Rozdział 28

1.5K 98 10
                                    

Rok 1979

Dzieci Blacków rosły jak na drożdżach, w końcu miały już rok. Został również miesiąc do wielkiego wydarzenia jakim miał być ślub Syriusza i Atrii. W ten lipcowy poranek Łapa wpadł na genialny pomysł jakim było śniadanie do łóżka dla Atrii i dzieci. Krzątał się po kuchni robiąc dla nich naleśnik, bo tylko to mu wychodziło, nucąc przy tym tylko sobie znaną melodię. Dla Syriusza było to nierealne, móc mieć normalną, kochającą rodzinę. Nie miał za dobrych wspomnień z rodzinnego domu, Walburga nie była troskliwy matką, no chyba że chodziło o pokazanie się przy innych czystokrwistych rodzinach, wtedy to była do rany przyłuż. Z bratem było trochę inaczej, Regulus kiedy był sam na sam z Syriuszem był inny, normalny. I to wtedy Syriusz znów zatęsknił za bratem. Rozmyślanie przerwał mu tupot stóp za nim.

- Atria no! Wypad do łóżka ! Nie po to śniadanie robie do wyra żebyś ty z niego wychodziła - zganił ją na co ta zachichotała.

- Ciebie też miło widzieć - powiedziała całując go w policzek - Dobrze już uciekam, ty to jak czasem spojrzysz - uśmiech nie zszedł jej z twarzy nawet kiedy opuściła kuchnie. Zadowolona bowiem była ze względu że udało jej się umówić z bratem Syriusza, żeby wreszcie mogli się dogadać. Z Regulusem bowiem miała kontakt listowny, i wiedziała wiele, jak to że Regulus chciał zmienić stronę.

Syriusz dokończył jedzenie, i rusz dumny do sypialni, gdzie jak się spodziewał, siedziała już jego narzeczona wraz z dziećmi.

- Tak coś czułem że oni już tu będą - mruknął pod nosem czym wywołał uśmiech na twarzy Atrii.

- Syriusz. Wiem że miałam tego nie zaczynać, ale może warto dać Regulusowi szansę? - zapytała nie patrząc nawet na mężczyznę.

- Atria dość. Skończ ten temat

- On nawet nie zna swoich bratanków a co dopie...

- I nie pozna. To był jego cholerny wybór wiec proszę cię, zostaw już ten temat w spokoju - powiedział starając się uspokoić.

Atria już nie drążyła tematu tylko zaczęła jeść równocześnie karmiąc dzieci, przygotowanym przez Syriusza śniadanie. Po czarnowłosym było widać jak zdenerwowany jest, szatynka zebrała naczynia kiedy skończyli jeść i poszła do kuchni. Rozumiała że Syriusz miał problem jeśli chodziło o porozumieniem się z bratem, ale wiedziała też jak bardzo brakuje mu jego brata. Kiedy mężczyzna zszedł na dół z dziećmi Atria szybko odwróciła się do narzeczonego.

- Syriusz, na prawdę chciałam dobrze - westchnęła kiedy widziała grymas na jego twarzy.

- Idźcie się pobawić - uśmiechnął się widzisz jak bliźniaki chwyciły się za rękę i pobiegły w stronę zabawek - Atria, mówię jak jest. Ja go nie potrzebuje, on mnie także, jeśli chcesz mieć kontakt z moim bratem, to chociaż oszczędź mi szczegółów - stwierdził przytulając do siebie kobietę.

- No dobrze - mruknęła cicho.

Jak co południe w domu Blacków zadomowił się James i Lily, którzy przez sytuację spowodowana Voldemortem, nie chcieli siedzieć sami w domu. Atria na moment odgoniła od siebie myśli o możliwości pogodzenia braci Black, a zajęła się swoimi gośćmi którzy również o tym pomyśle wiedzieli.

- Macie pomysł kto będzie strażnikiem tajemnicy w ostateczności? - zapytał Syriusz spoglądając poważnie na Jamesa.

- No ty bo kto inny - mruknął wgapiając się w swoje dłonie.

- To głupi pomysł James, jestem oczywistym celem. Wybrałbym kogoś niepozornego - stwierdził po chwili Syriusz - Ale dobra, nie ważne. Jeszcze nie musimy o tym myśleć tak? Kiedy doczekam się chrześniaka co? - zapytał tym razem oburzony

- Syriusz! - skarciła go Atria

- Co Syriusz, ja już go wziąłem na ojca chrzestnego, teraz moja kolej

- Jeszcze trochę stary, jeszcze trochę - zaśmiał się James, poprawiając okulary. Atria już chciała coś powiedzieć kiedy na jej kolanach wylądował list.

- Od kogo to? - zapytała Lily, lekko poddenerwowana.

- Nie wiem - powiedziała otwierając kopertę

                       "Pomóż mi Atria "

- Syriusz, zostań z dziećmi, ja zaraz wrócę - powiedziała zdenerwowana wstając z miejsca.

- Atria o co chodzi - zapytał widząc jej zdenerwowanie

- Wrócę, obiecuje - szybko pocałowała Syriusza w usta i deprtowała się tylko w sobie znane miejsce.

Do późnej nocy ślad po Atrii zaginął, Lily i James zostali z Syriuszem i pomogli mu z bliźniakami, w końcu Syriusz rzadko zostawiła z dziećmi sam na sam. James próbował go nawet rozweselić, ale na próżno. Po położeniu dzieci do łóżeczek, Syriusz usiadł w fotelu i czekał. Przez głowę Łapy przeszło już tysiąc myśli, kto potrzebował pomocy Atrii, czy ona jest bezpieczna, czy to nie przypadkiem ktoś z zakonu. W głowie huczało mu od informacji które starał się przetworzyć i ułożyć w jakąś dobrą sytuację

- Cholera Syriusz masz! Obiecaliście że skończycie palić, ale bierz i idź na taras - powiedziała Lily żeby choć trochę uspokoić przyjaciela.

- Mhm, dzięki Lily - uśmiechnął się blado sięgając po paczkę papierosów. James bez słowa wstał z kanapy i wraz z przyjacielem ruszył na taras. Nie zdążyli nawet wyciągnąć używki kiedy w domu zjawiła się Atria.

- Cholera jasna nigdy więcej tak nie rób! - krzyknął Syriusz na widok przemoczonej narzeczonej - Co się stało?

- Syriusz... Ja.. tak mi przykro... Regulus.. on.. on nie żyje - wyłkała cicho przytulając się do niego.  I to właśnie tego wieczoru, Potterowie jak za dawnych lat zostali z Syriuszem by go wesprzeć w tak ciężkiej chwili. A sam Syriusz już zaczął żałować że nie zgodził się na spotkanie z bratem. Siedział na tarasie paląc papierosy i płacząc, płacząc za swoim małym, wrednym braciszkiem jakim był Regulus.






Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz