Rozdział 18

785 31 28
                                    

Rozdział 18

 

 Nie możesz być silniejszy

od przeznaczenia.

~  Eurypides

Koniec końców zostałyśmy na noc w pokoju Liv i Midori. Co prawda, zdecydowałyśmy pójść spać koło pierwszej w nocy, co, wziąwszy pod uwagę to, o której Norweżka musi jutro wstać, było zdecydowanie za późną godziną. Teraz dochodziła trzecia, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Ciągle przekręcałam się z jednego boku na drugi zachodząc w głowę dlaczego nie mogę oddać się błogim objęciom Morfeusza. Znaczy, oprócz tego wkurzającego uczucia nie pozwalającego zapomnieć mi o wyjątkowo irytującym intruzie w mojej głowie.

Ja nie narzekam, byłam mu cholernie wdzięczna za to, co dla mnie zrobił i przez to kochałam go jeszcze mocniej, ale to nie zmienia faktu, że co chwilę mnie rani, oboje się ranimy. Zresztą… chwila! Jakie „kocham”? O nie, pomalutku. Zauroczenie, zakochanie – to jasne, lecz czy słowo miłość nie było już przesadą? Jednak po co oszukiwać samą siebie? Prawda wygląda tak, że nie panowałam już nad swoimi uczuciami, to, co zawsze kontrolowałam wymknęło mi się spod kontroli i to wszystko przez Doriana. Kto wie ile już, tak naprawdę, razy, myśląc o nim, wymówiłam w głowie to magiczne słowo „kocham”. Chociaż, prawdę powiedziawszy, nie winiłam go za nic, a wręcz odczuwałam pewnego rodzaju ulgę. Lubiłam swoje dawne uporządkowane życie bez jakichkolwiek większych niespodzianek. Będą jednak szczerą wobec samej siebie obecna sytuacja wydawała się mi o wiele atrakcyjniejsza. Monotonne życie w cieniu śmierci ojca, nawet przy boku wspaniałych przyjaciół, dawało się we znaki. Oczywiście, z początku czas spędzony z dala od Chiary, Matteo, a przede wszystkim od Sylvii był istną, ciągnącą się w nieskończoność męczarnią. Lecz z biegiem czasu doskwierające uczucie pustki oddalało się, teraz będąc już tylko wspaniałym ciągiem wspomnień. Poradziłam sobie z tym rozstaniem, a nie sądzę, bym była w stanie odejść i pogodzić się ze stratą moich nowych przyjaciół, a już na pewno nie zniosłabym rozłąki z Sofii czy też Dorianem. Byli mi zbyt bliscy, S. niczym siostra, a Ian… cóż, to inna historia. Dopełniał mnie, dzięki niemu odkryłam inną stronę swojej natury, dawno tkwiącą  w środku, która była moja istotną częścią.

Pokręciłam głową na miękkiej poduszce starając się ułożyć myśli. Cokolwiek miałoby się wydarzyć i jakikolwiek los czeka mnie z Dorianem zrobię wszystko, by relacje między nami porastały takimi, jakimi są teraz. No, chyba, że będzie chciał czegoś więcej, wtedy nie będę kręcić nosem.

Nagle poczułam nieodpartą potrzebę sprawdzenia komórki. Przypomniałam sobie, że wcześniej dostałam wiadomość, której nie odczytałam spodziewając się od kogo będzie. Westchnęłam zrezygnowana wiedząc, iż Dorian nie da mi spokoju dopóki jej nie odczytam, więc wygramoliłam się spod miękkiej, jedwabnej pościeli i spod poduszki wyciągnęłam telefon. Szybko odczytałam wiadomość marszcząc przy tym brwi. Jak ja go uwielbiam za te jego konkrety!

Spotkajmy się. D.

Serio, a co, ja wróżka, żeby wiedzieć gdzie i o której? Znaczy może jest coś w tej wróżce, lecz, tak czy owak, nie wyczaruję w głowie takich informacji, głównie dlatego, ponieważ nie mam już na to siły.

Wpatrywałam się w ekran komórki zastanawiając się co zrobić. Bezwiednie stukałam w podłogę palcami nie mogąc podjąć właściwej decyzji. Westchnęłam ganiąc się w myślach. A co mi tam, przecież dobrze wiedziałam, jak wielką ochotę miałam na spotkanie z Dorianem. Poza tym podpisał się pierwszą literą swojego pełnego imienia, którego tylko ja używałam, a to było, według mnie, strasznie urocze. Matko, właśnie użyłam tego określenia w stosunku do Allena, świat się kończy albo zdurniałam. Co jest bardziej prawdopodobne.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz