12.06.2021
Ciągle na niego patrzę. Na chłopaka, który na początku w pracy dawał nam dokumenty do podpisania, jest na naszym dziale, czasem spisuje sztuki albo o czymś informuje. Jesteśmy w jednym pomieszczeniu, często siedzi prawie na jego drugim końcu, czasami chodzi. Często zerkam na niego jak idiotka. Słyszę go gdzieś w pobliżu – patrzę na niego, ktoś go woła – od razu szukam go wzrokiem.
Nie rozumiem siebie. Prawda jest taka, że go nie znam. Oczywiście, czasem słyszę jego urywki rozmów z innymi, przychodzi pytać się o coś związanego z pracą i to tyle, tak to ze sobą nie rozmawiamy. Zresztą, ja nie umiem rozmawiać.
Raz, spędziliśmy ze sobą najwiecej czasu, chociaż mogło to być dziesięć lub piętnaście minut. Podszedł, brał ciuchy i zostawił mi te już dobrze zapakowane. Jako że dzień wcześniej miałam tragiczny psychicznie dzień i została mi zwrócona uwaga na dwie sztuki, wolałam rozpakowywać i pakować ubrania, nawet jeśli wyglądały dobrze. Powiedziałam, że dzień wcześniej babka zwróciła mi uwagę, a on że niee, dawaj do tego kartonu. Pokazywał kilka i mówił „patrz, tu nie ma tej ceny, ale naklejka się zgadza, to dawaj" „tutaj widać że stara folia, ale się zgadza, więc mamy to gdzieś i też dajemy". Śmiać mi się chciało i chociaż powtarzałam sobie, żeby nie uśmiechać się jak idiotka, to nic nie dało. Przez chwilę jeszcze patrzył jak robię, to nie dość, że nienawidzę jak ktoś mnie obserwuje, to jeszcze on. I tylko się modliłam żeby poszedł, bo jeszcze zrobię coś źle i wyjdę na idiotkę. Przez niego w ciągu pięciu minut się spociłam ze stresu.
Czasami wracam do tego wspomnienia. Nie umiem rozmawiać, ale jego nawijania mogłabym słuchać ciągle, nawet jeśli tylko o robocie i przepakowywaniu ciuchów.
Jeszcze przedwczoraj myślałam, że chyba to tylko kilkudniowy crush, ale wczoraj podszedł dał kartkę i powiedział, że to kwitek. I to wystarczyło... Boże, jaka ja jestem żałosna!
Ale i tak ciągle zastanawiam się, czy na pewno. Może sama to sobie wmawiam. Może przez to, że nigdy się nie zakochałam, podświadomie próbuję sama się do tego zmusić lub to sobie wmówić, żeby sobie udowodnić, że jestem w ogóle do tego zdolna. Że potrafię pokochać. To jest przygnębiające, nie móc zaufać sobie samej, nie umieć rozpoznawać własnych uczuć i nie być pewnym własnej ocenie.
Czy kiedykolwiek przestanę być tak zagubiona?
CZYTASZ
Struggling
RandomWciąż walczę o oddech. Sama ze sobą. A ciemność z zepsutego umysłu mnie pochłania. | Druga część dziennika „I'm Nothing" |