Obudził mnie donośny dźwięk budzika. Powoli otwierając oczy zacząłem je lekko mrużyć i zakrywać dłonią rażące światło lampy, która znajdowała się nad moim łóżkiem, po chwili usiadłem i zacząłem się rozglądać. Znajdowałem się w białym pomieszczeniu, po lewej stronie mojego łóżka znajdowała się mała półeczka, na której był budzik, który ciągle wydawał dźwięk, zaś po mojej prawej stronie była mała zamknięta szafa z różnymi lekami. Wszystkie meble były biało szare. Nademną znajdowała się jedna podłużna lampa, która rozjaśniała cały pokój. Na sobie miałem wiele Bandaży oraz biały fartuch? lub jakiś płaszcz, podobny do tych, które znajdowały się w szpitalach. Wszystko mnie bolało, a najbardziej głowa od tego piekielnego budzika, którego natychmiast wyłączyłem. Miałam podłączoną do siebie kroplówkę. Odruchowo pozbyłem się jej.- Sss..
Syknąłem z bólu. Przez pewien czas wpatrywałem się w białe drzwi na których znajdowało się małe okienko w kształcie kółka złudzająco przypominające te, które znajdowały się w tamtej saunie. Z transu wybiły mnie kroki, które co sekundę stawały się głośniejsze.
Energicznie położyłem się i przykryłem białą niczym śnieg kołdrą. Kroki ustąpiły. Leżąc chwile w ciszy postanowiłem sprawdzić czy ktoś stoi pod drzwiami, w tej samej sekundzie porywacz uderzył dłonią w szybę i powiedział:
- Oh George.. wiem, że nie śpisz..
W jednej chwili poczułem TEN sam paraliżujący wzrok, pomimo tego, że nieznajomego tylko słyszałem, zdałem sobie sprawę także, że to TA osoba, która mnie obserwowała, ta, która zamknęła w saunie, ta, która uprowadziła.. łzy małym strumieniem lały mi się po policzkach.
- Wypuść mnie!
Odezwanie się w tym momencie, było najgłupszą rzeczą jaką mogłem zrobić.
- jak sobie życzysz..
Usłyszałem przekręcanie kluczyka w drzwiach a następnie jak się one otwierają.. Strach mi nie pozwalał na jakikolwiek ruch. Dźwięk kroków stawiających przez porywacza roznosił się po całej przestrzeni pokoju.
Chłopak zrzucił jednym ruchem moje przykrycie i złapał mnie za nadgarstek, aby następnie pociągnąć w swoją stronę wymuszając wstanie na nogi.
- Ała! Co ty robisz? - krzyknąłem.
Nadal mnie mocno piekła skóra.Bez odpowiedzi nieznajomy wyprowadził mnie z pomieszczenie i prowadził przez długi i ciemny korytarz. Podbicia moich stóp piekły niemiłosiernie, ale nie dawałem po sobie tego widzieć.
- będą schody. - odrzekł
- Co? - odpowiedziałemW tej samej chwili potknąłem się o pierwszy schodek, gdyby porywacz mnie nie trzymał, zapewne bym leżał już jak długi.
Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia przypominającego zwyczajny salon. Chłopak w masce rzucił mnie na ziemie a sam gdzieś poszedł.
To idealny moment na ucieczkę
Stawając pomyślałem.
Chociaż.. pewnie i tak są zamknięte drzwi.. głupi nie jest.. nie zostawiłby mnie wiedząc, że zdołam mu uciec.. to oczywiste...
No chyba, że.. właśnie tego chce.Chwile później przyszedł właściciel, starałem powstrzymać oprawcę, ale nie miałem dość sił. Zaś ten bez problemu wepchnął mi do ust kraciasty ręcznik kuchenny i zawiązał z tyłu głowy. Materiał rozciął kąciki moich ust. Poczułem słodki posmak krwi. Usiłowałem walczyć, lecz nie miałem szans. Napastnik działał szybko i sprawnie, całkowicie nie zważając na mój opór. Bez problemu powalił mnie na podłogę, po czym przeciągnął ku kuchni.
-Mmm.
Z moich ist wydobył się jedynie charkot. Szmata zahamowała dźwięki, odbierając przy tym możliwości oddychania. Z całych sił starałem się opanować na tyle by nabrać powietrza przez nos. Dusiłem się. Krew pulsowała w moich skroniach a przed oczami lawirowały kolorowe kropki, bolały mnie stłuczone o podłogę kolana oraz lewy łokieć. Oprawca nie zamierzał mi jednak pozwolić odpłynąć. Niespodziewanie wziął mnie na ręce i bez problemu przyniósł na stół.
- Wiesz co ostatnio zacząłem czytać? - zapytał upiornym niskim tonem.
Ja tylko się w niego wpatrywałem niczym w eksponat w muzeum.
- Zimny chirurg - odpowiedział.
Interesują go zbrodnie oparte na faktach?
No proszę...Zaśmiał się.
Próbowałem się czołgać, ale wiedziałem, że jeśli spadnę ze stołu, zapewne się połamie.
Uniosłem ręce, gotowy walczyć do upadłego. Pojawił się we mnie bunt, a budzącą adrenalina dodawała odwagi do obrony za wszelką cenę. Nadaremno. Porywacz chwycił mnie jak małe dziecko i jedną dłonią przytrzymał moje prawe przedramię. Nie zważał na nieporadne ciosy zadawane lewą ręką. Przywiązał sznur do nogi stołu po czym poprowadził go wokół mojego nadgarstka. Następnie zajął się moją drugą ręką, którą obezwładnił z jeszcze większą łatwością. Wreszcie wyprostował się i otrzepał ręce, jakby ubrudził jej niewidocznym pyłem. Wykorzystując sytuacje kopnąłem w maskę oprawcę, ta, pękła a jej fragment upadł an podłogę.
Zdenerwowany ściągnął już ją z twarzy i rzucił obok pękniętego fragmentu, w jednym momencie zaczął się śmiać jak opętany i podchodził do mnie wolnym krokiem.
- C... Ch..c...z. Zr....ić..
- Co chce zrobić? - oprawca jakimś cudem zrozumiał stłumiony bełkot. Być może potwór czytał mi w myślach.- Dowiesz się w swoim czasie.
Przypatrując cię chłopakowi przyciągały mnie jego oczy oraz blizna na ustach, która mi kogoś przypominała.
- E....saa.....o.. - próbowałem coś powiedzieć.
- nie rozumiem kochanie. Ale o nic się nie martw. Będzie dobrze.
Oprawca schylił się na moment zniknąć z mojego pola widzenia. Strach już nie po budzą moich mięśni do działania lecz paraliżował całe ciało. Powoli docierała do mnie cała groza sytuacji. Głęboka świadomość oraz przerażenie zastępowały instynkt kierujący przez ostatnie sekundy moimi ruchami. Szarpnąłem rękoma, lecz wiązy były zaplecione zbyt mocno, by zdołałem się poruszyć. Poza tym sznury były na tyle grube, że nie miałem możliwości ich zerwać. Mimo to szarpnąłem jeszcze raz. I znów. Walcząc o każdy milimetr swobody ruchów.
Nadaremno.Oprawca nieoczekiwanie pojawił się tuż przy mojej głowie. Pochylił się tak, że przez moment spoglądaliśmy sobie prosto w oczy. W tej chwili dostrzegłem najbardziej oszalałe spojrzenie, jakie widziałem w życiu. Dziki wrzask zmarł w moim gardle, a z oczu płynęły łzy.
Porywacz znowu się zaśmiał. Tym razem krótko i drwiąco. Chwile później obrócił coś w dłoni. Powoli podniósł jakiś przedmiot tak, że kawałek po kawałku pojawiał się w moim polu widzenia.
Był to duży drewniany młotek.
Boże...
Serce waliło w mojej piersi jak oszalałe, a w głowie coraz mocniej się kręciło. Jakbym był na statku podczas okropnego sztormu.
- Czas na ciebie..
Porywacz uniósł drugą dłoń i pokazał długi, gruby gwóźdź. Zastygł w bezruchu, chłonąc rozpacz oraz cichy jęk dobywający się z zakneblowanych moich ust. Sprawiało mu to wyraźną przyjemność. Nagle drgnął, a z moich ust wydobyło się jedno słowo.- Clay!
Porywacz przerwał proces i spojrzał na mnie.
- Kto?..
—————————————————
🕴
xoxo
![](https://img.wattpad.com/cover/269376598-288-k515089.jpg)
CZYTASZ
Porwany z miłości
Krótkie OpowiadaniaGeorge to młody, 17-letni student, który wiedzie spokojne i zwyczajne życie ze swoimi przyjaciółmi, jednak on czuje się obserwowany, aż pewnego dnia zostaje uprowadzony przez psychopatę, który z czasem zaczyna coś czuć do chłopaka. -''- ❗️𝚠 𝚘𝚙𝚘...