Atria od dwóch dni leżała w skrzydle szpitalnym pod ciągłą obserwacja pani Pomfrey, Dorcas i Lauren. Te dwie ostatnie zmieniały się co jakiś czas żeby nie zamęczyć dziewczyny. Syriusz chodził od tych kilku dni jak na szpilkach, nie widział jej, i nikt nie chciał mu powiedzieć o co właściwie chodzi. Czarnowłosy chodził dookoła kanapy czekając aż szatynka przyjdzie wreszcie do pokoju wspólnego.
- Atria daj mi to wytłumaczyć - zaczął kiedy tylko zza obrazu wyłoniła się szatynka.
- Nic nie tłumacz, daj spokój - szepnęła chwytając Dorcas za rękę.
- Atria kochanie, to nasze dzieci - spojrzał na nią zatrzymując ją.
- Nie Black! To moje dzieci, tyle je zobaczysz co skazaniec niebo. Co ty mi chcesz tłumaczyć! Udawaj że wszystko jest dobrze, ale od nas się odczep - rzuciła zdenerwowana na co zareagowała Dorcas.
- Wystarczy Black, już ZA dużo zrobiłeś - warknęła w jego stronę.
- Możesz się nie wtrącać? To nie twoje życie - rzucił posyłając jej zdenerwowane spojrzenie.
- Może i nie moje, ale to ja poczuwam się bardziej niż ojciec tych dzieci. Spieprzaj bo ci drugi policzek poprawie - rzuciła i odeszła do dormitorium razem z szatynką.
- Uderzyłaś go? - zapytała śmiejąc się Atria.
- Może - zaśmiała się Dorcas zamykając drzwi dormitorium - Hej! To nie moja wina, prosił się. Z resztą, nie ważne - machneła od niechcenia ręką - Wiesz, spotkałam Lyle jak do ciebie szłam - zaczęła Meadows - opowiedziała mi całą historię
- Dorcas, proszę cię - westchnęła Atria siadając na łóżku - Nie chce słyszeć o tym jak Syriusz zdradził mnie na imprezie, i to pewnie nie z jedną
- Rozumiem. Nie będę cię męczyć, musisz odpoczywać. I zanim spróbujesz się odezwać ciesz się że Madame Pomfrey pozwoliła ci wyjść z tego skrzydła. Jak będziesz czegoś chciała to daj znać. Na razie ide coś załatwić - uśmiechnęła się, wychodząc z pokoju.
Atria długo myślała o sytuacji pomiędzy nią a Syriuszem jednak niczego nie wywnioskowała. Zabrała się szybko za przepisywanie notatek które zostawiła jej Lily.
W tym samym momencie pewnie gryfon był ostro atakowany przez pewną krukonkę.
- Cholera Lauren! - krzyknął kiedy odbił jej następne zaklęcie.
- Co Lauren, tyś głupszy niż myślałam Black! Jesteś skończonym kretynem! - krzyknęła Lauren rzucając w Syriusza coraz więcej zaklęć. Chłopak coraz słabiej je odbijał, i gdyby nie interwencja dwóch nauczycieli, Syriusz skończyłby w skrzydle szpitalnym.
- Panno Edvane! Takie zachowanie nie przystoi prefektom! - wrzeszczał profesor Filtwick.
- Trudno, powtórzyła bym to raz jeszcze. Tylko tym razem utłukła jak psa - warknęła obdarzając go najbardziej nienawistnym spojrzeniem jakie tylko miała.
- A Pan, Panie Black, ma Pan coś na swoje usprawiedliwienie? - zapytała McGonagall.
- Nie, nie mam Pani profesor - rzucił Syriusz nie patrząc nawet na nauczycielkę.
- W takim razie proszę za mną, panią również Panno Edvane - powiedziała nauczycielka i razem z drugim profesorem i dwójką swoich podopiecznych ruszyli do jej gabinetu.
- Ravenclaw minus 20 punktów, Gdyffindor Też - powiedział na wstępie opiekun krukonów.
- Rozumiem zaistniałą sytuację, ale skoro oboje macie pokłady nie pochamowanej energii, przez dwa tygodnie będziecie czyścić wszystkie nagrody które są w gablotach - dorzuciła McGonagall. Syriusz i Lauren szybko ulotnili się z gabinetu profesorki rzucając na siebie piorunujące spojrzenia.
- Odczep się od niej, nigdy nie przyniosłeś jej niczego dobrego - warknęła na odchodne Lauren. Sam Syriusz był mocno załamany swoim zachowaniem. W jednej chwili stracił wszystko co kochał. Przez własną głupotę. Nie rozumiał swoich czynów ani swojego zachowania. Po tej jakże nieprzyjemnej sytuacji, zdenerwowany wrócił do pokoju wspólnego gryfonów. Przy kominku siedziała Atria, rozmawiała z Jamesem i Remusem, jednak kiedy tylko zobaczyła w przejściu Syriusza pożegnała się i ruszyła w inną stronę.
- Nie odchodź - zatrzymał ją kiedy tak była obok.
- Syriusz proszę cię, daj mi spokój - powiedziała smutno nawet na niego nie patrząc.
- Możemy chociaż porozmawiać? Chce to wyjaśnić. Proszę... - nie dawał za wygraną.
- Tu nie ma o czym rozmawiać. Cześć Syriusz - westchnęła i ruszyła przed siebie.
Zdenerwowany Syriusz uderzył ręką w ścianę, na co paru uczniów z młodszych klas obejrzało się za nim.
- Łapa spokojnie, zrobisz sobie krzywdę - powiedział łagodnie Remus widząc jak przyjaciel powtarza ruch.
- Co z tego - wzruszył ramionami i wykonał ostatni cios w ścianę - Straciłem ją, Jamesa..
- Daj im czas - westchnął Lupin klepiąc Blacka w plecy - Im nie jest łatwo teraz
CZYTASZ
Jak Pies Z Kotem || Syriusz Black
Fanfiction" - Oni są jak pies z kotem, tylko by się pozabijali sam na sam - stwierdził James patrząc na dwoje ze swoich przyjaciół którzy krzyczeli na siebie od śniadania. - Wiesz James, wydaje mi się że to się nie zmieni. Nawet jeśli zamkniemy ich w jednym p...