Późne Noce // Magister x Zaha

52 5 16
                                    

Było zimno. I to jak cholera. Mróz szczypał Kubę w nos. Jego ciemno brązowe oczy łzawiły od zimna, a śnieg, który opadał na włosy nastolatka wcale nie pomagał mu w jakimkolwiek ogrzaniu. Koło niego szedł wysoki jak cholera nieznajomy chłopak, który odprowadzał go do domu. W końcu przyjaciele zostawili go samego na imprezie gdzie upił się jak cholera. Spojrzał jeszcze raz na jego zielone oczy i krótko obcięte włosy. Dostrzegł również rozcięcie na brwi i mocno obgryzione wargi. No i oczywiście bladą skórę i lekki zarost pokrywający jego brodę.

Chłopak również się na niego spojrzał. Widać było, że był zmęczony jazgotaniem bruneta i ciągłym poprawianiem go. Już nie do końca wygodnie układało mu się rękę na kościstym biodrze nastolatka. W dodatku nie do końca lubił łaskotanie wywołane lekkim muskaniem włosów młodszego o jego szyję. Powoli się irytował. Ale szczególnie nie był zadowolony z tego jak chłopak na niego napierał. W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał na pół przytomnego chłopaka, który prawie się wywrócił. Przygryzł wargę widząc w jakim stanie jest brunet. Oparł go o ścianę sklepu i zastanowił się chwilę.

— Cholera ty jesz coś w ogóle? — Jeszcze raz przeleciał wzrokiem ciało nastolatka i pomimo za dużej kurki Marcela narzuconej na jego barki on nie dość, że dalej się trząsł to było widać, że jest strasznie drobny. Aż nie zdrowo. Spojrzał się z pijanym wzrokiem i odpowiedział tylko cichym chichotem. Przełknął ślinę wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę.
— Chcesz?

Kuba jedynie przytaknął i rozszerzył lekko wargi aby ciemno włosy włożył pomiędzy nie papierosa. Zapalonego albo nie. I tak by dostał ogień. Tak się stało. Marcel podpalił mu papierosa a zaraz po tym swojego. Oparł się o ścianę tuż obok bruneta, który z każdą chwilą coraz bardziej się zsuwał w dół jakby miał zaraz usiąść. No i racja zrobił to. Jednak zrażony zimnym śniegiem pokrywającym praktycznie wszystko co w ogóle było możliwe momentalnie wstał. Zachwiał się i już był pewny, że opadnie twarzą w śnieg, ale poczuł szarpnięcie i spojrzał za siebie. Został chwycony za kołnierz nie swojej kurki. Spotkał się jedynie z dezaprobatą w oczach wyższego. Kuba znów oparł się o ścianę i spojrzał na dym wylatujący z ust chłopaka.

— Jak masz na imię? — Wymruczał zaraz po tym zaciągając się i lekko ksztusząc dymem tytoniowym.

— Marcel. Ty to podobno Kuba. Tak mówił Łukasz — Przyznał spoglądając krótko na nastolatka jakby miał zaraz się przewrócić. Dostał pod opiekę dziecko, które nie znało konsekwencji swoich czynów. Wspaniale.

— Pieprzony dupek. Wybiera jakąś pierwszą lepszą sukę, a nie swojego przyjaciela.

Marcel uśmiechnął się lekko i wydmuchał kolejną chmurkę dymu, która po chwili zniknęła w powietrzu. Poczuł na ramieniu głowę swojego nowego towarzysza i lekko się uśmiechnął. Cholera i pomyśleć, że w tym wszystkim padło akurat na niego. Chłopaka, który przyszedł tam tylko ze względu, że stres związany ze studiami tak bardzo go przycisnął, że musiał się odstresować i wypić kilka kieliszków taniej wódki. Chociaż jakie to miało znaczenie skoro była mocna?

— Matka się nie wścieknie jak zobaczy cię w takim stanie? — Spytał. W końcu nie miał zamiaru narażać się na gniew jakiejś losowej kobiety, która pod wpływem furii mogła by skrzyczeć i jego. Może by nawet pomyślała, że to on go tak schlał albo zrobił mu coś... Nie przyjemnego.

— Cholera zapomniałem o niej. — Syknął lekko trzeźwiej. Wszystko tylko nie pani Aneta, która dowiedziałaby się o stanie w jakim jest teraz. — Japierdole zginę.

— Możesz u mnie przenocować jedną noc. Akurat nie ma wspólokatora. Wyjechał na święta do rodziny. — Zaproponował odchylając przy okazji głowę. Spojrzał się w wyjątkowo czyste niebo i lekko się uśmiechnął. Był wyjątkowo zachwycony tym widokiem.

×Shoty od cioci Robaczek×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz