ŻYCIE LUBI RZUCAĆ KLODY POD NOGI NAWET GDY NIC NIE ZROBIŁEŚ

424 9 1
                                    

Louisa oczy były ledwie otworzone a ciało. Ciało było osłabione do granic możliwości. Według lekarzy był to cud że chłopak wciąż przez te ostem lat ciągle jest w takim stanie, jednak wszyscy widzieli że to nie potrwa długo. Puki nie znajdzie się dawca Louisa głos, a w sumie szept pozostanie taki jak przez ostatnie lata. Minęło tyle czasu od kiedy ostatni raz był na zewnątrz o własnych siłach. Potrzebował szpiku na już, jednak nie było to takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Bo Louis miał ten konkretny szpik, ten unikalny. Ten którego brakowało. Jego mama powiedziała mu że lekarze dają mu maksymalnie jeszcze pół roku a ten tylko pokiwał głową. Nie był w stanie wykrzesać z siebie więcej. Mama wyszła. Nie mogła być tu ciągle. Większość dnia Louis spędzał sam więc jakie było jego zdziwienie gdy po otworzeniu lekko oczu na krześle obok siedział mały chłopiec machający nóżkami.

- Co tu robisz? - zapytał cicho. Nie przeszkadzało mu to. Był po prostu ciekawski. To było inne, nowe i chociaż odrobinę interesujące. On wiedział że nie może tak po prostu gadać z chłopcem jednak co mu zrobią? On już i tak nie ma nic do stracenia. Jedynymi osobami które go odwiedzały byli jego rodzice i rodzeństwo. Poza tym najmłodszym bo oni myśleli że Louis studiuje gdzieś daleko i z tego nie mogą go widzieć. Że to przez to dostają od brata tylko przekazywane całusy.

- Uciekłem - powiedział machając nogami - co ci jest?

- Chciałbym wiedzieć mały.. komu uciekłeś?

- Wujkowi, chciał mnie zabrać na szczepienie - i wtedy do sali wszedł chłopak z kędziorkami na głowie. Zielone oczy mieniły się a nieśmiały uśmiech wdarł się na twarz ukazując dołeczki.

- Najmocniej przepraszam - podszedł bliżej patrząc na niego z lekkim przerażeniem. Nigdy nie patrzył na nikogo z tak wielkim przerażeniem. Chłopak wyglądał jakby nie żył. Jakby nie było już dla niego ratunku.

- Nic się nie stało - mówił dalej cicho. Mówienie było dla niego ogromnym wysiłkiem. Nie wiedział kiedy ostatnio mówił coś na głos.

- Mały urwis. Boi się igieł i uciekł - zaśmiał się a Louis obdarzył go delikatnym uśmiechem.

- Też boje się igieł, nie znoszę tego że codziennie mam z nimi deczynienia - zaśmiał się. Harry nie wiedział co ma jeszcze powiedzieć. Zazwyczaj nie przejmował się losem innych, jednak teraz. Teraz było inaczej. Było mu przykro że po prostu to wszystko tak wygląda.

- Jestem Harry - chciał wyciągnąć do niego dłoń jednak w porę się powstrzymał.

- Louis, idźcie na szczepienie Harry.

- Ale ja nie chce - powiedział Alex z założonymi rękami.

- Słuchaj mały, jeśli chcesz być zdrowy to musisz się zaszczepić. Pewnie jak tak się stanie to wujek weźmie cię na lody albo coś innego - chłopczyk spojrzał na Harrego z świetlikami w oczach.

- Pójdziemy? - pisnął.

- Pójdziemy, dziękuję za pomoc - zwrócił się do Louisa. Chłopak miał łysą głowę, cienie pod oczami i strasznie bladą twarz. Jednak nawet teraz Harry mógł stwierdzić że chłopak wyglądałby cudownie. Zastanawiał się jakie ma oczy, jednak było to dla niego zagadką. Było to dla wszystkich tajemnicą. Bo chłopak nie otworzył ich w pełni od kilku lat. Kiwnął do chłopaka i wyszedł z pokoju. Louis zamknął oczy z zamiarem zaśnięcia. Tak też się stało. Obudził go dźwięk otwierania drzwi. Stanął w nich ktoś kogo kompletnie się nie spodziewał. Jego przyjaciel który wyprowadził się sześć lat temu. Długo nie widział się z Zaynem, ale mimowolnie uśmiechnął się na jego widok. Chłopak podszedł do jego łóżka nie mogąc się nadziwić że leży na nim ten sam chłopak z którym kiedyś podpalał garaże. Nie byli z tego dumni ale była to dla nich forma rozrywki. Później Louis trafił do szpitala, Zayn się wyprowadził z rodziną na drugi koniec kraju a chłopak tam został. Z czasem przestał odzywać się do przyjaciela. Gdy Zayn przyjechał do miasta chciał zobaczyć się z byłym przyjacielem, więc poszedł do niego do domu. Jednak gdy otworzyła mu Lottie powiedział że wyrosła i wypiękniała, co było prawdą i spytał o Louisa. Ta wiedziała że będzie to ciężka rozmowa, nie odpowiedziała mu na początku chcąc aby chłopak nie dostał szoku od razu. Zaprosiła więc go do środka, niewiele się zmieniło. Było to spowodowane jednak tym że wszystkie pieniądze szły na drogie leki Louisa, jednak nikt nie narzekał. Chcieli go z powrotem w domu. Chcieli kiedyś jeszcze zobaczyć jak chłopak chodzi, śmieje się, tańczy, żyje pełnią życia. Więc gdy Zayn usiadł, a Lottie podała mu kawę o którą prosił dziewczyna wyjęła karty spad stołu. Były to karty szpitalne Louisa, każde wyniki i wszystko. Zayn spojrzał na nią zdziwiony nie rozumiał o co chodzi.

LOVE WINS ONE SHOOTS LARRY STYLINSONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz