Rozdział 9

1.4K 29 4
                                    

Rozdział 9

Nie w poznaniu leży szczęście,

 lecz w dążeniu do niego.

~Edgar Allan Poe

Całą noc dręczyły mnie koszmary skutecznie udaremniając sen. Za każdym razem, kiedy udało mi się w końcu zasnąć budziłam się kilkanaście minut później ciężko dysząc zlana potem. Najbardziej frustrowało mnie to, iż po każdym przebudzeniu nie pamiętałam co mi się śniło.

Jęknęłam i zaczęłam szukać pod poduszką komórki, aby sprawdzić godzinę. Kiedy w końcu ją znalazłam i nacisnęłam przycisk odblokowujący poraziło mnie światło wyświetlacza. Po pary sekundach moje oczy przyzwyczaiły się            i mogłam spokojnie odczytać cyfry.  Z niedowierzaniem stwierdziłam, że nie minęła jeszcze pięta rano. Zrezygnowana rzuciłam się twarzą do pościeli chcąc jeszcze trochę pospać, jednak po kilku minutach wiercenia się po łóżku zrezygnowałam, wzięłam telefon i chwiejnym krokiem ruszyłam przez gęstą ciemność do łazienki, gdzie po omacku nacisnęłam włącznik światła. Usiadłam na podłodze koło wanny i wybrałam numer Sylvii. Normalnie pewnie by mnie zabiła, gdybym zadzwoniła o tej godzinie, ale teraz wiem, iż zrozumie. No i po za tym była kawał drogi stąd. Po kilku sygnałach usłyszałam jej zaspany głos.

- Powiedz, że ktoś cie napadł i jesteś w niebezpieczeństwie, bo w przeciwnym wypadku jeszcze przed południem będę w tej twojej chorej szkole, a twoja krew będzie na moich rękach. – powiedziała bez powitania. Lekko zachichotałam i z udawaną naganą powiedziałam :

- I znowu się ze mną nie witasz !

- Rano muszę być wyglądać przepysznie dla mojego księciunia, więc podaj mi proszę powód, dla którego zaprzepaszczasz moje szanse na randkę z nim.

- Księciunia ? Matko, to już bardziej mdłego określenia nie udało ci się wymyślić ?

- Oh, proszę cię, mam dla niego mnóstwo zajebistych epitetów, ale to jako jedno w niewielu nie jest sprośne.

- Okej ! Nie zadaje więcej pytań. Hej, a czemu jeszcze nigdzie nie poszliście ?

- Wieeesz… - o tak, znałam to jej przeciągane „wiesz”.

- Ty nawet z nim nie gadałaś, mam racje ?

- Nie prawda – zaperzyła się – Oczywiście, że z nim rozmawiałam, w końcu przewodniczę w przygotowaniach na tegoroczny bal, a on także jest                     w komitecie. – mówiła o balu oznaczający półmetek naszej nauki w szkole. Jeszcze na początku pierwszej klasy obiecałyśmy sobie, iż razem, we trzy, przygotujemy to wydarzenie. Zakuło mnie w sercu na myśl o tym, że mnie tam nie będzie.

- Czyli rozmowy czysto zawodowe ? – oderwałam się od tych smutnych myśli.

- Mam plan. Jest dobry. Dziś do niego zagadam – pisnęła radośnie. – Jak an razie nic cie nie mówię, bo nie chce zapeszyć. A teraz wyrzuć z siebie co cie gnębi, moja droga. – powiedziała tonem znawcy. Westchnęłam. Tak bardzo chciałam jej wszystko zdradzić, lecz nie wiedziałam jak to zrobić. Zresztą nawet, gdybym wiedziała nie potrafiłabym jej w to wciągnąć.

- Ja… - głos mi się załamał. – Nie mogę zasnąć, mam koszmary, Luka mnie nie cierpi, a ślub mojej mamy to jakaś ustawka. W dodatku… w dodatku nie wiem jak postępować w Dorianem. Staram się go nienawidzić i nie zawracać sobie głowy jego docinkami, ale… ale już nie potrafię udawać, że mnie to nie rusza, bo tak nie jest. To boli. – no dobra. Wyrzuciłam to z siebie. Sylvia przez dłuższą chwilę milczała, jakby się nad czym zastanawiała.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz