*Specjalny Rozdział*

1K 49 17
                                    

*wersja gdyby wszyscy przeżyli*

W Dolinie Godryka nigdy nie było spokojnie. Od małego rodzina Potter i Edvane roznosiła tą wioskę. Tym razem było jednak inaczej, grupa podstarzałych już przyjaciół siedziała jak za dawnych lat, nad pewnym urwiskiem w lesie. Tym razem jednak Atria i Syriusz się nie wyzywali, Remus nie bał się o Lauren, a James nie denerwował Lily, chociaż nie. James Potter nawet na starość denerwował swoją żonę jak tylko mógł.

- Potter! Na prawdę zaraz ci przyłoże - powiedziała rudowłosa, lekko siwiejąca już Lily.

- No ale o co tyle krzyku? - zapytał James spoglądając na Syriusza.

- Jak to o co?! Nasze wnuki zostaw w spokoju! - lamentowała kobieta, wiedząc do czego jej mąż przekonał najstarszego z ich wnucząt.

- Jak dobrze że Ilinora nie przychodzi tak często z Kaiem i Miraną, Syriusz zrobiłby z nich Huncwotów, pokolenie trzecie - zaśmiała się Atria opierając się plecami o tors męża.

- Bo to wcale nie jest tak że już z nich zrobili - zaśmiał się Remus - Wasze dzieci wiedziały na co się pisza, nie to co nasz Ray

- Ale Kałamarnice muszą okiełznać! - wymamrotał Syriusz - Jak ich dziadek!

- To był Kraken ośle - zaśmiała się lekko Lauren, przypominając sobie stare czasy.

Trzy starsze pary, które tyle przeżyły, wojnę, zdradę, miłość, przyjaźń, rozczarowanie. Po tylu latach zaznały spokoju. Chociaż z Huncwotami nigdy nie było spokojnie, już za czasów Hogwartu Lily, Atria i Lauren nabawiły się niezłych nerwów. Jednak najwspanialsze dla nich były właśnie te chwile, kiedy mogli siedzieć razem, i wspominać.

- Kraken czy nie Kraken jest moja i kropka!! Corvus tego nie zrobił, a mu tłumaczyłem jak ma się nią opiekować to czas na Kaia albo tych dwóch - wytłumaczył Black, przewracając oczami.

- Ci dwaj mają imiona. Widać że demencja cię łapie, Łapciu - poklepał go po plechach James.

- Zaraz cię klepne łosiu - mruknął mrużąc groźnie oczy.

- Dobrze że Wayne i Cole są po babci - zaśmiała się Atria wstając powoli z nad urwiska - Chodźcie, bo nasze łajzy i ich łajzy miały się wreszcie zjawić - powiedziała kobieta chwytając swojego męża pod ramię.

Gdyby ktoś powiedział kilkadziesiąt lat temu Atrii że będzie siedziała we własnym ogrodzie wraz z dziećmi, wnukami i tym samym, aroganckim Syriuszem Blackiem, wyśmiała by tę osobę. Jednak teraz widząc całą swoją rodzinę w jednym miejscu czuła się najszczęśliwszą staruszka na świecie. Ilinora i Adrian z bliźniakami którzy byli tak podobni do rodziców, Corvus i Cornelia z trójką dzieci tak podobnych do dziadków. Przyglądała się bawiącym wnukom popijając herbatę kiedy ktoś do niej podszedł.

- Babciu - usłyszała delikatny głosik Lydi, córki Corvusa

- Co się stało promyczku? - zapytała odkładając filiżankę na stolik.

- A czy jak ja będę w Hogwarcie będę jak ty? - zapytała wdrapując się na kolana staruszce.

- Lepiej nie młoda - zaśmiał się Corvus podchodząc do mamy i córki - Babcia była bardzo dziwna - wytłumaczył na co kobieta przewróciła oczami.

- Nie słuchaj go, tata plecie bzdury- powiedziała Cornelia - Ważne żebyś była taka jaka chcesz - uśmiechnęła się promiennie do córki.

- Skoro tak! To chce być jak babcia Atria! - powiedziała drobna dziewczynka uśmiechając się zadziornie, a jej niebieskie oczka zaiskrzyły blaskiem.

Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz