Prolog

78 3 0
                                    

-Retrospekcja-

   Zawsze razem trenowałyśmy, uczyłyśmy się, jak korzystać z broni, jak być perfekcyjne... Do czasu.

    Był styczniowy poranek, biegałyśmy wokół bazy Hydry, robiłyśmy to codziennie, musiałyśmy być szybkie i wysportowane. Uczyłyśmy się również aby podejmować decyzję w ułamku sekundy, bardzo ważna umiejętność w uciekaniu, w walce robisz większość automatycznie, mózg wie kiedy i gdzie uderzyć kiedy od piątego roku życia uczysz się walczyć nie tylko by przetrwać, ale też zabijać. 

    Właśnie miałyśmy zacząć szóste okrążenie kiedy usłyszałyśmy dźwięk, krótki pisk, który oznaczał pilne zebranie. Musiałyśmy być szybkie, od sygnału miałyśmy tylko pięć minut aby zdążyć na nie i nie być ukaranym, szybko pozbierałam swoje rzeczy, które miałam zamiar wrzucić gdzieś za kosz aby potem je wziąć. Po czterech minutach byłyśmy w sali i zajęłyśmy przydzielone nam miejsca, nie mamy imion tylko numery i siadamy chronologicznie, jestem dwunasta czyli ostatnia i najmłodsza. Większość dziewczyn ma po szesnaście lub siedemnaście lat, jako jedyna mam piętnaście.

   Do sali wszedł nasz szef, we własnej osobie. Musiało się coś stać, ponieważ nigdy nie przychodzi sam, wysyła swoich posłanników. Każda z nas usiadła prosto na ten widok, ponieważ jego niebieskie oczy prześwietlały każdą na wylot, zadrżałam kiedy jego wzrok padł na mnie, wyglądał okropnie. Przez całą jego twarz biegła szpecąca blizna, zaczynała się powyżej lewego oka i ciągnęła się aż po brodę, dodawała jego twarzy ostrości podobnie zresztą jak ciemne włosy z siwymi nitkami i ostre rysy twarzy. Przeniosłam wzrok z niego na jego osobistego strażnika, przydługie, ciemne włosy, metalowa ręka i umięśniona sylwetka, tylko tyle mogłam stwierdzić ponieważ twarz zasłaniała mu maska, a na oczach gogle.

- Witajcie moje drogie.- jego uśmiech pogłębił bliznę- Ahh... Taak, ta blizna to pamiątka po naszych wspólnych wrogach, Tarczy. Myślą, że są tymi dobrymi, niestety to nie prawda- chłonęłam jego słowa, od zawsze nam mówiono, że to my jesteśmy tymi, które zmienią świat, które pomogą ludziom. To było to co chciałam robić. Mieszkałam w Hydrze od dziecka, tak jak zresztą każda z naszej dwunastki, nie znamy naszych rodzin, ale nasz przywódca mówi, że to sprawia, że jesteśmy silniejsze, dzięki temu jesteśmy jednością.

- Niestety nie o tym muszę wam dzisiaj mówić.- popatrzył na nas z udawanym smutkiem.- Dzisiaj muszę wam przekazać bardzo ważną wiadomość. Przez najbliższy rok, co miesiąc dwójka uczennic z najmniejszą ilością punktów będzie ze sobą walczyć, jedna z was co miesiąc umrze, dopóki nie wyłonimy dwójki zwyciężczyń. Dwójka ta dostanie miano Assassinów, najlepszych żołnierzy. Powodzenia.- po tych słowach wyszedł zostawiając nas w szoku. Zerknęłam na moją przyjaciółkę, którą pomimo zakazów miałam. Szóstka odwzajemniła moje przerażone spojrzenie, nie byłam najlepsza, nie byłam najgorsza, ale na naszym rankingu nie byłam nawet w piątce najlepszych w przeciwieństwie do Szóstki, która plasowała się w pierwszej trójce.

- Już, jazda mi stąd! Do ćwiczeń!- ostry głos przerwał naszą zadumę i szok, poderwałyśmy się z krzeseł i pobiegłyśmy do sali treningowej. Była to duża sala z ringiem po środku i innymi rzeczami, które wykorzystuję się w sztukach walki. W jej rogu były drzwi prowadzące do nieco mniejszej sali, czyli naszej strzelnicy, ale prócz broni były tam noże, które osobiście uwielbiałam, małe, ale ostre, które łatwo da się schować. Na drugim miejscu był P-64, mały i lekki pistolet polskiej produkcji. Pomimo przerażenia chciałabym sprawdzić się na prawdziwej misji poza bazą, nigdy nie byłam więcej niż 15km poza nią. Pozwalali nam wychodzić tylko z obstawą abyśmy wyćwiczyły zwinność wspinaczki, kolejna rzecz, którą musiałyśmy umieć.

Assassins from HydraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz