, kiedy brązowo oki składa krótki pocałunek na jego popękanych przez ciągle oblizywanie i obgryzianie wargach. Jednak po chwili doszło do niego co się stało. Jego źrenice lekko się rozszerzyły a na jego twarzy zagościł szczery uśmiech. Spodobało mu się to. Cholernie mu się to spodobało. Zapragnął czegoś więcej, czegoś więcej niż krótkie pocałunki. Dość szybkim ruchem wbił się w usta starszego. Nie zważał już nawet na to, że nie zna imienia, ani wieku tego tajemniczego chłopaka. Ich pocałunek był agresywny i łapczywy. Wargi chłopaków jakby idealnie dopasowane do siebie poruszały się w tym samym tempie tworząc idealany pocałunek. Patryk poczuł jednak jak ten oblizuje jego wargę badając ją dokładnie. Rozchylił lekko usta ze względu na przyjemność jaką ten wytwarzał tym czynem. Język niebieskowłosego od razu wślizgnął się do ust młodszego penetrując i sprawdzając każdy ich zakątek. Pieszczota ta spowodowała uśmiech u obydwu chłopaków. Obydwoje czuli się jak w niebie. Jednak wiedzieli, że są uziemieni na tej planecie. Obydwoje fascynowali się tym pocałunkiem a tajemnicza uliczka dodawała jeszcze większego klimatu. Jednak po jakimś czasie musieli się od siebie odkleić, aby zaczerpnąć powietrza. Po szybkiej wymianie gazów w organizmie chłopaków ich usta znowu złączyły się w jeszcze bardziej agresywnym pocałunku. Chwila ta wydawała się trwać wieki. Starszy przygwoździł Patryka do ściany trzymając go za nadgarstki. Zjechał ustami na skórę pod uchem uległego. Zjeżdżał pocałunkami coraz niżej. Zassał się trochę mocniej na jabłku Adama na co z ust młodszego umknęło ciche westchnięcie. Starszego jeszcze bardziej podniecił ten fakt, spodnie jak i bokserki zaczęły go lekko uwierać, lecz nie chciał wyruchać biednego chłopaka dopiero po spotkaniu. Znali się może nie pełne dwadzieścia minut a i tak posunęli się dość daleko. Na szyji Patryka dało się już zobaczyć parę bordowych śladów. Brązowo włosy aktualnie przygryzał skórę w miejscu kolejnej malinki, która powstała chwilę wcześniej. Chłopak wydał z siebie głośny jęk, co jeszcze bardziej podnieciło starszego chłopaka. Zdjął z chłopaka chłodno zieloną bluzę z nadrukiem baby Yody na niej i rzucił na zimny chodnik. Pozbył się reszty górnego okrycia od razu zajmując się robieniem malinek czy podgryzaniu skóry.

Tak właśnie minęła noc dwóm chłopakom. Jeden dość głośno jęcząc, lub co chwile krzycząc imię, które zdradził mu starszy podczas przygotowywania go do wejścia w niego. I Patrykowi i Łukaszu podobała się dzisiejsza noc. Choć zielona i tajemnicza. To przyjemna i pełna jęków i westchnień. Rano starszy był zmuszony do zabrania niższego do siebie, bo tamten za bardzo mu marudził, że to go tyłek, albo inne dolne partie ciała go bolą. Łukasz niósł go właśnie na plecach chłopak dalej nie miał ani koszulki ani bluzy. Spodnie miał dość niedbale założone, ale żaden z nich się tym nie przejmował. Była czwarta rano, większość ludzi jeszcze spała a na drogach panowała głucha cisza.

Tak właśnie zaczął się początek dość pięknej miłości. Od ataku na swojego ukochanego. Obydwoje byli w sobie "zakochani" choć nigdy sobie tego nie wyznali. Nie było po co. Wiedzieli o tym. Każdego ranka całowali się, albo agresywnie, albo delikatnie i z czułością

◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆◇◆

Heja!

Od razu mówię, że pisałam to w nocy więc można poczuć mocny cringe. Mam nadzieję, że nie wypaliło wam oczu, bo tego bym nie chciała D:

Czuję się wyjątkowo dumna z tego shota xD

Do następnego bayyyy

×Shoty od cioci Robaczek×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz