Rozdział 14.

904 69 4
                                    

Odetchnęłam z ulgą i zdjęłam walizkę z łózka. Cieszę się, że na niektóre osoby mogę nadal liczyć. Gdy bagaż wylądował już na podłodze, odwróciłam się w kierunku drzwi i o mało nie dostałam zawału.

- Wybierasz się gdzieś złotko? - stał zwyczajnie oparty o framugę drzwi, a moje serce zamarło.Co jak co, ale jego się nie spodziewałam tutaj.

- Idiotko, przecież to jego dom, jego sypialnia. - Gdybym nie była tak zestresowana przywaliłabym sobie w głowę. Caroline, ty głupia dziewucho.

- Ja..Ja chciałam tylko.. - zaczęłam się jąkać i pokazywać dłonią za siebie. - Wymyśl coś! - krzyczała moja podświadomość, cała wewnątrz się trzęsłam jak galareta, a na zewnątrz stałam jak słup i wpatrywałam się w jego oczy jak zaczarowana. - Jesteś kretynką. - racja głupi głosiku w mojej głowie. Jestem największą kretynką na świecie, ale cóż poradzić? Nikt nie jest idealny. Chociaż czekajcie jeśli chodzi o wygląd stoi przede mną ideał, ale jego charakter tak bardzo odpycha. Nie chce nikogo do siebie dopuścić. Jest zamknięty przed światem, zdążył zbudować już tak wysokie mury, że nikt ich nie zburzy.

- Kogoś ci to przypomina? - moja podświadomość ma po raz kolejny rację. On przypomina mnie. Tylko, że ja nie stałam się oschła dla wszystkich osób, które kocham. Po prostu nie ufam ludziom, jak myślicie? Potwory, o których opowiadali rodzice musiały być na kimś wzorowane czyż nie? Odpowiedź oczywiście brzmi "tak". Czasami sobie tak myślę, że te straszydła byłyby bardziej milsze i uprzejme niż niektórzy ludzie.

- No to jak, powiesz gdzie idziesz skarbie? - chyba wolę jak jest dupkiem niż kiedy mówi tak przesłodzonym głosem. Szczególnie w tym momencie kiedy wiem, że to jest udawane.

- To nie tak jak wygląda. - zaprzeczyłam odsuwając się od niego gdyż on zaczął się przybliżać. Niestety moją "ucieczkę" przerwało łóżko, które stało mi na drodze. Postura bruneta była coraz bliżej i bliżej aż w końcu dzieliły nas zaledwie metr. Brooks przystanął po czym zaczął mi się przyglądać. Nie zdajecie sobie sprawy jak ta sytuacja była dla mnie niekomfortowa. Obserwował mnie uważnie nie mówiąc już nic. Zatrzymywał się na każdym detalu mojego zakrytego ciała. Jego wzrok palił dziury pod moją skórą. Gdy w końcu jego wzrok przeniósł się na mój, czas jakby się zatrzymał. Nie widziałam niczego prócz tych cudnych czekoladowych tęczówek, które w niektórych miejscach wpadały w odcień miodu. Można by się w nich utopić, niekoniecznie oczekując pomocy. Ja na pewno bym o nią nie prosiła, wolałbym w nich pozostać już na zawsze. Było w nich to coś. Co pozwalało zapomnieć mi o wszystkich zmartwieniach, problemach, smutkach, przykrych wydarzeniach w skrócie mówiąc o całym świecie. Jai teraz stał tak blisko, że nasze nosy się stykały. Jest idealny. Idealny dla mnie. Poczułam jego o dziwo przyjemną, a nie szorstką jak mogłoby się wydawać, dłoń na policzku. Krążył nią w górę i dół. To było takie przyjemne, ale miałam świadomość, że to niepoprawne. Niczym zakazany owoc, tak on był moim zakazanym owocem.

- Jai. - mruknęłam cichutko, obawiając się jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Najmłodszy z braci jakby się ocknął z transu, a jego oczy nie świeciły się już tymi przyjemnymi promyczkami tylko pociemniały.

- Nigdzie nie idziesz. - syknął, a ja podskoczyłam w miejscu. Witaj stary Jai'u.

- Wiem, że i tak jestem dla ciebie nikim to po co mnie tu trzymasz? - zaszkliły mi się oczy, a z jednego kącika popłynęła samotna łza. Pewnie wyglądam dla niego teraz żałośnie. Poprawka, ja jestem żałosna, bo czemu tak bardzo cierpię przez osobę, którą znam tak krótko i w sumie nie wiem o niej nic? Dlaczego namieszał mi w głowie tym czarującym uśmiechem? Co ja tu robię?
- Dlaczego tak sądzisz? - przypatrywał się mojej zakłopotane twarzy i zmarszczył brwi.
- Podsłuchiwałaś! - warknął, a ja wstrzymałam oddech i przegryzłam wargę.

- Ja tylko byłam w kuchni i jak wracałam przypadkiem to usłyszałam. - wyjąkałam i spuściłam wzrok. Nie chcę mierzyć się teraz z jego wściekłym spojrzeniem, bo i tak wiem, że przegram tą walkę.

- To wszystko prawda co mówiłeś? Jestem tu dla jakiegoś głupiego zakładu? - przeniosłam na niego spojrzenie pełne bólu i żalu. Chłopak najwyraźniej się zmieszał i tym razem spuścił swój wzrok. Czyżbym właśnie "uruchomiła" wyrzuty sumienia u tego pana? Nie, nie może być, to śmieszne. On i wyrzuty sumienia i to z mojego powodu?On i jakiekolwiek dobre uczucia? Jasne, koniec świata nastąpi szybciej niż to. - Ty zakłamany idioto! - schowałam twarz w dłoniach i potrząsnęłam głową. Nie pokazuj bardziej jaka słaba jesteś Cari.

- Muszę cię zasmucić. Nie dam ci wygrać kolejnego zakładu, nie takim kosztem. Ja ci zaufałam i chyba zaczynałam coś do ciebie czuć, a ty to wykorzystałeś. Teraz możesz być z siebie zadowolony, nienawidzę cię. - zacisnęłam powieki, a słona kropla wody stoczyła się po moim zaczerwienionym policzku i pomyśleć, że za sprawą jednej osoby można tak cierpieć.

Jai

Czy ona właśnie mi wyznała, że mnie w jakimś sensie kocha? Znaczy kochała, bo później dodała, że mnie teraz nienawidzi. Prawda z powiedzeniem, że od miłości do nienawiści krótka droga. Te jej smutne oczy wyrażające tyle bólu, czy to możliwe, że jestem za niego odpowiedzialny? To oczywiste, że tak. Nie sądziłem, że mogę ją tak skrzywdzić. Tak Jai, jesteś skończonym idiotą.

- Jesteś potworem Jai. Potworem. - złapałem jej drobne nadgarstki w jedną dłoń, a drugą uniosłem jej podbródek by spojrzała na mnie.

- Zakład, czy nie i tak cię nie wypuszczę. - powiedziałem jej to zgodnie z prawdą. Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego nie mogę pozwolić jej na odejście. Po prostu nie mogę coś mi nie pozwala. Myśl o tym, że mógłby ją dotykać w tyn sposób inny mężczyzna rozpierdala mnie od środka. Pewnie pomyślałby ktoś, że ją kocham, ale muszę powtórzyć znów, że ja nie jestem do tego zdolny. Nie chcę jej stąd puszczać, bo co stało się moje, zostaje moje na zawsze. Nawet jeśli jej się to nie podoba nie ma wyboru. Jestem trudnym facetem, ale przynajmniej jestem pewien tego czego chcę. A chcę jej. Może i jestem samolubem, ale dzielić nie zamierzam się taką dziewczyną. Nadal zastanawiam się jak ta drobna, niewinna, skromna, nieśmiała, zamknięta w sobie osóbka tak bardzo wpłynęła na moje życie. Zazwyczaj gdy kogoś porywałem, zabijałem go, gdy ta osoba uciekała to ją szukałem i w końcu zabijałem, ale jej tego nie zrobiłem. A na sumieniu mam już kilkanaście lub kilkadziesiąt duszyczek i naprawdę zabić to dla mnie nic wielkiego. Tylko Caroline ma coś takiego, co mnie przyciąga i każe trzymać blisko siebie. Jest dla mnie małą zagadką, bo większość lasek na jej miejscu albo by już próbowała mnie zwabić do łóżka, a inna część ryczała w kącie o zlitowanie się nad ich życiem. Ona jest inna i to mnie ciekawi.

- Zostajesz tu. Na zawsze. - zabrałem jej telefon i wyszedłem z pokoju po czym go zakluczyłem. Teraz się nie wymknie, a nawet gdyby spróbowała mój pies Killer jak samo imię zwierzaka mówi jest wytresowany by zabijać każdego nieproszonego gościa. 

No i jest 14 rozdział.

Wiem, wiem nie jest to coś wyjątkowego, ale przynajmniej jest.

Chociaż czego można się spodziewać po takiej amatorce jak ja?

Zapytam was już, czy macie jakieś plany na Halloween? Jakoś nie zbieram się teraz do napisania kolejnego rozdziału.

Ja chyba pójdę do przyjaciółki na noc i razem będziemy po słodycze chodzić! hahaha :D

Brutal life//Jai Brooks ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz