VII. Gdzie oczy poniosą

4 0 0
                                    

22 października

    Było kilka minut po siódmej, kiedy znad horyzontu nieśmiało wyłoniło się słońce. Pierwsze promienie przesączyły się miedzy koronami drzew, podkreślając ich czerwonozłote zabarwienie. Na ziemi płynęła lawa z opadłych liści, która gdzieniegdzie odsłaniała omszałe kamienie i masywne kłody. Mgła otulała jeszcze krzewy i pnie, ale szybko ustępowała rześkiemu powietrzu. Zapowiadał się kolejny pogodny dzień. 

    Eli siedziała na brzegu otwartego bagażnika i z kubkiem kawy w ręce podziwiała roztaczający się przed nią widok. Na parkingu przed lasem poza nią nie było żywej duszy. Z oddali dobiegał tylko szmer rzeki i łagodny śpiew ptaków. Świat utkwił w zawieszeniu tylko po to, by pozwolić jej podziwiać swoje piękno. Wciągnęła w płuca zapach lasu wymieszany z aromatem parzonej kawy. Czuła, że żyła dla chwil takich jak ta. 

     Po sobocie wypełnionej wędrówką po łagodnych szlakach była minimalnie zmęczona. W mięśniach nóg czuła tylko lekkie zakwasy. Przynajmniej pierwszy raz od kilku tygodni porządnie się wyspała. Początkowo planowała nocować w namiocie, ale jesienny chłód zmienił jej zdanie. Nie chciała się przeziębić. Zamiast tego skorzystała z oferty starych znajomych z okolicy i zajęła ich kanapę. Dzięki temu dzisiaj mogła dać z siebie wszystko.

     Kiedy tak siedziała i popijała leniwie kawę, przez chwilę zastanawiała się, co robi teraz Oliwier. Czy w ogóle zauważył, że jej nie ma? Może nadal śpi spokojnie w ciepłym łóżku? Albo planuje, jak jeszcze bardziej uprzykrzyć jej życie. Jedno było dla Eli oczywiste. Na pewno za nią nie tęsknił. 

     Słońce w całości wyłoniło się zza horyzontu. Na niebie nie było nawet jednej chmurki. 

     Eli odłożyła pusty już kubek i zeskoczyła z bagażnika. Najwyższy czas ruszyć tyłek. Kiedy poprawiła sznurówki i założyła plecak, była gotowa do drogi. Miała zamiar przejść przynajmniej trzydzieści kilometrów. Nigdy jeszcze nie szła tym szlakiem. Podobno był wymagający, ze stromymi podejściami i kładkami, ale odwdzięczał się wspaniałymi widokami na pasma gór i jezioro. Czuła ekscytację na samą myśl o przekroczeniu linii lasu.  

     Z uśmiechem na ustach zamknęła samochód i pewnym krokiem ruszyła w stronę drzew.




Oko w okoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz