To jak się obudziłyśmy było dziwne, ja leżałam w namiocie tylko połowicznie, a Has leżała w poprzek na Aly. Nasze rzeczy na szczęście nie ucierpiały, ale zdziwiło mnie że namiot jest otwarty. Obudziłam się i wyszłam na zewnątrz namiotu. Było piękne popołudnie, na niebie były tylko małe białe obłoczki, a słońce, które mnie obudziło bylo idealnie nad moją głową. Dzień cudowny. I wtedy znowu dopadło mnie to przeczucie bycia obserwowaną, przeciągnęłam się i powolnym krokiem podeszłam nad jezioro. Może przesadziłam że to jezioro, sadzawka do pasa, prawie idealnie okrągła dookoła obrośnięta w odległości około 2 metrów z prawie każdej strony drzewami i krzewami. W pewnym momencie wyczułam silniejszy wzrok na moim karku, a także usłyszałam kilka trzasków łamanych gałęzi. Gwałtownie obróciłam się na pięcie w stronę hałasu mając nadzieję że to ja przestraszę tę dwie pranksterki zanim one przestraszą mnie, jednak ich tam nie było, jedyne co zauważyłam to duże, złote oczy wpatrujące się we mnie z pomiędzy drzew. To nie były oczy Has, a tym bardziej Aly, pobiegłam do namiotu i wskoczyłam w obie przyjaciółki zamykając jak najszybciej namiot po czym musiałam uciszyć wstające dziewczyny, zatykając im usta dłońmi, a gdy te patrzyły na mnie jak na wariatkę spytałam:
- jeżeli żadna z was nie przysyłała tu znajomego żeby mnie nastraszył to zamknijcie mordy - wyszeptałam. W ułamku sekundy ich wyrazy twarzy zmieniły się prawie równocześnie w przerażone.≈≈≈
Odważyłyśmy się wyjść z namiotu dopiero po kilku godzinach, od razu zjadłyśmy coś na śniadanie i przebrałyśmy się w stroje kąpielowe po czym poszłyśmy nad nasze jeziorko, Aly położyła się na ręczniku i mimo godziny 16 zaczęła się opalać, a ja z Has wbiegłyśmy do lodowatej wody i zaczęłyśmy się chlapać jak małe dzieci. Jednak co mnie niepokoiło to to uczucie i ta osoba w lesie. Ten wypad przestawał się robić zabawny, zaczynało się robić strasznie.
<-<--->->
Ta książka robi się nudna, ja wiem, ale zaczekajcie, niedługo się akcja rozwinie, obiecuje