8

6 2 4
                                    

Szelest. Kolejny. Po czym jeszcze kilka i nagle ten charakterystyczny odgłos. Wołanie o pomoc. Miękki kobiecy głos w oddali krzyczał by mu pomóc, jednak ja słyszałam go tak dobrze jakby był zaraz obok namiotu. Wybiegłam nie wiem jak już ubrana i zaczęłam przedzierać się przez krzewy. Słyszałam głos coraz wyraźniej. Zbliżałam się do celu i wtedy napotkałam przeszkodę. Bagno, nie przypominałam sobie by kiedykolwiek w tych okolicach było bagno, całe stopy oblepiły mi się błotem i były tak ciężkie że ledwo szłam i wtedy to zauważyłam. Koniec bagna. Doszłam tam o wiele szybciej niż myślałam, może to dlatego że nie miałam na nogach opatrunków? Sama nie byłam pewna jak zniknęły. Podbiegłam wolna od balastu bagna do krawędzi urwiska, a tam nad przepaścią, dosłownie nad, nie ma brzegu, jakby dryfowała w powietrzu rozmazana postura mojej rodzicielki.
- Jiren! Chodź tu do mnie! - usłyszałam jak mnie woła i w dodatku pamiętała jak mam na imię! Po prawie 10 latach! Zrobiłam krok w tył, po czym wzięłam rozpęd i skoczyłam nad urwiskiem. Obraz mamy się rozpłynął, a ja zaczęłam spadać, w panice zamknęłam oczy, jednak gdy moje ciało dotknęło ziemi otworzyłam je. Leżałam bezpieczna w namiocie, nie padał deszcz, a Aly i Has chyba właśnie się obudziły. To był tylko głupi sen, nigdy już nie spotkam mamy, a przynajmniej nie szybko.

≈≈≈

- Jak dobrze że wysuszyłyśmy patyki już przedwczoraj, wczoraj przecież by się nie dało - Aly miała dzisiaj chyba dobry humor, zostawałyśmy tu jeszcze dwa dni, ale dzisiaj chciałyśmy zrobić ognisko, planowałyśmy to jeszcze pierwszego dnia. Z samego rana Has zmieniła mi opatrunek i wyciągnęła cebulę spod bandaży a Aly poszła znaleźć kamienie by ogień nie wyszedł spod kontroli. Teraz w połowie drogi do jeziora leżał okrąg z kamieni. A w środku bylo ułożone już wszystko na ognisko. Od kąd wyszłam z namiotu zdawało mi się że czuję silny zapach benzyny, uznałam jednak że to może przez to że nic nie czuje przez zatkany nos mam halucynacje zapachowe. Usiadłyśmy dookoła kręgu z kamieni i zaczęłyśmy próbować uratować mokre zapałki. Potem jednak okazało się że Aly ma w torbie zapalniczkę swojego ojca co uratowało nasze plany, do wieczora gadałyśmy przy ogniu a później zgasiłyśmy ognisko wodą z sadzawki nabraną w pustą butelkę. Wróciłyśmy do namiotu, ogarnęłyśmy w nim trochę i położyłyśmy się spać.

≈≈≈

Nagle się obudziłam, nawet nie było północy, ale na zewnątrz było jasno i gorąco. Coś mi nie pasowało. Wyszłam ze śpiwora i popatrzyłam na dziewczyny. Nasze torby leżały jakby ktoś je spakował chociaż nie przypominałam sobie, by którakolwiek z nas to robiła. Postanowiłam że jeszcze na chwilę się zdrzemnę. Oczy mi się kleiły. Ziewnęłam i wtedy dopiero to poczułam. Powietrze było pełne dymu! Skoczyłam na równe nogi i wypadłam jak strzała z namiotu, calusieńki las dookoła płonął, ogień był wszędzie. Obudzilam dziewczyny i krzyknęłam "pali się", w panice wybiegłyśmy z namiotu i miałyśmy lecieć ochronić się w jeziorze, gdy zobaczyłam coś strasznego, ono też płonęło. To dlatego czułam rano benzynę, ktoś musiał spowodować pożar specjalnie. I wtedy pierwszy raz przyszła mi do głowy myśl że ktoś próbuje się mnie pozbyć. Wbiegłyśmy gęsiego w las i zaczęłyśmy się przedzierać między rozżarzonymi gałęziami i spalonymi do cna krzewami. Po jakimś czasie dopadłyśmy się miejsca w którym się nie paliło, las jeszcze był mokry po wczoraj więc na 100% ktoś podłożył ogień. Zaczęłyśmy iść w ciszy, dalej obok siebie do najbliższego brzegu lasu. Gdy już prawie dochodziłyśmy dało się usłyszeć helikopter. Zaczęła się akcja gaśnicza.

≈≈≈

- ale my nic nie zrobiłyśmy! Byłyśmy tylko na nocowaniu w lesie gdy komuś zachciało się nas spalić! Po co miałybyśmy próbować się zabić?! - Alysa zawzięcie broniła naszej niewinności przed policją. Hasley płakała wtulona w swojego ojca, a nami nawet nie zaszczyciła nas swoją obecnością. Był środek nocy, co się jej dziwiłam, do pracy miała jutro na 5 a przecież jej było obojętne czy żyje czy nie. Byłyśmy w sąsiedniej wsi, mieli nas odwieść do domu jutro rano, a aktualnie policja podejrzewała nas o podpalenie. Poza funkcjonariuszami policji była tutaj straż pożarna oraz przyjechała też służba medyczna, która właśnie robiła mi porządny opatrunek na nogi oraz ręce. Poza tymi wszystkimi osobami przyjechali rodzice Hasley, ojciec Aly z jego nową dziewczyną i kilku dziennikarzy, tylko robili zdjęcia bo policja nie pozwoliła im nas przepytywać zanim nie złożymy zeznań. Ta noc zapowiadała się naprawdę długa.

<-<--->->

Heloł kanapeczki, tak jak obiecałam coś się działo, pierwsza większa akcja tych pechowych wakacji Jiren.

[ZAWIESZONE] Patrząc w gwiazdy (Jiren's holiday story) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz