Rozdział 3

1.5K 35 0
                                    

ROZDZIAŁ 3

     Życie jest serią początków,

nie łańcuchem zakończeń –

dlatego jest takie piękne.

~Mian Mian

 

 

Nie mogę uwierzyć, że te dwa miesiące minęły tak szybko. Każdy dzień spędzałam z Sylvią, która w tym roku nie miała żadnych wakacyjnych planów. Chodziłyśmy na plaże, aby złapać jak najwięcej promieni słońca, jednocześnie chłodząc się w morzu, odbywałyśmy wielogodzinne zakupy albo po prostu siedziałyśmy w klimatyzowanej rezydencji plotkując i zajadając lodowate sorbety.

Jeśli chodzi o nasze stosunki z Teo i Chiarą to odpowiedź jest prosta. W ogóle ich nie ma. Żadne z nich nie odezwało się do nas od mojego przyjęcia choć z informacji  jakie zdobyłyśmy wynikało, że byli widziani na paru imprezach, a także nad morzem. Dałyśmy sobie spokój z niepokojeniem ich, zgodnie twierdząc, że jeśli odczują potrzebę pogadania to nas znajdą. Problem polegał na tym, że jutro miałam wyjechać, a po nich nie było ani śladu. Dlatego też musiałam w końcu jakoś ich złapać, aby uniknąć przykrego pożegnania, a raczej jego braku.

Umówiłam się dziś z S. na poszukiwania tej dwójki we wszelkich możliwych miejscach, a ponieważ zbliżał się początek szkoły nie mogli być daleko. Specjalnie wstałam o 8, aby wyrobić się ze wszelkimi sprawami. Pomimo końca sierpnia na dworze było niemiłosiernie gorąco i parno, stąd też ubrałam zwiewną, krótką, czerwoną sukienkę bez ramiączek oraz cieliste balerinki. Byłam już gotowa na 15 minut przed przyjściem przyjaciółki, która miała zjawić się punkt dziewiąta.

W międzyczasie postanowiłam dokończyć pakowanie bagażu. Koło drzwi stały już trzy, zapakowane po brzegi kufry. Pomyśleć, że była to tylko niewielka część mojej garderoby. Wyliczyłam, że w moim aucie, które tak nawiasem jest pojemniejsza, aniżeli się wydaje, zmieści się pięć walizek. Pozostały mi dwie, a do jednej z nich musiałam powsadzać żele, szampony, kosmetyki, czyli ogółem chemię, zaś ostania zostawała mi na misz masz rzeczy.

W momencie, w którym Sylvia zawitała w progu mojej sypialni w kufrze znajdowały się produkty o pięknej, świeżej, kwiatowej woni. Była ubrana w białą sukienkę z dużym kwiatowym wzorem i brązowe rzymianki. Szklisty wzrok przyjaciółki spoczął najpierw na mnie, potem na bagażach.

- To już naprawdę jutro. – mówiła cichym, zduszonym głosem, którym wywołał u mnie ogromny smutek. Wstałam z podłogi, podreptałam do niej     i objęłam.

- Na to wygląda. Pamiętasz co sobie obiecałyśmy ? Żadnych łez tylko uśmiech. Jasne ? Z nas dwóch to ty zawsze byłaś silniejsza. Co się z tobą dzieje dziewczyno ? – powiedziałam z udawanym wyrzutem.

- Okej, masz racje. Zachowuje się gorzej niż ty ! – szturchnęłam ją w ramię. – Ej, za co ?

- Ty wiesz za co ! Zołza. – wystawiłam jej język niczym małe dziecko na co obie zareagowałyśmy donośnym śmiechem – Matko ! Zmarnowałyśmy pół godziny. Musimy już jechać. Jazda.

Kiedy byłyśmy już na podjeździe obok mojego samochodu Sylvia zaczęłam marudzić pod nosem.

- Doprawdy nie wiem skąd ta panika. Dziewczyno to tylko 30 minut, a ty chcesz pędzić jakby gdzieś się paliło.

 - S., ja po prostu chcę mieć to z głowy. Znaczy, nie wiem czy oni mają ochotę ze mną rozmawiać, ale muszę im powiedzieć, że wyjeżdżam. Ostatni raz… zresztą wiesz w jakich okolicznościach odbywała się nasza poprzednia rozmowa. To nie było fajne, ale sądzę, że wszyscy już ochłonęliśmy i jesteśmy gotowi pogadać. Tak czy inaczej to moja ostania szansa.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz