Rozdział 30

1.8K 91 31
                                    

- Syriusz ale musisz zrozumieć że to są twoje zakichane urodziny. I już wszystko postanowione - oburzyła się Atria słysząc jak w dzień urodzin Syriusz zaczął już od rana histeryzować. Wiedziała że jej mąż nigdy nie należał do normalnych osób, ale nie spodziewała się że dzień jego dwudziestych urodzin bedzie dla niego taki straszny.

- Ale ty nie rozumiesz do cholery. Praktycznie jestem najstarszy, nie sądziłem że to już. Że to się stanie tak szybko - westchnął robiąc słodkie oczka w stronę żony

- Syriusz panikujesz, nie po to od cholernego tygodnia wszystko dopinamy na ostatni guzik, żebyś ty mi powiedział że nie chcesz urodzin -

- Jesteś okrutna - stwierdził udając że wbija sobie sztylet w serce - To zdrada stanu!

- Dupa, a nie zdrada stanu, za chwile będzie Lily z tortem więc błagam, zachowuj się Łapa

Syriusz jeszcze mamrotał pod nosem, ale Atria już się na nim nie skupiała. Pokręciła tylko głową na zachowanie męża i poszła sprawdzić co robią dzieci.

- Syriusz!

Czarnowłosy usłyszał krzyk swojej przyjaciółki

- Ide! - krzyknął biegnąc w stronę drzwi - Hej Lilka -

- No hej Syriusz, najlepszego z okazji urodzin - powiedziała całując go w policzek - Mam tort na później

- Dziękuje Lilka, ale ja już odwołałem urodziny - jego pewny uśmiech nie zniknął z twarzy nawet w momencie, kiedy Atria reszta na dół

- Nawet mnie nie denerwuj - warkneła w stronę męża - Cześć Lily

- O co chodzi z tymi urodzinami?

- A no oto że ktoś uświadomił sobie dzisiaj ile lat kończy, i ma z tym problem ! - burknęła Atria odbierając od przyjaciółki karton z tortem.

- Merlinie Syriusz! Jesteś kretynem, nawet będąc już ojcem robisz z siebie głupka - zaśmiała się Lily.

- Zobaczymy jak Rogacz będzie przeżywać, w przyszłym roku...

Lily i Atria nic już nie powiedziały, patrząc po sobie. Obie wiedziały że Syriusz jest jedną z większych, jak nie największą panikarą pośród ich przyjaciół, a jeśli chodziło o wiek to mogło być tak samo, a nawet gorzej.

- Pomożesz mi z wyłożeniem? - zapytała Lily, na co ta pokiwała głową.

Syriusz wiedział że jest na przegranej pozycji, dlatego wycofał się z kuchni jak najszybciej, zostawiając kobiety same sobie. Do popołudnia w dwie szybko przygotowały wszystko w domu na przyjście znajomych. Nie miało ich być zbyt wielu, tylko Potterowie i Lupinowie. Atria poprawiła ostatni widelec na stole i uśmiechnęła się do Lily.

- A ty, Pani Potter kiedy będziesz mieć maluszka?

- Nie wiem - wzruszyła ramionami poprawiając swoje rude włosy - Chciałabym już mieć takiego brzdąca jak ty, czy Lauren. Ale z drugiej strony boję się. Może za niedługo, jak się to przystopuje - chwyciła się za ramiona uśmiechając się delikatnie

- Lily, na twoim miejscu bym nie czekała. Nie wiemy jak to się... Kogo już tu niesie? - zapytała słysząc pukanie w drzwi.

Atria poprawiła swój bordowy golf i ruszyła do przedpokoju. Za drzwiami stał James, Remus i Lauren z małym Rayem na rękach. Otworzyła szerzej drzwi wpuszczając ich do środka.

- Nareszcie, wymarzłem jak nigdy - rzucił James odkładając duże pudełko na podłogę

- Przecież się tu deportowałeś

- Nonsens, zmarzłem to zmarzłem. Cholerny listopad.. No! To gdzie jest ta stara torba? - zapytał ściągając okulary z nosa.

- Patrz zdjął szkła i już mnie nie widzi - zaśmiał się Syriusz stając na schodach wraz z dziećmi.

- Najlepszego Łapciu! - krzyknął James rzucając się na przyjaciela - Merlinie no bój się Boga jaki ty się stary robisz! Obyś był zdrowy, nie wiem jak chcesz więcej dzieci to tego ci życzę, jak nie to żebyś przestał tworzyć takie słodziaki - James spojrzał na dzieci Syriusza uśmiechając się głupio - A no i żebyś nie osiwiał za szybko

- Wow, dzięki Rogacz. Jesteś... Niebanalny - zaśmiał się Syriusz rzucając się w ramiona przyjaciela.

- Ja ci mówię, postawimy sobie ławkę przed twoim domem. Na starość będziemy tam siedzieć i narzekać na wszystko dookoła - rozmarzył się James, który dostał z łokcia od Remusa - No co?

- Jajco, puść go na chwilę - zaśmiał się Remus kiedy jego przyjaciel niechętnie puścił tego drugiego - No bracie, bądź po prostu szczęśliwy Syriusz - uśmiechnął się przytulając czarnowłosego.

- Dzięki Luniak

- No to jeszcze moja kolej i możemy iść jeść - powiedziała Lauren poprawiając sobie na rękach Raymonda - My wujkowi Syriuszowi życzymy, aby nigdy się nie zmieniał, bo takiego go kochamy. I żeby świecił najjaśniej jak umie - uśmiechnęła się Lauren całując Blacka w policzek - Sto lat Syriusz

- Aż tyle to żyć nie chce - zaśmiał się biorąc na ręce Corvusa - Idziemy jeść? - zapytał syna na co ten pokiwał głową.

Atria jak zwykle stała z boku przyglądając się całej tej scenie. Syriusz wszedł z Corvusem na rękach do kuchni i zaczęli grzebać przy torcie który stał na stole, Remus próbował odpalić świeczki ale przez obecność Corvusa musiał być bardzo uważny. Lauren pokazywała coś Ilinorze przez okno, a James i Lily bawili małego Raya.

- Kocham was - powiedziała Atria podchodząc do męża - Żyj mi jak najdłużej moja gwiazdo - wyszeptała całując Syriusza w policzek.

- My ciebie też kochamy, prawda Corvus?

- Tiak!!!

- Wiesz co Atria - zaczął kiedy Remus odpalił już wszystkie dwadzieścia świeczek

- No co?

- Może te urodziny nie są wcale takie złe, skoro mam was wszystkich - uśmiechnął się a potem wraz z Corvusem zdmuchnęli świeczki.

Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz