- oh tak, 26 czerwca, w końcu wakacje, można spać do południa - rzuciła na wchodnym moja przyjaciółka Alysa po czym zaczęła rozglądać się po pokoju, zaraz za nią wpadła Hasley, moja druga przyjaciółka. Ja kompletnie zmarnowana siedziałam przy biurku leżąc głową na nim. Dziewczyny obudziły mnie swoim przyjściem, nie wiem nawet kiedy zasnęłam. Ta noc była dla mnie straszna, wieczorem pokłóciłam się z nami, poszło o to że przed wyjściem na uroczystość w szkole nie umyłam garów. Nami tak się wkurzyła że wyszła z domu dzięki czemu zostałam sama, do jej powrotu siedziałam skulona w rogu kuchni płacząc, a gdy tamta wróciła przeprosiłam ją po czym dalej się marząc poszłam do pokoju i siadłam przy biurku, długo wyklinałam w myślach swój naszyjnik i dalej nie pamiętam co się działo..
- ziemia do t-rexa! - przed oczami ręką machała mi Alysa, czym wyrwała mnie z zamyślenia. Przeciągnęłam się, i popatrzyłam na każdą ścianę z osobna po czym wstałam.
- to gdzie dzisiaj idziemy? - Hasley udawała że bije się z powietrzem - las? te ruiny na skraju wsi? boisko? łąk-- - przy próbie zadania ciosu "przeciwnikowi" nogą czarnowłosa wywinęła piruet i wylądowała twarzą na podłodze, a ja z Alysą od razu wybuchłyśmy śmiechem. Podeszłam do dziewczyny i pomagając jej wstać powiedziałam:
- żebyśmy tylko nie musiały najpierw iść odwiedzić pani Winston - ona się uśmiechnęła i rzuciła:
- nigdy więcej do niej nie pójdę - rozumiałam jej niechęć do miejscowej lekarki. Gdyby zrobiła mi to co zrobiła jej kilka miesięcy temu też nigdy bym tam już nie poszła. Staruszka dawno powinna była pójść na emeryturę, mimo tego dalej stawiała coraz mniej trafne diagnozy, tyle co Hasley przez nią to chyba nikt się po szpitalach nie najeździł. Zamiast powiedzieć jej że po prostu musi coś wcierać w ranę, ona powiedziała że Has jest śmiertelnie chora i ona nie wie czym to leczyć.
- myślę że ruiny to dobry pomysł - powiedziałam, na co Hasley pokiwała głową, a Alysa już czekała przy drzwiach od pokoju. Szybko wrzuciłam do torby kilka książek, kartki i ołówek oraz gumke i wyszłyśmy.≈≈≈
Alysa siedziała na trawie na zewnątrz i coś czytała starając się robić notatki, kiedy ja i Hasley w środku ruin jakiejś starej wymazanej przez graficiarzy fabryki się biłyśmy uważając by nie zrobić drugiej nic poważnego. Gdy po raz 7 Hasley zrobiła unik podcięłam jej nogi, przez co ta się wywróciła.
- idziemy coś zjeść? - spytała wstając.
- jasne - odpowiedziałam gdy ona się otrzepywała z brudu. Wyszłyśmy kompletnie zapominając o Alysie. Przypomniałyśmy sobie o niej dopiero gdy usłyszałyśmy pisk. Biegiem wróciłyśmy do dziewczyny i nie wiem kto był najbardziej zaskoczony. Alysa siedziała na ziemi gotowa by wstać, ja i Hasley stałyśmy za nią, a naprzeciwko nas stali Chalie i Adam. Bliźniacy, którzy byli swoimi przeciwieństwami, ale chyba umieli mówić sobie w myślach. Wydawało się jakby czas się zatrzymał, Chalie patrzyła to na nas to na Alyse, a Adam wydawał się zdezorientowany. W końcu Chalie się odezwała:
- to nasz teren idiotki - wycedziła przez zęby - my byliśmy tu pierwsi!
- nie prawda! - krzyknęła Hasley
- dziewczyny nie kłóćcie się - Adam starał się opanować sytuację
- A może chcecie się bić? - dziewczyna o długich ciemnorudych włosach podeszła do mnie. To że cały czas próbowała wszcząć bitke było strasznie irytujące, więc tylko przewróciłam oczami i odepchnęłam brązowooką kilka centymetrów dalej.
- chodź Alysa, nie denerwujmy ich, musimy jeszcze coś zjeść i przygotować się na ognisko - o tym drugim przypomniałam sobie w ostatniej chwili. Co roku była niepisana tradycja szkolna że uczniowie w wieku od 12 do 16 lat zbierali się na ognisko, było tak już od pokoleń. Dodatkowo w tym roku miało być drugie podobne ognisko tylko że zbierało się na nim całe miasteczko. Dzieci siedziały pod opieką dorosłych, a reszta balowała. Takie ognisko odbywało się raz na 4 lata.- to gdzie idziemy zjeść? - blondwłosa spytała podchodząc do mnie i Has.
- może do mojej mamy? Uwielbiacie jej kuchnie - Hasley powiedziała nim zdążyłam pomyśleć, ja i Alysa przytaknęłyśmy i całą trójką skierowałyśmy się do domu zaproponowanego przez Hasley.≈≈≈
- ale to było pyszne - sapnęła Alysa rozkładając się na krześle.
- czemu zawsze pani wychodzą takie pyszności, pani Winnet? - spytałam po zjedzeniu trzech dokładek zupy wciśniętych nawet nie wiem gdzie. Mama Hasley tylko się na to uśmiechnęła. Sama dziewczyna zwiała w pół drugiego talerza by przejrzeć swoją szafę zostawiając mnie i Alysie dojedzenie reszty garnka.
- jak się pani czuła podczas swojego pierwszego szkolnego ogniska? - mimowolnie wymsknęło mi się z ust, jednak po wypowiedzeniu tych słów popatrzyłam na kobietę z zaciekawieniem.
- trudno powiedzieć, to było dawno temu - przeczesała ręką odziedziczone przez córkę kruczoczarne włosy - pamiętam że byłam bardzo podekscytowana, w sumie jak za każdym razem. - dodała, po czym idealnie do kuchni wpadła nasza przyjaciółka.
- to co laski? Lecimy szukać stroi? - wypaliła.
- jasne! - Alysa od razu skoczyła na nogi, ja też, dalej napchana obiadem, po raz kolejny podziękowałam za posiłek i z dziewczynami wyszłyśmy z domu Has po czym skierowałyśmy się do bardziej sklepowej części miasteczka.
- jak myślicie, jak będzie? - spytała Hasley.
- pierwszy raz jest najciekawszy - odpowiedziała Alysa. Była starsza od nas obu o kilka miesięcy dzięki czemu załapała się na ognisko już rok temu. Mimo że wypytywałyśmy ją szczegółowo ona na prawie nic nie odpowiedziała. W tym roku to nas będą wszyscy wypytywać. Po kilkunastu minutach doszłyśmy pod sklep i weszłyśmy do środka po czym zaczęłyśmy przymierzać jakieś ubrania oceniając się nawzajem. Nasze ubrania były różne, od bluz z kapturami i dresów, przez sukienki z młodości naszych rodziców aż po kostiumy na bal przebierańców. Gdy już zaczynało się ściemniać w końcu wybrałyśmy to w czym miałyśmy iść na tą uroczystość. Alysa miała ubrane jasne jeansy, czarne trampki i różową bluze z jakimś cytatem i chmurką. Hasley wybrała szarą koszulkę z krótkim rękawem, ciemne dresy, biało żółte buty, a w pasie miała przewiązaną bluzę w odcieniu tego samego żółtego co buty. Ja natomiast ubrałam czerwone trampki, dresy troszkę jaśniejsze od tych które miała Has i białą koszulkę, w rękę wzięłam sobie bluzę którą dziewczyny uznały że muszę mieć ale nie pozwoliły mi jej zobaczyć zanim nie zapłacimy. Gdy to zrobiłyśmy okazało się że za kilkanaście minut zaczyna się ognisko więc pędem prawie wywalając się o siebie nawzajem pobieglysmy na miejsce. Dotarłyśmy tam na czas, bardzo zdyszane, ale na czas. Alysa od razu zbiła piątkę z kilkoma osobami które musiała poznać na zeszłorocznym ognisku. Ja i Has jakby wogóle się tym nie przejęłyśmy, widziałam kilku uczniów których wogóle nie znałam, a serce łomotało mi w piersi na myśl że w końcu tu jestem. Jestem ja i moje przyjaciółki.«-«---»-»
Hejka kanapeczki! Tu lps3 z przeszłości. Gdy to pisze jest połowa marca (uro zuzu) ale wiem że będę to publikowała dopiero w wakacje więc tu miejsce na notke lps3 z teraźniejszości:
A więc tu jestem, nie na profilu lps3 ale jestem. Mam jeszcze pół rozdziału w zapasie więc muszę się brać za pisanie xD miłego dnia kanapeczki