Niby zwyczajny dzień.

17 3 0
                                    

Jest 27.11.2013 rok. Jak codzień wyszłam z psem mojej babci "Korkiem" do pobliskiego lasu. W lesie mieszkał pewnien mężczyna, był on leśniczym, nie wiedziałam jak się nazywa bo wszyscy mówią do niego "Strażnik Lasu" (do, którego tak w ścisłości lepiej się nie zbliżać). Spacerowałam jak zwykle tymi samymi ścieżkami, aż nagle przez ścieżkę przebiegła gruba, ruda wiewiórka,  Pies najprawdopodobniej nie zwrócił by na nią uwagi gdyby nie mój okrzyk (z moją przyjaciółką Marleną zawsze wołałyśmy na wiewiórki "Kamil", ale niey wiem z kąd to się wzieło) z przyzwyczjenia zawołałam tak również wtedy. Mój pies zapewne pomyślał, że to jakaś zabawa i pobiegł za nią tym samym wyrywając smycz z mojej ręki, prawie się przewróciłam, ale pobiegłam za psem. Korek biegł tak szybko, że aż zabrakło mi tchu i wywróciłam się o jakiś wystający korzeń drzewa. Mój wierny towarzysz gdy tylko to zauwarzył odrazu się zawrócił, (Korek był specjalnie wyszkolonym psem do takich "wypadków", był bowiem strasznie drogim labradorem z specjalniej hodowli, ponieważ moja babcia była niewidoma i nie mogła wykonywać wszystkich czynności sama, on pomagał jej w tym.) miałam astmę i on jagby to wiedział (wiedział, że nie mogę biegać i się przemęczać). Korek podbiegł do mnie czym prędzej, poczułam tylko jego liźnięcia na mojej twarzy, a zaraz po tym usłyszłam czyjś lekko zachrypnięty głos.

Gdy się obudziłam ujrzałam wysokiego bruneta głaszczącego psa mojej babci. Nie wiedziałam co się dzieje, gdzie jestem, odruchowo zaczełam krzyczeć, on (ten niebiańsko przystojny chłopak)  jednak szybko podbiegł do mnie i zasłonił dłonią moje usta, zaczełam się wyrywać, lecz to nic nie dało, ponieważ usiadł na mnie okrakiem i przyszczypił moje dłonie do łóżka na, którym leżałam. Strasznie się bałam myślałam, że coś mi zrobi, POBIJE MNIE, ZGWAŁCI, ZABIJE, lub to wszystko na raz. Strasznie bardzo się bałam, zaczełam się pocichu modlić, żeby do nieczego takiego nie doszło. On to zauważył i odrazu mnie puścił, wstałam jak poparzona i szybko podbiegłam  do dzrzwi od domu wktórym się znajdowałam, jednak one były zamknięte, a klucza nigdzie nie było...

KEWIN GWAŁCICIEL Z LASU-ALE CZY NA PEWNO?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz