Od dwóch dni Atria leżała w dormitorium źle się czując. Dzieci były już nad wyraz nieznośne i ciągle w brzuchu się wierciły.
- Nie chce nic mówić ale masz iść do Pani Pomfrey. McGonagall kazała przekazać - powiedziała Lily wracając właśnie z ostatniej lekcji.
- Nie chce, nie mam siły - westchnęła podnosząc się z łóżka.
- Wiem, ale no musisz kochana - powiedziała Lily siadając obok szatynki - Iść z tobą? - zapytała przytulając dziewczynę.
- Syriusz miał iść ze mną, ale nie wiem co z tego będzie. Pójdę sama - powiedziała wstając z łóżka i zakładając sweter.
- Chce wiedzieć pierwsza - zaśmiała się ruda.
- Obiecuję - uśmiechnęła się Atria i wyszła z dormitorium.
Szatynka powoli zeszła po krętych schodach do pokoju wspólnego, ku jej zdziwieniu na dole przed schodami czekał pewien czarnowłosy chłopak.
- Hej - szepnął kiedy tylko ją zobaczył - Mogę iść z tobą? - zapytał na co Atria delikatnie się uśmiechnęła.
- Pewnie, w końcu jesteś ich tatą - powiedziała. I tam ramię w ramię Syriusz Black i Atria Edvane ruszyli do skrzydła szpitalnego. Droga mijała dziewczynie głównie na śmianiu się z historii Syriusza. Zatrzymali się dokładnie przed drzwiami.
- No ale serio ci mówię - bronił się Syriusz.
- Przestań - roześmiała się bardziej dziewczyna.
- Gotowa? - zapytał naciskając klamkę od drzwi.
- Bardziej nie będę - uśmiechnęła się wchodząc za chłopakiem. Dziewczyna szybko odnalazła matronę wzrokiem.
Kobieta kiedy tylko zobaczyła Atrię jak burza znalazła się obok niej.- No moja droga, zaczynamy? - zapytała spoglądając podejrzliwie na Blacka.
- Miejmy to za sobą - uśmiechnęła się szatynka. Położyła się na łóżku i czekała na wyjaśnienia kobiety. Pani Pomfrey wytłumaczyła jej działanie eliksiru i ile będą czekać na wynik. Atria zgodnie z zaleceniami kobiety zrobiła wszystko co miała i zostało jej tylko czekać.
- Denerwuje się - szepnęła w stronę Syriusza, ten tylko podszedł do niej i chwycił za rękę.
- Jestem cały czas obok, pamiętaj - uśmiechnął się delikatnie masując jej dłoń.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że tu jesteś - powiedziała spoglądając na niego. Syriusz nic nie powiedział tylko delikatnie uniósł jej dłoń i pocałował w jej wierzch. Po dokładnie dziesięciu minutach matrona wróciła do młodych rodziców z wiadomości o płci dzieci.
- No to co, gotowi? - zapytała uradowana kobieta.
- Niech już Pani powie, nie mogę tak żyć - powiedział Syriusz, trochę za głośno.
- Spokojnie Black, widać że jedno jest po tobie - zaśmiał się Atria czując kopnięcie.
- A więc, macie parkę - powiedziała matrona uśmiechając się - Gratuluję - ucieszona wyściskała Atrię.
- Parkę? Nie rozumiem - powiedział zdezorientowany Syriusz na co Atria zaniosła się śmiechem.
- Panie Black no proszę ja Pana - załamała się Pani Pomfrey.
- Syriusz, to chłopiec i dziewczynka - powiedziała przez śmiech Atria.
- Nie gadaj! Na Merlin!!!- krzyknął tuląc Atrię.
- Panie Black! To szpital! No już, nie ma was. Uważaj na siebie kochana - skarciła chłopaka i ruszyła do innych pacjentów.
- Merlinie - powiedział Black i zaraz potem z jego oczu poleciało parę łez.
- No nie gadaj że ty płaczesz - zaśmiała się Atria tuląc do siebie czarnowłosego.
- Nie no, rzęsa mi do oka wpadła - bronił się Syriusz pomagając jej wstać z łóżka.
- No no, jasne Black wmawiaj tak sobie. No to co, idziemy? - zapytała kierując się do drzwi. Uradowany Syriusz podbiegł do niej i delikatnie splótł swoje palce z jej. Atria nie zareagowała tylko delikatnie się uśmiechnęła.
W pokoju wspólnym wszyscy czekali z niecierpliwością na przyjście młodych rodziców. Długi jednak musieli na nich czekać ponieważ, niespecjalnie się śpieszyli.
- Atria ja..- zaczął Syriusz na co dziewczyna mu przerwała delikatnym pocałunkiem - Wow - szepnął zaskoczony odsuwając się od niej.
- Wybacz ja..
- No chyba nie myślisz że mi się nie podobało - zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie - Czyli mi wybaczasz? - zapytał odsuwając się na chwilę.
- Potrzebuje cię - szepnęła i pocałowała go w policzek - Ale z Jamesem musisz się dogadać sam - zauważyła uśmiechając się
CZYTASZ
Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black
Fiksi Penggemar" - Oni są jak pies z kotem, tylko by się pozabijali sam na sam - stwierdził James patrząc na dwoje ze swoich przyjaciół którzy krzyczeli na siebie od śniadania. - Wiesz James, wydaje mi się że to się nie zmieni. Nawet jeśli zamkniemy ich w jednym p...