Jai
Właśnie stoję przy kuchence i robię Cari śniadanie. Szkoda, że ona tego nie widzi i próbuje nadal uciekać. Jest u mnie już równy tydzień i ciągle dopytuje czy ją wypuszczę. Prychnąłem pod nosem. Może sobie pomarzyć dziewczynka. Ona jest moja, czy jej się to podoba, czy też nie, nie ma wyboru. Przez tą swoja urodę, niepewność i niewinność wpakowała się w ten świat, który całkowicie różni się od jej. Może i nie pasuje do tego otoczenia. Nosi ona zwiewne kwieciste, białe i w różnych jasnych kolorach sukienki. Tu dziewczyny mają w każdym odcieniu czerwieni i czarni miniówki. Widać im cycki i tyłki z daleka, zero szacunku dla siebie co mnie obrzydza, ale cóż zrobić? Przydają się tylko po to by wyrzucić z siebie frustracje seksualną, nic więcej. Jej buty to zazwyczaj trampki i baletki. Tutejsze dziewczyny noszą buty na wysokim obcasie, platformach i koturny. Jej blond włosy opadające na ramiona też są inne. Oczy jak u anioła, w których często widzę smutek, zagubienie i przerażenie. A tak bardzo chciałbym widzieć te tańczące iskierki w jej oczach kiedy jest radosna i te malinowe usta, które tak strasznie kuszą. Jej wargi są takie miękkie i delikatne. Szkoda, że za każdym razem kiedy ją całuję nie oddaje pocałunku. Nie robi tego od pierwszego dnia, gdy prawie ją przeleciałem u siebie w sypialni. Może i to był błąd, ale nie mogłem się pohamować. W sumie co ja się przejmuję jej zdaniem? Jeszcze nie raz na kolanach będzie mnie błagać o więcej, ja już tego dopilnuję. Sprawię, że będzie mnie chciała. Kiedy tak w zamyśleniu przygotowywałem śniadanie zadzwonił mój telefon. Warknąłem i wyjąłem go z kieszeni.
- Czego? - ryknąłem do słuchawki telefonu. W odpowiedzi usłyszałem śmiech. Chyba już wiem do kogo należy.
- Nie tak ostro Jai. - znów chichot.
- Co chcesz Kelsey? - westchnąłem i przewróciłem oczy.
- A to już nie mogę tak po prostu zadzwonić i zapytać się co u ciebie?
- Nie jesteśmy ani znajomymi ani przyjaciółmi więc nie.
- No dobra koniec tego dobrego. - co było niby dobre? - Musimy się spotkać.
- Kiedy?
- Teraz.
- Teraz? - powtórzyłem po niej zdziwiony. - Po co?
- Musimy obgadać pewną sprawę. - westchnąłem i przeczesałem wolną dłonią włosy.
- Gdzie? - już mogłem wyobrazić sobie jej zwycięski uśmieszek na ustach, ale jak tylko się spotkamy to jej mina nie będzie już taka wesoła kiedy jej coś powiem. Tym razem ja uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Tam gdzie zwykle. Czekam. - usłyszałem sygnał oznaczający koniec połączenia. Wyjąłem długopis i jakąś kartkę. Muszę zostawić jakąś wiadomość Caroline. Położyłem wiadomość obok talerza naleśników i rozejrzałem się jeszcze za kluczykami od auta po czym wyszedłem z domu. Otworzyłem garaż i wsiadłem do mojego czarnego BMW. Odpaliłem samochód i ruszyłem w wyznaczone miejsce.
Trzecia osoba
Dziewczyna w bordowej sukience tupała nogą i przyglądała się swoim paznokciom. Była już lekko zniecierpliwiona i znudzona. Ile może jeszcze czekać na tego chłopaka? Stała jeszcze tak przez chwilę, ale gdy usłyszała kroki odwróciła się. W jej kierunku zbliżał się dobrze zbudowane mężczyzna. Ubraną miał bluzę z zarzuconym kapturem na głowie i czarne spodnie. Jego postura i styl bycia budziła postrach u każdego. Nie było wyjątków. Nawet Lorens zadrżała w duchu chociaż uchodziła za jedną z nich. No właśnie "uchodziła" lecz ona wcale nie pasowała do tej grupy. Zdaniem Jai'a zaliczała się do sukowatych idiotek, dlatego traktował ją z wyższością. Chociaż kogo tak nie traktował?
- Cześć Jai. - blondynka pomachała energicznie ręką na co chłopak się skrzywił. Strasznie nie lubił jej towarzystwa. Raz się z nią przespał kiedy miał ostro wypite i ta idiotka liczy na więcej. Brooks wolałby już sobie odciąć chuja niż przerżnąć ją jeszcze raz.
- Przejdź do konkretów Kelsey. - niechęć w jego głosie była tak wielka, że brązowooka straciła swoją energię.
- Chciałam ci powiedzieć, że możesz ją już jutro wypuścić. Tu masz pieniądze, nie będziesz musiał się już z nią cackać. - pomachała kopertą przed nosem chłopaka i uśmiechnęła się zalotnie - Mam nadzieje, że nauczyłeś ją gdzie jest jej miejsce. Poza tym kiedy już się jej pozbędziesz, będziesz mieć czas dla mnie. - przejechała palcem wskazujący po jego umięśnionej klatce piersiowej na co się wzdrygnął i odsunął szybko. Sam dotyk jej szponów na jego koszulce budził w nim obrzydzenie.
- Dzięki. - odebrał rzecz, którą Lorens trzymała w dłoni i z wrednym uśmiechem wpatrywał się w dziewczynę. - Nie zamierzam jej wypuścić. - ogromne zdziwienie wymalowało się na twarzy blondynki. Tego się nie spodziewała. Biedna chciała spędzić z nim czas i myślała, że taką akcją mu zaimponuje. Niestety przeliczyła się. Zauroczenie czasami jest ślepe, nieprawdaż? Ona wpadła już za głęboko, by samodzielnie się wydostać, ale co to obchodziło Jai'a? Nieraz dał jej do zrozumienia jak bardzo chciałby żeby zniknęła, ale ona i tak zawsze wracała.
- Jak to? - wybełkotała roztrzęsiona. Przecież dała mu zlecenie, porwać ją na tydzień i postraszyć. Skoro teraz dostał pieniądze to dlaczego nie chce jej wypuścić?
- Normalnie kotku. - puścił jej oczko. - Za bardzo mi się podoba bym ją teraz zostawił. - i tym "dobił gwoździa do trumny dziewczyny" . Brązowooka zbladła jak ściana. Nie potrafiła nic powiedzieć ani się ruszyć. Była jak kamień. W ciągu kilku chwil jej świat się załamał. Jai jedynie prychnął i z szerokim uśmiechem wsiadł do auta odjeżdżając. Brunetka jednak nadal stała w tym samym miejscu.
Obiecała sobie, że jeszcze ich zniszczy, popamiętają ją.
CZYTASZ
Brutal life//Jai Brooks ✔️
Hayran KurguOstatnie co pamiętam to piski opon samochodu i czyjś melodyjny głos, który utkwił w mojej głowie.