Powiedz mi prawdę

184 23 0
                                    

– Hongjoong...?

Wooyoung obserwował z daleka, jak jego obiekt westchnień wychodzi z kwiaciarni.

Za nim z kolei nikt inny, jak jego najlepszy przyjaciel.

– On miał być w domu... a Seonghwa ponoć go nie cierpi – wyszeptał, czując narastającą w nim rozpacz – Więc dlaczego...?

Stał skamieniały w miejscu, nie do końca wiedząc, co robić.

Chciało mu się płakać. Jego najlepszy przyjaciel i chłopak, który mu się podoba, spotykają się za jego plecami. Akurat oni. Przecież gorszego zestawienia nie dało się tutaj ułożyć.

Potrząsnął głową.

Teraz nie był czas na załamywanie się. Najpierw musi szczerze porozmawiać z Hongjoongiem i dowiedzieć się, co jest grane. Nie może wydawać werdyktu bez całkowitego rozeznania się w sytuacji.

W końcu... Nic lepiej nie rozwiąże problemu, niż rozmowa. Prawda, Hongjoongie?

–––

– Wooyoung! Tutaj! – Hongjoong pomachał do niego z uśmiechem, co tamten od razu odwzajemnił.

– Hej, Hongjoongie. Czekałeś? – zapytał, na co niebieskowłosy potrząsnął przecząco głową.

– Dopiero przyszedłem. To co, idziemy?

– Znowu nie masz zamiaru mi powiedzieć gdzie, prawda?

Hongjoong spojrzał się na niego z szeroko otwartymi oczami, udając zaskoczenie.

– Jeju, skąd wiedziałeś?! – wykrzyknął pseudo-przejętym tonem, przez co Wooyoung wybuchł śmiechem.

– Tak jakoś. No ale dobra, prowadź. Pójdę z tobą wszędzie, ale nie ukrywam, że miło by było gdybym jutro nie rzygał – rzucił żartobliwie, a w odpowiedzi usłyszał perlisty śmiech Hongjoonga.

– Dobra, dobra. Tamta sytuacja to był absolutny wypadek. A teraz chodź już – chwycił go za rękę i pociągnął w odpowiednim kierunku.

Wooyoung uśmiechnął się pod nosem, czując ciepłą dłoń Hongjoonga. Wiedział, że po dzisiejszym dniu być może już nigdy jej nie poczuje, więc ścisnął ją lekko, w milczeniu ciesząc się ich ostatnimi chwilami.

–––

– Poważnie? Kimbap?

Stali właśnie przed budką z tradycyjnym koreańskim jedzeniem. Byli na obrzeżach miasta, jakieś 40 minut drogi od ich pierwotnej lokalizacji. Właśnie przez to Wooyoung myślał, że Hongjoong pokaże mu jakąś fancy, nieznaną restaurację z zagranicznym żarciem, skoro ciągnął go tu przez pół miasta.

A on.

Kupił mu kimbap.

Taki, jaki mogą dostać na każdym kroku w Seulu.

– Nie narzekaj. Jak zjesz, to zobaczysz, czemu cię tu przytargałem. Proszę – podał mu starannie zapakowaną paczuszkę kimbapu. Sam wziął swoją, podziękował starszej pani, po czym ponownie chwycił Wooyounga za rękę.

– Chodź, pokaże ci coś.

Blondyn nie miał zielonego pojęcia, dokąd idą. Znowu.

Mimo to dał się poprowadzić na niedaleki szczyt, który, zupełnie odludniony, górował nad pojedynczymi budynkami przedmieścia.

Wspinaczka bardzo dała mu się we znaki, więc zdyszany puścił dłoń starszego i oparł ręce na kolanach.

– To... to tutaj? Po co wchodziliśmy aż na sam... szczyt...

language of flowers - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz