Rozdział 17

758 31 12
                                    

Rozdział 17

 

 Watch our souls fade away

 And our bodies crumbling

 Don't be afraid!

 I will take the blow for you.

~  Muse ( Hoodoo)

Wciąż ogarnięta wstrząsem, klęczałam na zimnym kamieniu. Już się nie bałam, strach mnie opuścił. Zamiast tego zostałam otulona spokojem, pewna, że wszystko co sobie zaplanowaliśmy poszło zgodnie z planem. Uniosłam głowę, po czym spojrzałam na Doriana, którego wyraz twarzy świadczył jedynie o trosce i zmartwieniu.  Żadnego szoku. Popatrzyłam na resztę, lecz w ich oczach dostrzegłam to samo, co u chłopaka. Wiedziałam już, iż to jedynie ja zobaczyłam i usłyszałam Margaret, poprzednie medium, dzięki której wciąż mam szansę na przeżycie. Jej słowa, wyprane z emocji, a jednocześnie zawierające tak wiele uczuć… Nie zawierały one żadnych obietnic, niczego nie sugerowały, a jednak utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze ulokowałam swoje uczucia, nawet jeżeli nie są one odwzajemnione.

Nagle poczułam strach, ale nie mógł być mój, bo odczuwałam tylko ulgę. Skupiłam wzrok na Dorianie, który wyglądał na lekko zagubionego,                      z pewnością tak samo jak ja. Nieświadomie uchyliłam lekko usta zdając sobie sprawę co się dzieje. Nie byłam pewna czy mam się cieszyć, czy też nie, lecz moje ciało zareagowało instynktownie, tak, że nim zrozumiałam co robię już przytulałam się do Iana. On objął mnie w tali, uniósł do góry i okręcił nas, robiąc pełne koło. Mocniej się w niego wtuliłam, dopiero po chwili rozumiejąc gdzie i z kim jesteśmy. Niechętnie odsunęłam wyplątałam się z uścisku i, dla niepoznaki, to samo zrobiłam z resztą moich przyjaciół… no, wyłączając ten obrót. Na początku rzuciłam się na Luce, a na samym końcu, omijając Elliotta, podeszłam do Liv. Nie rozmawiałam z nią od wczoraj, ale wiedziałam, że wszystko jest między nami w porządku. Przytuliłam ją delikatnie, acz pewnie, co, miałam taką nadzieję, trochę podniesie ją na duchu. Za chwilę odsunęłam się od niej i smutno uśmiechnęłam, na co odpowiedziała mi tym samym. Zagryzając wargę odwróciłam się, aby odnaleźć panią Salieri, lecz ona już stała koło mnie. Położyła mi swoją drobną dłoń na moim ramieniu lekko je ściskając.

- Jak się czujesz, słoneczko? – zapytała łagodnie przyglądając mi się badawczo.  Zamyśliłam się na chwilę czując w sobie istny rozgardiasz. Moje uczucia były teraz zagmatwane, a przez więź jaką dzieliłam z Dorianem trudno mi było je od siebie rozróżnić. Zmarszczyłam brwi starając się nad tym zapanować.

- Sądzę, że dobrze. Mam mętlik w głowie i trochę pieką mnie dłonie – uniosłam ręce, na których widniały cieniutkie, acz głębokie zadrapania, które niemiłosiernie piekły. Chociaż, tak naprawdę, dopiero teraz poczułam ból, wcześniej, ze względu na to zamieszanie, nie zwróciłam na to uwagi. – ale poza tym wszystko wydaje się być w porządku. – uniosłam lekko kącik ust. Lavinia odetchnęła z ulgą i zaśmiała się ze szczęścia.

- Oh, jak dobrze to usłyszeć. Myślałam, że już nie wytrzymam widząc co się z tobą działo. Wciąż nie wiem jak… - zaczęłam mówić rozgorączkowana, lecz jej przerwałam.

- Nieważne, proszę pani. Najważniejsze, że jakoś to wyszło i nikomu nic się nie stało, prawda? – powiedziałam, ale pod koniec zaniepokoiłam się, iż może jednak, przez moją własną radość, coś przegapiłam. Od razu przeniosłam wzrok na Doriana. Mogłam bez problemu stwierdzić, że w moich oczach widać przestrach , szczególnie, gdy spojrzenia moje i chłopaka się skrzyżowały, a on posłała mi uspokajający i jednocześnie rozbawiony uśmiech. Jego emocje potrafiłam także odczytać we własnym umyśle, przedstawiały one to samo, co malowało się na jego twarzy. Teraz to ja odetchnęłam uspokojona, szczęśliwa, iż oprócz tego małego incydentu ze mną w roli głównej, nikt nie ucierpiał.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz