3

178 33 4
                                    

Tommy zdenerwowany trzasnął drzwiami.
Teraz, gdy jego brat, niemal siłą, zmusił go do opuszczenia materialnego świata, nie mógł dłużej stawiać na swoim. Przy tym nienawidził momentów kiedy musiał ustępować.
Zamknął się więc w swojej komnacie próbując udawać, że nic z tego nie wydarzyło się naprawdę. Wciąż jednak czuł się jak przegrany i wyprowadzało go to z równowagi.
- Głupi Ranboo - syknął. - Czemu on zawsze musi się mieszać w gówno, które go nie dotyczy?! To ja poznałem Tubbo w dzieciństwie! Dlaczego, więc teraz do tego chuja robi on teraz maślane oczy?! Czemu akurat mnie kurwa musi nie pamiętać?! Ludzie mają tak krótką pamięć! Nienawidzę ludzi! Nienawidzę tego chuja Ranboo! On zawsze wszystko zjebie! Po jaką cholerę Phil przegarnął tą sierotę?!
Tommy często narzekał. Mimo, że był bogiem, fakt, że jego egzystencja oparta była na emocjonalności i burzliwości dziecięcych lat, sprawiał, że narzekanie nie zdawało się poniżające czy nieodpowiednie. Niekiedy spędzał na tym długie godziny, dla czystej rozrywki.
I tym razem pewnie rzuciłby w powietrze więcej zarzutów gdyby nie przerwało mu donośne pukanie do drzwi.
- Odpierdolcie się ode mnie wszyscy. - odpowiedział na nie, co jednak wcale nie powstrzymało pukającego od wejścia do środka.
Jeden z jego braci, Wilbur, stanął w drzwiach z, typowym dla niego, anielskim uśmiechem na ustach, który, swoją drogą, tylko bardziej zdenerwował Tommiego.
Wilbur był bogiem reprezentującym przede wszystkim muzykę, poezję, a przy tym ogólnie pojęte sztukę i piękno, co ukazywał z resztą wyraźnie jego wygląd zewnętrzny. Był piękny.
Patrzył na młodszego brata z politowaniem.
- Tommy, czemu ty zawsze musisz prosić się o kłopoty? - zagadnął poniekąd sarkastycznie - Techno jest na granicy wybuchu, ojciec też ma dość tej twojej dziwacznej obsesji na punkcie człowieka-
- Właśnie! - przerwał mu Tommy. - Po jaką cholerę wszyscy się tego czepiacie?! Nie robię nikomu krzywdy! Czy możecie mi po prostu dać spokój?! Może na to nie wyglądam, ale też mam doświadczenie życiowe i pierdolone tysiące lat na karku! Nie musicie się wszyscy mną opiekować! Wy możecie robić co chcecie! Ranboo też do woli zadaje się z Tubbo! A ja?! Tylko ja mam być wiecznie samotny do cholery, bo wy mi kurwa na nic mi nie pozwalacie?!
Tommy poczuł dłoń na swoim ramieniu.
- Uspokój się trochę może, co, dzieciaku? - Wilbur patrzył na niego z pocieszającym uśmiechem. - Wiesz, że robimy to dla twojego dobra. Znaczy... W gruncie Philza i Techno robią, więc tym bardziej nie pojmuję dlaczego obwiniasz także mnie. - jego ton był zarazem opiekuńczy jak i nieco sarkastyczny. - Wiesz, Tommy, ja też kiedyś - zaczął, przerwał jednak z westchnieniem - Z resztą nieważne. Rób co chcesz, Tommy. To w sumie dość zabawne, jak wkurzasz Techno i w ogóle. Tylko nie zrób sobie krzywdy, co? Ani temu twojemu Tubbo. - ostatnie zdanie dodał ciszej, mniej pewnie.
___________________________
Nie wnikajcie co tu się dzieje, nie wnikajcie w postaci będące out of character, nie, ja też nie wiem co ja robię.
Ogólnie mam nadzieję, że się podobało, ja uciekam i życzę miłego dnia, nocy czy czegokolwiek.

DSMP - Gods AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz