5

1.9K 73 3
                                    

Pov Zayn

Co mnie do kurwy nędzy podkusiło? Chciałem pozbyć się swoich problemów, a robię sobie nowe. Nie twierdzę, że nie będę się cieszył obecności ślicznej omegi w domu, ale będzie kolejną rzeczą na mojej głowie. Może rozkażę mu zajmowaniem się sprawami stada? Ale wtedy wilki się do niego przywiążą i będzie problem jak skończy spłacać dług. Pewnie pomyślą, że chce, żeby został moją Luną. Chociaż to uczucie, które poczułem gdy go zobaczyłem... nie to na pewno nie może być to. Musiało mi się tylko zdawać, to pewnie dlatego, że zbliża mi się ruja, a mój wilk wariuje. Westchnąłem i wykręciłem numer Louisa.

- Czego? - usłyszałem głos w słuchawce.

- Sprawdź mi rodzinę tej kobiety - rozkazałem.

- Której?

- Tej, od której wracam - zniecierpliwiłem się.

- Skończyłeś z nią? - zapytał.

- Nie, ale to teraz nieważne. Dam sobie z tym radę, a ty znajdź mi wszystko o jej synu. Wiek szkołę zainteresowania, znajomych. Wszystko, co może być przydatne - warknąłem i rozłączyłem się.

Po godzinie siedziałem w salonie, oglądając telewizję. Z racji, że nic ciekawego nie leciało przymknąłem powieki - to był fatalny dzień. Nareszcie czułem, że mam chwilę odpoczynku. Niestety myliłem się. Przed oczami pojawiła mi się twarz blondyna i jego cudowne oczy. Znów poczułem jego zapach i... och było mi tak dobrze. Ten zapach morza i konwalii... Niby dziwne połączenie, ale dla mnie było przecudowne. Od jutra będę oglądał te oczy codziennie. Nie wiem, jak uda mi się opanować. Z moich ust uciekł cichy jęk przepełniony rozkoszą. Nagle usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Nawet nie ruszyłem się z miejsca. Dobrze wiedziałem, że to Louis przytargał tu swój niemoralnie piękny i jędrny brytyjski tyłek.

- Zayn gdzie jesteś!

- Nie wrzeszcz. Salon.

- Mam to, co chciałeś - rzucił mi w twarz teczkę z papierami.

Podniosłem się ze swojego miejsca i zacząłem przeglądać papiery. Chciałem jak najlepiej poznać tego blondyna, aby być gotowym na każdą sytuację.

- Od kiedy interesujesz się omegami? - zapytał siadając obok mnie.

- Od kiedy jestem alfą idioto - odpowiedziałem.

- NO NIE GADAJ! CZY WIELKI ZAYN MALIK CHCE SIĘ WRESZCIE USTATKOWAĆ?! - krzyknął zdumiony.

- Nie deklu. Po prostu ten chłopak grzecznie spłaci dług swojej matki - powiedziałem nie spuszczając wzroku z kartek.

- Co? Jak? Nie załatwiłeś tego jeszcze?

- Załatwiłem. Zamieszka tu i spłaci cały dług. Będzie gotował sprzątał i takie tam. Odciąży Panią Smich. Ten dom jest zbyt duży na jedną sprzątaczkę. Cztery miesiące i to 50 tysięcy będzie na firmowym koncie. - wytłumaczyłem.

- Uważam, że popełniasz duży błąd i nie zdajesz sobie sprawy, na co się piszesz. Po co ci kolejny problem? Masz zbyt nudne życie?! Będziesz musiał go dobrze pilnować. Najlepiej pogadaj z ochroną, żeby nie spuszczali go z oczu. I nie zapomnij zadbać, aby nie wszedł do piwnicy. Nie chce zbierać kolejnych zwłok....No ale jak sobie życzysz - uprzedził mnie - Jednak jeśli to wszystko to zbieram się do siebie, marzę o drzemce - poklepał mnie po plecach i wstał z kanapy.

- Czekaj! - zatrzymałem go - Zanim wrócisz do domu zapisz jego matkę do najlepszego ośrodka odwykowego w Anglii. Cena nie gra roli - powiedziałem i udałem się w stronę sypialni.

- Ale... - chłopak nie skończył, bo zniknąłem mu z oczu.

Usłyszałem jak Louis wyjeżdża z mojego podjazdu, więc pewny, że nikt mi już nie przeszkodzi położyłem się na łóżku i ponownie otworzyłem teczkę. Zacząłem po cichu analizować tekst i wszystkie załączone do niego zdjęcia.

Niall James Horan (omega)
Urodzony 13 września 2003 roku w Mullingar*
Matka: Maura Gallagher
Ojciec: Nieznany
Obiekt chodzi do ostatniej klasy publicznej Szkoły Muzycznej w Londynie nie daleko centrum miasta. Widywany z niejakim Harrym Stylesem. Uczeń nieśmiały, przykładny, pomocny, nie wykazuje większego zainteresowania życiem szkolnym i relacjami z innymi. Oceny poniżej przeciętnej.

- Nie dużo znaleźli - powiedziałem sam do siebie.

Chciało mi się koszmarnie spać. Ten dzień był zbyt męczący jednak zanim położyłem się spać musiałem jeszcze dopilnować kilku spraw. Podniosłem telefon i zadzwoniłem do jednego z moich bardziej zaufanych ludzi.

- Tom, chce wiedzieć, jaka sytuacja z towarem - powiedziałem prosto z mostu.

- Wszystko idzie dobrze. Towar jest chwalony, klienci wracają. Faktury wystawione i wysłane do biura. Kroi się też dobry interes z gangiem we Włoszech. Podobno tamtejszy boss chce z tobą robić jakiś biznes. Wymiana towarami czy coś. Louis dostał jego numer pewnie przekaże ci szczegóły.

- To dobrze, dzięki - rozłączyłem się.

Produkowałem dragi od jakiś dwóch lat. Mój towar nie miał zabijać, ale sprawiać okropny głód, więc ludzie wracali i brali więcej. Przecież żywi klienci, to zadowoleni klienci. Miałem najlepszych chemików, którzy przez miesiąc wyprodukowali prawdziwe cudo. Ceniłem sobie wierność i zaufanie, dlatego moi ludzie i ich rodziny mieli dostęp do najlepszej opieki lekarskiej, a ich dobra i owocna praca byłą przeze mnie dobrze ceniona. Właśnie na takich zasadach przez te kilka lat stworzyłem opłacalny biznes.

Tej nocy nie mogłem zasnąć jutro miał być ciężki dzień, ale nie mogłem się już doczekać.

*data została specjalnie zmieniona na potrzeby książki.

Mam nadzieję, że się podoba! <3

K.H

King of my heart Ziall a/b/o 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz