Możemy porozmawiać?

146 24 3
                                    

– Ostrożnie mamo, tutaj są schodki – Seonghwa podparł rodzicielkę ramieniem, delikatnie unosząc ją na wysokość wzniesienia.

– Dziękuję. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do zmiany otoczenia – posłała mu przepraszający uśmiech – Ile tutaj zostaniemy? – obróciła się, omiatając dzielnicę wokół hotelu wzrokiem.

– Około tygodnia. Zależy, jak dobrze będziesz się rehabilitować po operacji. Jeżeli trzeba będzie dłużej, przedłużę rezerwację – odparł, stając obok niej. Jego mama pokiwała głową z nieobecnym wzrokiem, łapiąc się nieświadomie za nadgarstek, w który zawsze miała wbity wenflon.

– To już jutro, hm?

– Wszystko będzie dobrze mamo. Musi być. Mamy tylko siebie – uśmiechnął się do niej promiennie, ponownie przenosząc jej ciężar przez schodek. Byli już na ostatnim stopniu, kiedy na zajazd wjechał autokar wycieczkowy.

– Jeju, patrz. Chyba jakaś wycieczka do nas przyjechała – kobieta wskazała palcem na pojazd, który Seonghwa obrzucił niechętnym spojrzeniem.

Już miał zacząć karcić mamę, że powinna odpoczywać, a nie zajmować się jakimiś wycieczkami, kiedy kątem oka wychwycił nienaturalny kolor włosów wysiadającej z autokaru osoby.

Obrócił się gwałtownie i prawie sam potknął o schodek, gdy zobaczył, że z zaparkowanego pojazdu wysiada nikt inny, jak Hongjoong, a za nim Wooyoung.

–––

– Wow, całkiem ładny hotel jak za taką cenę – Hongjoong obrzucił spojrzeniem budynek, kiwając z uznaniem głową.

– Co nie? Naszukałem się, ale warto było – uśmiechnął się, ciągnąc go za rękę – Chodź, pomożesz mi przenieść walizki.

Niebieskowłosy przewrócił oczami, ale z uśmiechem podążył za nim. Podzielili się bagażem po równo, a starszy wziął jeszcze konwalię, bo Wooyoung nie miał już rąk na trzymanie kwiatka.

W takim podziale ruszyli do wejścia, niezdarnie pokonując olbrzymie schody i klnąc na walizki, które niejednokrotnie wypadały im z rąk w trakcie tej krótkiej przeprawy.

– Mogliby... zrobić tutaj windę... na przykład... – wysapał jasnowłosy, z trudem wciągając walizkę na ostatni stopień.

– Tutaj się... akurat... zgodzę – odparł Hongjoong, również dysząc niekontrolowanie. Normalnie był specem od sportów, ale wyprawa z siedmioma walizkami, kwiatkiem i spoconymi dłońmi wyraźnie go przerosła.

Wtoczyli się do holu, chcąc jedynie odebrać klucze i pognać do pokoju, żeby rzucić się na posłanie i odpocząć chwilę po przeżytej przed chwilą mordędze.

Całą wizję odpoczynku zakłóciła jednak jedna sylwetka, która ze skrzyżowanymi rękoma siedziała na ławce przy recepcji.

Zarówno jeden, jak i drugi, stanęli jak wryci, gdy ją ujrzeli, nie do końca wiedząc, czy to halucynacja po wnoszeniu tutaj tych piekielnych walizek, czy skutek odwodnienia.

Szybko przekonali się jednak, że to nie żadna iluzja, gdy siedzący chłopak wstał, po czym skierował się w ich stronę.

– Was się tutaj nie spodziewałem.

– S-Seonghwa?! – krzyknęli jednocześnie, cofając się o krok do tyłu.

– No? A kto. Co, nie poznajecie mnie? – czarnowłosy uniósł brew do góry, wyraźnie zdziwiony ich zachowaniem.

Hongjoong zrobił jeszcze jeden krok do tyłu, mrugając gwałtownie.

– Wooyoung, ja chyba zjadłem jakieś grzyby.

language of flowers - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz