II. Krzywym okiem

12 1 0
                                    

1 października

- Co ty wyprawiasz? - zirytowany głos szefa a.k.a. Gordona przebił się przez watę otulającą mózg Eli.

     Klęczała właśnie przed rzędem taśm malarskich i starała się uzupełnić brakujący towar. Nawet nie zauważyła, że oparła głowę o półkę i odpłynęła. Odkąd przyszła rano do pracy starała się zachować przytomność. Po tym, jak radiowóz z nowym sąsiadem w roli zatrzymanego odjechał spod jej domu, nie zmrużyła oka. 

- Wyglądasz okropnie. Po tygodniowym urlopie powinnaś to ogarnąć trzy razy szybciej - Eli starała się zachować neutralną minę i nie przewrócić oczami w odpowiedzi. Gordon najchętniej prowadziłby cały ogromny sklep budowlany przy pomocy jednego pracownika. 

- Weź się w garść zanim przyjdą klienci - poprawił krawat i odszedł. 

     Eli westchnęła głęboko i sięgnęła za siebie. Między kartonami z taśmą schowała wcześniej kubek termiczny z kawą. Trzecią tego dnia. Nie minęła nawet ósma. 

                                                                     ***

     Około południa zadzwonił telefon Eli. Szybko uciekła w najdalszy koniec sklepu do alejki z akcesoriami ogrodniczymi. Przy kasie zostawiła nowego pracownika na okresie próbnym. Gordon nie zauważył. 

- Halo?

- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Elizą? - głos brzmiał podobnie, jak ten należący do wąsacza-policjanta.

- Zgadza się.

- Dzwonię w związku ze zgłoszeniem z dzisiejszej nocy. Wszystko zostało wyjaśnione. Nie musi pani przyjeżdżać na posterunek. 

- I to tyle?

- Zatrzymany jest pani sąsiadem. Mamy akt notarialny na potwierdzenie. Może pani spać spokojnie. 

- Taaak, jasne - Eli nie była tego taka pewna, zwłaszcza że cały czas miała przed oczami minę tego faceta przy zatrzymaniu. 

- Na pani miejscu zaniósłbym jakieś ciasto w ramach przeprosin, czy coś...- czy coś? W tym momencie Eli chciała wyprowadzić się do Kanady, byle nie spojrzeć drugi raz temu człowiekowi w oczy. 

- Pomyślę o tym. Dziękuję za telefon.

- Żaden problem. Miłego dnia, do widzenia. 

- Miłego, do widzenia. 

     Gdy chowała telefon do kieszeni, kątem oka zauważyła, że Gordon wyłonił się z magazynu i sunie między alejkami niczym villain z Disneya, rzucając spojrzeniami na prawo i lewo. 

    Czas uciekać. 

     Nie dotarła jednak daleko. Tuż przy kosiarkach wpadła na ścianę.  Ścianę mierząca dwa metry i posiadającą rude włosy. Jej nowy sąsiad. Wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż ona. Miał ogromne wory pod oczami i ledwo je otwierał. 

- Przepraszam - Eli szybko pozbierała się z podłogi i nie dając mu szansy na przyjrzenie się jej twarzy, zasłoniła część włosami -  mogę w czymś pomóc? 

- Właściwie to tak. Chcę kupić tę kosiarkę - wskazał na model stojący przed nim. 

- Jasne - Eli wyjęła notes i spisała nazwę kosiarki - proszę iść do kasy. Ja zaraz przyniosę paczkę z magazynu. 

     Z prędkością, jaką Eli rozwinęła w drodze do kasy, mogłaby konkurować z chodziarzami na Olimpiadzie. 

- Hej, Młody - zawołała do nudzącego się przy stojaku z gazetami kolegi. Skrzywił się tylko w odpowiedzi. Nie lubił jej, odkąd tylko zaczął tu pracować miesiąc temu. Na początku myślał, że skoro Eli jest jedyną kobietą zatrudnioną w sklepie budowlanym, może traktować ją jak Gordon. Szybko pokazała mu, że jednak jest w błędzie - Nabij to na kasę, ja idę do magazynu - rzuciła mu kartkę z notesu i znikła za drzwiami. 

     Dopiero wtedy odetchnęła głębiej. Pot zbierał się je na plecach ze stresu. Na szczęście wielkolud nie rozpoznał jej w świetle dnia. Chciała poczekać tu jeszcze chwilę, ale jakby znikąd wyłonił się Gordon. Czuła się dzisiaj przez niego jak Pac-Man. Nie mogła długo zamarudzić. Znalazła pudło z kosiarką, załadowała je na wózek i ruszyła w stronę kasy. 

     Jak się okazało, Młody przez ostatni miesiąc nie nauczył się zbyt wiele. W tym krótkim czasie, gdy była w magazynie, zdążył zablokować kasę. Stał oparty o ladę. Widać było, że nie wie, co dalej. Wielkolud czekał po drugiej stronie. Trzymał jedną rękę w kieszeni czarnej bluzy, a drugą zasłaniał ogromne ziewnięcie. Może był na tyle zmęczony, że nie zwróci na nią zbytniej uwagi.

- Młody, przy farbach trzeba uzupełnić próbniki. Znikaj, zanim coś jeszcze zepsujesz - Eli wiedziała, że nie była w tym momencie przesadnie miła, ale miała już dosyć naprawiania kolejny raz kasy fiskalnej.  

     Szybko zabrała się do pracy. Po kilku minutach wszystko śmigało jak wcześniej. 

     Gdy podniosła wzrok znad ekranu kasy, napotkała wpatrzone w nią oczy sąsiada. Z bliska było idealnie widać ich zielony niczym las wiosną odcień. Brwi tuż nad nimi były wyraźnie zmarszczone. 

- To ty! - powiedział nagle i skierował palec wskazujący w jej stronę. 

- Za kosiarkę będzie dziewięćset  dwadzieścia złoty i dwadzieścia cztery grosze - powiedziała Eli przesadnie słodkim głosem. 

- To ty nasłałaś na mnie policję. 

- Może zainteresują pana nasze żarówki energooszczędne - podniosła opakowanie żarówek leżące w koszyku z rzeczami na promocji - Dziś w czteropaku o dwadzieścia procent taniej. 

- Nie udawaj, że mnie nie słyszysz! - Trzeba mu przyznać, że choć był wkurzony, nie podniósł głosu.

- Płaci pan kartą, czy gotówką? 

     W tym momencie chyba stracił cierpliwość. Wyjął portfel z kieszenie, a z niego kartę.

- Kartą. 

     Zapłacił szybko, złapał wózek z kosiarką i skierował się do wyjścia.

- To jeszcze nie koniec - zawołał, zanim automatyczne drzwi zamknęły się ze świstem. 





Oko w okoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz