Rozdział 25.

761 69 6
                                    

Dedykuję go dla każdego czytelnika tego ff ♥

- Rezerwacja dla państwa Brooks. - Jai posłał sztuczny uśmiech kobiecie, która pożerała go wzrokiem. Nie jestem zazdrosna, ale strasznie przeszkadzało mi to jak na niego patrzy. No halo, on tu przyszedł ze mną, a nie z tobą, więc nie masz szans.

- Oczywiście, tymi schodami na samą górę, kelner będzie czekać przy drzwiach. - zatrzepotała rzęsami, a ja ścisnęłam dłoń chłopaka mocniej. Ujrzałam jak uśmiecha się pod nosem, tak mnie też bardzo śmieszy ta sytuacja Jai. Zaczęliśmy iść w kierunku schodów, a ja się zdziwiłam,
gdyż restauracja był po prawej stronie, a nie na piętrze.

- Jai, ale wejście do restauracji jest tam. - skinęłam głową w tamtym kierunku, a on spojrzał na mnie.

- Nie będziemy tam jeść. - zaśmiał się tak beztrosko jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem, zmarszczyłam brwi, ale już się nie odezwałam gdyż ujrzałam duże drzwi ze szkła. Kobieta, która nas tu pokierowała miała rację, obok szklanej powłoki stał wysoki, uśmiechnięty blondyn.

- Zapraszam. - weszliśmy na dach budynku, a mi zabrakło tlenu w płucach. Jaki piękny widok na Los Angeles, te tysiące kolorowych światełek są czarujące, chyba się zakochałam w tym miejscu. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam na środku stolik dwuosobowy pokryty białym obrusem z czerwonymi fragmentami. Stały na nim świeczki oraz bagietki w koszyku. Uśmiechnęłam się na widok rozsypanych płatków róż przy naszym stoliku. Chyba muszę zmienić zdanie o Jai'u on jest bardzo romantyczny kiedy się postara.
- Madame. - brunet odsunął mi krzesło, a ja zachichotałam i podawszy mu dłoń usiadłam na miejscu. Brooks znalazł się naprzeciwko mnie i ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Dlaczego on ciągle nie jest taki radosny i słodki? - Zamówiłem nam już wcześniej jedzenie, mam nadzieję, że mój przysmak posmakuje również tobie. - puścił mi oczko w momencie gdy kelner znalazł się w pomieszczeniu. Przede mną wylądował talerz z makaronem w jakimś ziołowym sosie oraz złotawy kurczak. Uśmiechnęłam się na widok jedzenia, a moje podniebienie od samego widoku się pobudziło. Po prawej stronie znalazła się woda mineralna z cytryną i listkami mięty.
- Smacznego. - uśmiechnęłam się do Jai'a i chwyciłam widelec nabijając na niego danie. Chyba jeszcze nigdy nie jadłam tak dobrego jedzenia, mięso było lekko polane miodem i nieziemsko rozpływało się w ustach, a makaron z sosem idealnie do tego pasował. Mruknęłam z uznaniem, pokazując jak mi smakuje, a Jai uśmiechnął się pod nosem.
- Smakuje?
- Genialne. - znów posłałam mu szeroki uśmiech, który on odwzajemnił.

~*~

Kolacja minęła nam głównie na rozmawianiu. Nie sądziłam, że Jai jest aż tak podobny do mnie, gadało mi się z nim wyśmienicie, co chwilę się śmialiśmy, a cisza u nas nie gościła. Jai, który właśnie siedział przede mną nie był Jai'em którego poznałam, był moim ideałem ze snów.
- I Beau w tym momencie wyleciał w samych gaciach z samochodzikami, gdy Gina rozmawiała ze swoim szefem. Nonna zrobiła mu zdjęcie jak cały zaczerwieniony stał w przejściu,
od tej pory fotografia widnieje na lodówce w moim rodzinnym domu. Beau nie raz próbował się go pozbyć, ale cóż nie wychodziło mu. - kolejna fala śmiechu ze strony Jai'a, a ja siedziałam z ogromnym bananem na ustach. Bóg wysłuchał moich modlitw, bo w końcu jest dane oglądać mi normalnego Jai'a Brooks, a nie Jai'a szefa janoskians. To jest po prostu jak zbyt piękny sen i boję się, że zaraz się skończy, a ja obudzę się sama w swoim łóżku.
- Jesteście nienormalni. - przewróciłam zabawnie oczami i zachichotałam. Z głośników stojących na dachu wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki Zayn'a Malik - It's you, a ja radośnie pisnęła i odsunęłam się od stołu. Jai zdziwiony na mnie spojrzał nie rozumiejąc o co mi chodzi.
- Proszę zatańczmy do tego. - złożyłam ręce jak do różańca i zatrzepotałam rzęsami.
- Nie potrafię tańczyć. - podrapał się po karku, co jak zauważyłam zawsze robił, gdy się denerwował. Mamusiu, on jest taki uroczy!
- Ja też nie. - posłałam mu zachęcający uśmiech, a on go niepewnie odwzajemnił. W końcu po chwili wahania wstał z miejsca i chwycił moją rękę tak delikatnie jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Poprowadził nas na środek "parkietu" i spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich iskierki szczęścia to naprawdę jest piękny wieczór. Dłonie Jai'a wylądowały na moich biodrach, przybliżając mnie do swojego ciała, a moje serce przyśpieszyło swojej pracy. Zarzuciłam dłoni na jego kark i wpatrując się tak w siebie zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki.

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz