Rozdział 10

3K 140 113
                                    

Lauren Edvane nie umiała dochować tajemnicy. Było to czymś o czym jej młodsza siostra zawsze zapominała. Dziewczyna po prostu nie umiała zachować, czegokolwiek co ona jej mówiła, dla siebie. Tak było i tym razem. O wiadomości że Atria i Syriusz prawie się całowali wiedziała już Lily. Był to przypadek, gdyż blondynka uczyła się z Evans na sprawdzian i sama wypaliła z tą historią.

- Nie gadaj! - prawie krzyknęła Lily. Powstrzymało ją tylko to że była w bibliotece wraz z krukonką.

- Ciii, nie wszyscy muszą wiedzieć. Najlepiej nikomu o tym nie mów. Mam za długi jęzor - zaśmiała się żałośnie Lauren.

- Słowo gryfonki że nikomu nie powiem - powiedziała ruda kładąc rękę w miejsce gdzie znajdowało się serce. Godzinę później dziewczyny rozeszły się do pokoi wspólnych. Lily wręcz wbiegła do swojego dormitorium gdzie zastała Dorcas.

- Meadows! Jesteś, świetnie - krzyknęła rzucając torbę w kąt pokoju.

- Lily.. wszystko dobrze? - zapytała zmartwiona brunetka odkładając książkę która czytała.

- Ba! Nawet lepiej - zaśmiała się rzucając na łóżko przyjaciółki.

- James ma na ciebie zły wpływ, pani prefekt - powiedziała Dorcas unosząc kąciki ust ku górze - A teraz gadaj co się stało ruda - mruknęła trącając przyjaciółkę w bok.

- Atria i Syriusz się prawie całowali - prawie krzyknęła lecz zatrzymała ją ręką brunetki na jej ustach.

- Coś ty powiedziała Evans? - zapytała zszokowana Dorcas zabierając rękę z ust dziewczyny.

- No że Atria prawie całowała się z Syriuszem. Ale James im przeszkodził - mruknęła zła.

- Na brodę Merlina - szepnęła - Nasz "zakład" skończy się szybciej niż przewidywaliśmy - zaśmiała się na wspomnienie nocki u bliźniaczek Edvane.

Atria jednak nie podzielała entuzjazmu swojej siostry. Była wręcz zdziwiona zachowaniem swoim i przyjaciela. Dziewczyna czekała w lochach na ostatnią lekcje tego dnia, eliksiry że ślizgonami. Pod salą stało tylko kilka osób z domu węża, ona no i Syriusz.

- Gdzie oni wszyscy są? Jak ja się spóźniam to wielkie halo wszyscy robią, ale oni to mogą!

Burczał pod nosem obejmując dziewczynę w tali. Jak na zawołanie usłyszeli krzyk że strony korytarza.

- Łapy precz od mojej kuzyneczki, Łapo! - wrzasnął James pojawiając się na horyzoncie. Okularnik szedł ciągnąc Lily za rękę.

- Nic jej nie robię, Merlinie - mruknął Syriusz puszczając dziewczynę.

- Przecież wiem że się do niej dobierałeś - zaśmiał sie Potter obejmując swoją dziewczynę.

- Co? My się tylko... - urwał szukając odpowiednich słów.

- Tak? Wy co? - roześmiał się James unosząc brwi ku górze.

- To lepiej pytanie dla ciebie Potter. Lauren wcale cię nie prosiła żebyś po mnie przyszedł, więc? Co to za podpucha

Atria hardo uniosła głowę w górę spoglądając na kuzyna. Potter podrapał się zdenerwowany po szyi bo właśnie wydało się jego drobne kłamstwo.

- Żadna podpucha. Nie odpowiedziałaś na pytanie, co robiliście na błoniach?

- Coś czego nie zrozumiesz James. Rozmawialiśmy, zdziwiony?

- Chcesz powiedzieć że prawie nie było buzi buzi - powiedział brunet robiąc usta w dzióbek.

- Nie palancie - powiedziała szatynka zdzielając chłopaka w głowę.

Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz