RozdziałI

6.1K 347 311
                                    

Blondwłosego obudził straszny ból głowy i ciała. Starając się przy pierwszej próbie uchylić powieki ostra biel w pomieszczeniu sprawiła mu duży ból co skutkowało ponownym zamknięciem ich.  Po kilkunastu próbach otworzenia oczu, chłopakowi w końcu udało się odzyskać ostrość widzenia.

Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu orientując się po chwili, że jest w szpitalnej sali, a gdy obrócił głowę w bok jego oczom od razu ukazał się wchodzący do pomieszczenia przyjaciel rodziny, który usiadł na krześle stojącym przy łóżku.

- Cześć mały. W końcu się obudziłeś - zaczął z ciepłym uśmiechem. - jak się czujesz? - spytał.

- Dobrze. Chyba dobrze - wymamrotał jeszcze nie za bardzo rozumiejąc sytuacji w której się znajdował. - Co się wydarzyło Blaise? Mało co pamiętam - mruknął przykładając dłoń do głowy.

- Wjechał w wasze auto tir. Prawdopodobnie ktoś nie chciał zostać odwiedzonym w sprawie oddania pieniędzy, które pożyczył. Ludzie już szukają sprawcy. - powiedział spokojnie.

- Co z ojcem? - zadał kolejne pytanie.

- Umm...Pan Lucjusz - zaczął jednak nie dokończył widząc jak do pomieszczenia wchodzą lekarze.

Mężczyźni w białych fartuchach podeszli do łóżka zaczynając sprawdzać pomiary na maszynie do której był przypięty pacjent. Po krótkiej analizie oznajmili, że życiu młodego chłopca już nic nie zagraża.

- Miał Pan dużo szczęścia - powiedział jeden z lekarzy po dłuższej chwili. - trochę mocniejsze uderzenie w głowę i nie byłoby tu Pana z nami - dodał spokojnie.

- Jeśli dobrze pójdzie - zaczął drugi z lekarzy - w najbliższym czasie opuści pan nasze szpitalne łóżko. - dodał z uśmiechem.

- Umm, a co z moim ojcem? - zapytał szarooki podążając wzrokiem po lekarzach. 

- Stan Pana ojca jest krytyczny, ale stabilny i bez zmian, a chłopak prowadzący pojazd zmarł na miejscu, tak samo jak chłopak siedzący obok kierowcy -  odparł najstarszy z lekarzy.

- Jak długo tutaj jestem? - zadał następne pytanie.

- Około trzech tygodni - Draco szybko dostał odpowiedź od lekarza najbliżej siebie.

- Dziękuję - odparł grzecznie do mężczyzn w białych strojach.

Draco odsapnął cicho przenosząc swoje spojrzenie na sufit, gdy lekarze opuścili pomieszczenie. Jeśli wjechał w nich tir to osoba prowadząca go też tutaj była?

Jeden z lekarzy powiedział, że leży już tutaj trzy tygodnie, a blondyn miał wrażenie jakby to było wczoraj. Przespał tyle czasu. Chcąc wiedzieć więcej znów przeniósł spojrzenie na przyjaciela rodziny od razu dostrzegając ciemne spojrzenie, które momentami wydawało się, aż czarne.

- Jak to dokładnie się stało, Zabini? Co z osobą prowadzącą tira?

- Nie było nikogo w środku, hamulce w nim były przecięte. Ktoś dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że wasze auto będzie tamtędy jechać w konkretnym czasie. - Zabini naprawdę martwił się o młodego panicza.

Czarnoskóry słysząc swój telefon, wyciągnął go z kieszeni i patrząc z uśmiechem na blondyna, odebrał go przykładając do ucha. Słuchał uważnie drugiego głosu przytakując przy tym.

- Jesteście pewni? - mruknął cicho. - Rozumiem - odchrząknął chowając telefon z powrotem do kieszeni, gdy się już rozłączył. - Mamy nowe informacje odnośnie  tego zdarzenia. Osoba, która jest odpowiedzialna za wypadek to Thomas Davis.

Draco zmarszczył lekko brwi słysząc to nazwisko. Doskonale pamiętał jak ojciec o nim opowiadał. Pożyczał cały czas do swojego długu więcej pieniędzy, jednak nigdy nie miał by oddać, gdy przychodził czas spłaty. Było dużo z nim problemów i chyba postanowił sam się ich pozbyć w postaci zabicia tych których był dłużnikiem.

- Zabić go. - Draco wydał polecenie nie patrząc na starszego.

- Jesteś pewien?

-  Dopóki mój ojciec jest w stanie krytycznym, ja dowodzę tym cyrkiem, który Lucjusz nazywa pracą. Więc nie podważaj mojego rozkazu Zabini. - Mruknął przenosząc w końcu na niego spojrzenie.

Zabini spojrzał w dół po czym wstał na równe nogi kierując się do wyjścia. Może trochę się zapomniał z kim rozmawia. Chcąc czy nie ten mały chłopiec, którym się opiekował jest synem jego Pana i po śmierci Lucjusza on będzie jego Panem.

- Właśnie... - zatrzymał się przy drzwiach zerkając na szarookiego przez ramię. - Jakiś chłopak pyta o Pana zdrowie.

- Chłopak?

- Mówił, że widział wypadek i się martwi. Wpuścić go?

- Wpuść. - mruknął poprawiając się na łóżku.

Draco patrzył jak Zabini wychodzi z sali zastanawiając się kim jest wcześniej wspomniany chłopak. W jego głowie głośno huczała myśl o tym, że to ten uroczy brunet jednak nie chciał za bardzo dopuszczać tej myśli do siebie. Nie lubił robić sobie niepotrzebnej nadziei.

W momencie w którym drzwi się otworzyły, a do sali wszedł niski chłopak z roztrzepanymi włosami na czubku głowy, serce blondyna zatrzymało się na ułamek sekundy. Malfoy nie potrafił oderwać od niego wzroku nie mogąc też wydusić z siebie żadnego słowa, a intensywne spojrzenie Draco spowodowało, że młodszy się jeszcze bardziej zestresował i zawstydził.

Oczy Harry'ego były tak pięknego odcieniu zieleni, że chłopak na łóżku cały czas w nie zerkał. W dodatku ta bluza pasująca kolorem do tych pięknych oczu. Był tak idealny, że syn szefa mafii nie potrafił wytłumaczyć tego jak ktoś tak idealny może istnieć.

- Cz...cześć - Wymamrotał mniejszy jeżdżąc nerwowo dłonią po karku, czując jak jego policzki nabierają czerwonego odcienia.

- Huh? Cześć cześć. - Odchrząknął orientując się, że przez zachwyt Harrym całkiem zapomniał, że istnieje coś takiego jak komunikacja międzyludzka.

- Widziałem ten straszny wypadek. Był przerażający. - Powiedział cicho.

- Nie za bardzo pamiętam co się stało. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem się zorientować.

- Sprawdziłeś już, że żyje więc chodźmy - w sali rozbrzmiał trzeci głos, gdy wszedł do niej wysoki szatyn, który po chwili stanął obok Harry'ego.

- Umm tak tak. Zdrowia dla ciebie. - uśmiechnął się lekko w stronę blondyna.

Chłopak na łóżku patrzył jak szatyn obejmuje jego obiekt zainteresowań ukrywając przy tym niezadowolenie spowodowane zaistniała sytuacją. Jeśli brunet ma chłopaka może być znacznie ciężej.

Leżał tak myśląc nad tym wszystkim. Musiał jakoś dobrze to rozegrać. Chciał go mieć tylko dla siebie. Czuł dziwne uczucie wewnątrz siebie, gdy ich spojrzenia się spotkały, albo gdy po prostu na niego patrzył.

Sięgnął po telefon leżący na szafce obok łóżka dzwoniąc do Blaise'a wyjaśniając mu, że ma się dowiedzieć o chłopaku wszystkiego co tylko się da. Posiadając jakiekolwiek informacje będzie mu łatwiej rozegrać grę w której stawką był dostęp do serca zielonookiego.



Love through tears • drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz