21

1.4K 56 0
                                    

Pov. Niall

Gdy Zayn był w pracy wpadałem w paranoję. Umiałem nawet 40 razy przejść obok tych wstrętnych drzwi do piwnicy. Nie mogłem sobie wybić z głowy ani słów Harrego, ani niepokoju połączonego z jakaś obrzydliwą ciekawością. Bezskutecznie starałem się odwrócić moje myśli od tego wszystkiego. Zdecydowałem się nawet na powrót do szkoły, żeby o tym nie myśleć. Gdy Zayn był w domu, robiłem wszystko, aby nie zaczął nic podejrzewać. Dzisiaj było inaczej, dzisiaj musiałem się dowiedzieć co kryje się za tymi drzwiami, dla mojego własnego spokoju, żebym kompletnie nie zwariował. Zostawiłem plecak u siebie w pokoju i ruszyłem w stronę drzwi od piwnicy. Nie patrzyłem na godzinę, Zayn raczej szybko nie wróci. Ku mojemu zdziwieniu drzwi nie były zamknięte na klucz... dziwne. Ruszyłem schodami w dół. Kolejne drzwi. Wziąłem kilka wdechów i je otworzyłem. W tym momencie wszystkie koszmary stały się prawdą. Na brudnej podłodze, leżał człowiek, chociaż na pierwszy rzut oka nie wyglądał na człowieka, cały brudny, w krwi, chyba ze złamaną ręką i palcami, zniekształconą twarzą od pobić. Zdrową ręką był przyczepiony kajdankami do rury. Chciało mi się wymiotować. Nie wiedziałem, czy ten człowiek, żyje czy nie, ale wolałem nie podchodzić. Może to nie ludzkie, może okrutne, ale nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy wiedząc, że to człowiek, którego tak bardzo uwielbiam, albo nawet nie... człowiek, którego tak bardzo kocham mu to zrobił. Spojrzałem w bok, ale coraz bardziej zachciało mi się wymiotować. Stał tam stół wypełniony paczkami. Łatwo się było domyśleć co to. Narkotyki to druga najgorsza rzecz zaraz po alkoholu. Przez to umierają ludzie, rozpadają się rodziny, między innymi przez to moja matka jest teraz na odwyku. Przez to....tutaj jestem. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, nie mogłem na to patrzeć. Wybiegłem z pomieszczenia nie kłopocząc się zamykaniem drzwi, chciałem jak najszybciej opuścić ten przeklęty dom. Otarłem łzy spływające po moich policzkach. Podniosłem głowę i zamarłem. Nie byłem w stanie się ruszyć... stałem tam i patrzyłem się w te kiedyś piękne, teraz przepełnione gniewem czekoladowe oczy.

- Ja.. Ja nie chciałem..nie...naprawdę.. to przypadkiem - zacząłem się tłumaczyć roztrzęsiony tym, co zobaczyłem.

Widziałem w Maliku rosnącą złość i furię, dlatego od razu zamilkłem. Zacząłem się cofać i szukać jakiejś drogi ucieczki.

- Mówiłem ci kurwa, że masz niczego nie szukać! Masz swój rozum czy ci wyparował, przez tę twoją głupotę?! Jak śmiałeś tam wejść?! Jak śmiałeś złamać zakaz?! - wrzasnął ruszając w moją stronę.

W tym momencie się opanowałem. Strach, który jeszcze przed chwilą mnie paraliżował dodał mi skrzydeł. Jak najszybciej wyminąłem Zayna i ruszyłem w stronę wyjścia. Biegłem nie oglądając się za siebie. Nie musiałem... wiedziałem, że on mnie goni, wiedziałem, że nie mogę przestać biec, bo dosięgnie mnie coś gorszego niż zwykły gniew. Zmieniłem się w wilka, rozrywając moje ubrania. Biegłem dalej. Płuca paliły mnie niemiłosiernie, a w głowie szumiało. Zatrzymałem się dopiero na granicy miasta, gdy czułem, że zemdleje. Na szczęście zorientowałem się, że Zayn zaprzestał swojej gonitwy. Podszedłem do jednego z domów, na podwórku, których wisiało czyste pranie i chwyciłem jedne spodnie. Przemieniłem się i założyłem je. Gdzie ja teraz pójdę? Nie mogłem iść do Harrego, tam na pewno najpierw by szukał. Westchnąłem i ruszyłem w stronę placu zabaw, na którym jako dzieciaki bawiłem się z Harrym. Ku mojemu niezadowoleniu zaczęło padać, a ja nie miałem nic na sobie oprócz krótkich spodni. Nie wiem jak długo siedziałem na huśtawce w tym przeklętym deszczu i płakałem. Zawiodłem się na Zaynie i chyba już nigdy nie będzie tak jak przedtem, byłem też zły na siebie, bo tak łatwo zakochałem się w alfie. Dopiero wtedy poczułem ile to dla mnie znaczyło. Jak dużo w moim życiu zaczęło zależeć od mulata i jak dużo straciłem. W pewnym momencie poczułem dłoń na swoim ramieniu. Już nawet nie miałem siły się odsuwać. Po prostu spojrzałem w górę i moje oczy znów wypełniły się łzami.

- Nie, proszę.. nie zostaw.. proszę - płakałem i próbowałem wyrwać rękę, ale to nic nie dało.

 - Szefie znaleźliśmy go!

- Och doprawdy. Widać, że jego - on zawsze lubił blondwłose kurwy. Namierz mi go. Teraz

Mężczyzna odszedł kawałem i powiedział jakby sam do siebie:

- Popełniłeś błąd pokazując, że jest dla ciebie ważny, ładny jest szkoda oszpecać mu tę buźkę

Przepraszam Was za brak rozdziałów, byłam na wakacjach i nie miałam czasu pisać, a teraz niestety nie mam w domu internetu, nie wiem kiedy reszta rozdziałów sie pojawi. Komentujcie i gwiazdkujcie <3

K.H

King of my heart Ziall a/b/o 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz