Chapter 13: Ojciec

90 8 5
                                    

Elizabeth Pov.

Z początku wszystko było białe. Czułam jakby spokojny i delikatny wiatr razem ze mną wirował białym korytarzem. A potem jakby na chwilę połamano mi wszystkie kości. I może tak było gdyż po chwili nastała ciemność a cała nasza czwórka wydostała się z brzucha Gluttony'ego. Pierwszy był Envy, którym swoim wielkim cielskiem zajął większość miejsca. Trafiliśmy pod jego łapy razem z Lingiem i Edem, ale od razu odetchnęliśmy z ulgą.

Po takich dziwnych wydarzeniach pierwsze co próbuje zrobić to zorientować w sytuacji. Pare metrów od nas stał Al z małą pandą a gdy ujrzał brata rzucił się do biegu.

- Bracie! - zawołał i kucnął przy leżącym przy mnie Edzie.

- Al? Al w zbroi? To znaczy... Udało nam się wrócić. - Ed przybił z Lingiem żółwika a potem został porwany przez Ala w objęcia. Za to my z Lingiem wymieniliśmy spojrzenia.

- Coś jest bardzo nie tak.

- Chyba wiem co. - podświadomie czułam gdzie jestem a raczej kim jestem otoczona. Byłam w tym samym przeklętym miejscu. Gdzieś w Centralu pośród tuneli, rur i wilgoci. Odwróciłam się ostrożnie i w cieniu już go widziałam. Nie-Hohenheim. Zrobiłam krok do przodu, ale przed nami pojawiła się łapa Envy'ego.

- Nawet o tym nie myśl. - mruknął homunkulus, jednak wcale nie musiałam się zbliżać gdyż ich Ojciec sam zaczął do nas podchodzić. W tym momencie Envy zabrał łapę a ja z Lingiem podeszliśmy.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytał Ed rozglądając się po pomieszczeniu.

- To niespodzianka. Z jego brzucha wyszli ludzie. - Nie-Hohenheim zbliżył się jeszcze bardziej z palcem przy brodzie ewidentnie myśląc o czymś. Widziałam go tylko raz a jednak zapamiętałam go identycznie jak teraz. Długie, proste blond włosy i biała szata. Nie było w nim żadnego ciepła ani emocji. Tylko spokój i te wstrętne wrażenie, które czułam w ramieniu. Oddech mi znacznie przyspieszył i dopiero teraz świadomie zastanowiłam się nad myślą, że znowu trafiłam do miejsca moich tortur.

- Hohenheim? - wykrzyczał zszokowany Ed.

- Stalowe ramię i noga oraz zbroja. Również z wami jest Elizabeth. - na dźwięk mojego imienia z jego ust coś we mnie drgnęło. Nagle zrobił duży krok do przodu i schylił się tak, że był z Edem twarzą w twarz. Przewidując atak spięłam się i również zrobiłam krok w przód, jednak Ling złapał mnie za ramie i pokiwał głową.

- Nie powinnaś otwarcie atakować. Jesteśmy na straconej pozycji. Wyczuwam od tego gościa naprawdę okropną aurę.

- Jesteście braćmi Elric? - zapytał Nie-Hohenheim.

- Nie jesteś nim?

- Pomyliliście mnie z kimś? Chwila... Chodzi ci o Van Hohenheima? - kolejny dynamiczny ruch, który sprawił, że chciałam rzucić się na nich z gołymi pięściami. On musi przestać się tak dziwnie poruszać! Nie będę wiedzieć kiedy chce zaatakować. Dopiero co ledwo wróciliśmy zza fałszywej bramy, Edward ryzykował życiem by to zrobić, a on mógł nas zabić od tak. Jedyne co nas broniło to to, że nas potrzebują, czego nie mogę powiedzieć o Lingu. - Co was z nim łączy?

-To nasz ojciec. - odpowiedział ostrożnie Al.

- Ojciec! Co za niespodzianka! Nie wiedziałem, że ma dzieci! - Nie-Hohenheim złapał za twarz Eda i zaczął nią wyginać. Tego za dużo było. Zignorowałam Linga i podeszłam do nich a starsza istota zrobiła krok do tylu. - Ale macie na nazwisko Elric.

- To nazwisko ich matki. - odparłam stojąc miedzy nim a Edem.

- Rozumiem. A gdzie on teraz jest?

TRUTH [Fullmetal Alchemist] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz