Pójdziesz ze mną na bal?

412 28 15
                                    

– Impreza? – Odchylił się na krześle, przygryzając plastikową rurkę z jego ukochanego mleka czekoladowego. Już dawno je skończył, ale nie chciało mu się wstawać do kosza, więc teraz po prostu żuł plastik, słuchając rozmowy swoich przyjaciół.

– No, Wooyoung robi melanż, bo jego starzy wyjeżdżają na rocznice małżeństwa, czy jakoś tak – Yeosang odsunął się lekko od Yunho i odwrócił twarz w jego stronę – Wbijasz?

Nie odpowiedział, żując powoli słomkę. Zasyczał cicho, kiedy przypadkiem ją przegryzł i ugryzł się niechcący w język.

– Nie wiem. Mam po co tam wpadać w ogóle? Kto tam będzie?

– Dobre pytanie. Z tego co wiem, ma być na pewno Jeonghan, Jongdae, Kai...

– Żadnego z nich nie znam.

– To nic, my tam będziemy. Ach! Zapomniałbym – rozszerzył lekko oczy – To impreza dla par.

– Hę? – wyprostował się – Nie sądzisz, że powinieneś o tym wspomnieć ciutkę wcześniej? Jakby, no nie wiem, na samym początku tej rozmowy? – obrzucił go zirytowanym spojrzeniem, po czym kontynuował, nie dając mu dojść do słowa – Więc sprawa sama się rozwiązała. Po prostu nie idę.

– Eeeeh? – Teraz to Yunho zabrał głos – Migasz się od każdej imprezy, ostatnio też mówiłeś, że nie chcesz i obiecałeś, że pójdziesz na następną. To jest ta następna, Hongjoong. Ile razy nas jeszcze będziesz spławiał?

– Ale to impreza dla par, a ja nie dość, że nie mam nikogo, to jeszcze nikt mi się nie podoba. Nawet gdybym chciał, to nie za bardzo mam jak tam iść.

– Znajdź kogoś. Ktokolwiek się nada.

– Tsk. Łatwo ci mówić, masz Yeosanga – odburknął, ale tamten puścił to mimo uszu.

– To jak, będziesz? – Zarówno Yeosang jak i Yunho popatrzyli na niego wyczekująco, na co on westchnął ciężko.

– Nic nie obiecuje.

– Tyle nam wystarczy – Uśmiechnęli się, po czym wstali z ławki – Zaraz koniec przerwy. Skończyłeś pić? Jak tak, to chodźmy już pod klasę – Skinął w odpowiedzi głową i zgniótł trzymany w ręce karton.

Impreza dla par, hmm...

–––

– Dzisiaj dzień rodziców?! – Hongjoong wydarł się na całą klasę, ściągając na siebie uwagę wszystkich osób w pomieszczeniu – Czemu mi nic nie powiedziałeś?

– Bo nie pytałeś? I nie drzyj się tak, ogłuchnę zaraz – Zirytowany chłopak przyłożył rękę do ucha, żeby choć trochę stłumić wrzaski niebieskowłosego.

– Srałeś, nie pytałeś – odciął się – Za ile kończymy?

– To jest ostatnia lekcja.

– Dobra. Po prostu pobiegnę do kwiaciarni kupić mamie jakieś kwiatki i będzie po sprawie. Ojciec pewnie nic nie chce jak zwykle.

– Tyle?

– A mam jakiś inny wybór? Zapomniałem o tym na śmierć, żaden prezent mi nie dojdzie, a stacjonarnie nie kupię nic fajnego, więc szkoda hajsu – Wzruszył ramionami i odwrócił się, dając znak, że to koniec rozmowy.

Nie mógł skupić się na lekcji, która jak na złość mijała chorobliwie powoli. Kiedy w końcu usłyszał upragniony dzwonek, zerwał się gwałtownie, porwał swoją torbę z wieszaka i pognał do drzwi.

language of flowers - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz