Rozdział 21 część I

564 39 12
                                    

Rozdział 21

 

Mów szeptem,

jeśli mówisz o miłości.

~  William Shakespeare

Będąc już na końcu korytarza wpadłam na kogoś wyłaniającego się zza rogu. Nie musiałam nawet podnosić głowy, by wiedzieć, kim jest ten ktoś, bo jego korzenny zapach i silny uścisk dłoni na moich ramionach był już dla mnie, jak wizytówka Doriana.

- Co ty tu… - chciałam się zapytać, co tu robi, lecz jego mordercze spojrzenie skutecznie zamknęło mi buzię. Czy on ciągle musi być cięty jak osa na haju? Po takim czasie mógłby już dać na wstrzymanie. Chciałam już mu to wygarnąć, kiedy spostrzegłam, że wściekły wzrok nie utkwił tyle co we mnie, lecz kieruje je ku mojemu, zapewne wciąż zaczerwienionemu, policzkowi.

- Zabiję drania! – syknął przez zaciśnięte zęby i, nim zdążyłam zareagować, on ruszył w stronę pokoju swojego ojca.

Po tym, jak otrząsnęłam się z pierwszego szoku, spowodowanym tą samczą i niespodziewaną reakcją, która wzbudziła we mnie iskierkę nadziei, pobiegłam za tym narwanym idiotą.

- Allen, do cholery, nawet nie myśl o tym, by mu coś zrobić, bo własnoręcznie cię wtedy zatłukę! – jestem ciekawa, czy on wie, jak przerażająco wygląda robiąc tą swoją mrożącą krew w żyłach minę. Ja osobiście miałam ochotę skulić się jak mała dziewczynka zganiona za złe zachowanie przez ojca albo, co wydaje się być jeszcze lepsze, uciec gdzieś, gdzie nawet słońce nie ma szansy się wślizgnąć.

- Everded, teraz słuchaj, co radzę ci ja. Siedź cicho i nie wpychaj tego swojego zadartego noska do spraw, które dotyczą tylko i wyłącznie mnie o mojego ojca, zrozumiane? Pamiętaj, że to nie jest bajka, w której bezbronny czerwony kapturek wyjdzie z opresji pokonawszy złego wilka, a rzeczywistość, w której to silniejsi dzierżą władzę. – zbliżyłam się do niego o krok i specjalnie zadarłam do góry głowę, by uwydatnić mój „nosek”.

- To jest także moja sprawa skoro do szału doprowadziło cię to, że zostałam przez niego uderzona. Ale już nie potrzebuję rycerza w lśniącej zbroi, który ocali mnie od złego smoka, bo sama potrafię o siebie zadbać, co dość dosadnie pokazałam twojemu ojcu. Spokojnie, żyje, ale jest zapewne trochę wstrząśnięty. – zaśmiałam się głucho, a wzrokiem uciekłam gdzieś w bok. Po chwili jednak wpadło mi coś do głowy, coś, co mogło pomóc mi rozładować napięcie… albo je powiększyć, to zależy od reakcji Doriana. – A tak w ogóle to czemu akurat Czerwony Kapturek, co? Bo istnieje wiele innych bajek, które równie dobrze by pasowały do sytuacji, a ty akurat wybrałeś taką, która… no wiesz. – dobra, odrobina niewinności chyba nie zaszkodzi w tej sprawie, przynajmniej taką mam nadzieję. Matko droga, on uczynił ze mnie intrygantkę! Zanim zorientowałam się, co takiego robię mój palec wycelował w niego oskarżycielsko. – Zepsułeś mnie! Zanim cię poznałam Czerwony Kapturek kojarzył mi się z bajką, a nie z seksem. – popatrzyłam na niego z wydętymi ustami i, bardzo z siebie zadowolona, zauważyłam, że przez chwilę zatrzymał na nich wzrok. Był to jednak ułamek sekundy, zaraz potem przybrał znów ten swój cyniczny uśmieszek, w oczach zabłysła pogarda.

Westchnęłam pogodzona z tym, iż sama musze trochę pocierpieć za to, co zrobiłam Dorianowi. Lecz, tak czy owak, powzięłam już decyzję i zamierzałam dotrzymać danego sobie słowa. Nawet jeśli oznaczało to przykucie go do łóżka puchatymi kajdankami Sofii… i nie pytajcie mnie, po co są jej potrzebna. Ja nie wnikam i nie czuję się przez to gorzej, raczej wręcz przeciwnie.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz