5. I still love you

160 14 27
                                    

Jimin obudził się po jakiejś godzinie. Podczas snu wtulił się we mnie, jak w pluszowego misia.

–Wyspało się dziecko?

–Nie jestem dzieckiem.– powiedział zaspany.

–Mniejsza o to. Wstajemy już?

–Wygodnie mi tak...

–Wróć do mnie, to będziemy spać razem codziennie.

–Rozważę tą opcję.– ziewnął. Podniósł się do siadu i przeciągnął.– Dobra chodź na dół.– zszedł z łóżka i powolnym krokiem skierował się do przedpokoju.

Poszedłem za nim, śmiejąc się pod nosem. Jednak kiedy weszliśmy do kuchni, zamurowało mnie.

–Jimin... Co tu się stało?– spytałem, nawet nie wiedząc, jak mam to określić. No bo w końcu co miałem powiedzieć, kiedy zobaczyłem, że kubki, w których wcześniej były kolorowe płyny, nagle zmieniły się w przeźroczyste?

–Alkohol wyparował i została sama woda. Jakbyś się zastanawiał, to jest to woda pitna. Smakuje jak woda.

–Próbowałeś?

–Kiedys tak.– zaśmiał się.– Jak nie wierzysz, to spróbuj.– podszedłem bliżej.

–W którym była moja krew?

–Myślisz, że ja pamiętam? Nie mam pojęcia. Ale spokojnie, sperma rozpuściła się w alkoholu, dlatego miała inny kolor, niż biały. Alkohol wyparował, więc nasienia też nie ma. Możesz być spokojny.– zaśmiał się.

–No dobra, raz się żyje.– wziąłem pierwszą lepszą szklankę z wodą i napiłem się małego łyka.– Ej no rzeczywiście nic nie czuć.

–No widzisz.– zaśmiał się i odebrał ode mnie naczynie. Włożył wszystko do zmywarki i wyciągnął czyste naczynia z szafki.– Umiesz się rozpłakać na zawołanie, co nie?

–No tak.

–To bym poprosił.

–Aż tak lubisz patrzeć na moje cierpienie?

–Nie idioto, potrzebne mi pięć twoich łez.– tak jak poprosił mnie blonyd, rozpłakałem się na tyle, na ile potrafiłem. Mniejszy wytarł kilka moich łez szkiełkiem, które położył w szkalej miseczce.– I tu się zaczyna problem. Ja nie umiem się tak po prostu rozpłakać.

–Nienawidzę cię.– powiedziałem, wycierając łzy.

–Co?

–Nienawidzę cię. Czego tu nie rozumiesz?– powtórzyłem.

–Jungkook, nie żartuj.– zaśmiał się, ale w jego oczach mogłem dostrzec łzy.

–Nie żartuję. Czego ty nie rozumiesz w tym prostym zdaniu? Nienawidzę cię i tyle. Mam ci to kurwa przeliterować?

–Myślałem, że...

–To źle myślałeś.– przerwałem mu. Blondyn spuścił głowę, a łzy zaczęły mu ściegać po policzkach.

Chwyciłem szybko za drugie szkiełko i wytarłem nim łzy blondyna, a następnie odłożyłem je do drugiej ze szklanych misek.

–Nie ma za co, kochanie.– powiedziałem, kiedy patrzył sie na mnie.– Od zawsze byłeś naiwny.– usmiechnąłem się do niego.– Naprawdę myślisz, że tak nagle bym cię znienawidził? Przecież wiesz, że cię kocham.

–Ostatni raz mi tak robisz.– powiedział zdenerwowany. Zajął się nalewaniem wódki oraz wody do misek ze łzami. Wziął sól kuchenną i zanim wsypał po szczypcie do obu misek, podszedłem do niego i przytuliłem od tyłu.

–Oj no przepraszam, skarbie. Nie chciałem ci mówić przykrych rzeczy, ale ze szczęścia nigdy nie płaczesz, więc nie miałem wyboru. Przepraszam, już tak nie będę. Kocham cię, wiesz? Przez cały czas.– mówiłem do niego, kiedy mieszał ze sobą wszystkie składniki. Jedna substancja zmieniła swój kolor z przeźroczystego na czerwoną, a druga na białą.

–Czyli nic się z tego nie dowiemy...– westchnął bezradnie. Obrócił głowę w moją stronę i pocałował mnie krótko.– Nie gniewam się już. Też cię kocham.– rzucił i odsunął się ode mnie w celu wyciągnięcia kolenych szklanek.

–Co tym razem?

–Ślina.– uśmiechnął się.– Daj buzi.– wzruszyłem ramionami i podszedłem do niego, zaraz całując w usta. Blondyn pogłębił pocałunek, dodając język. Kiedy odsunął się ode mnie, wypluł trochę śliny do jednej ze szklanek.– Teraz ty. Napluj do drugiej szklanki.– pocałował mnie ponownie, od razu dodając język. Kiedy się odsunął, wyplułem ślinę do szklanki, tak jak prosił.– Trzymaj kciuki, że z tego coś wyjdzie, bo moczu nie zamierzam robić.– powiedział, wsypując sól do obu szklanek.

–Trzymam kciuki.– powiedziałem, przytulając go od tyłu.

Kiedy blondyn dolał do szklanek wody z wódką, obie zmieniły kolor na fioletowy.

–Mamy to!– krzyknął zadowolony.– Kochanie, puść mnie na chwilę. Zaraz wracam.– powiedział uradowany i pobiegł na górę. Uśmiechnąłem się do siebie. Powiedział do mnie "kochanie". Po minucie wrócił z kolejną książką.

Zaczytał się w lekturze, nie zwracając nawet uwagi na to, że usiadłem na krześle i przyciągnąlem go na swoje kolana.

–No i nic. Nie mam pojęcia, dlaczego cały świat uległ wtedy zniszczeniu.– westchnął zrezygnowany i oparł się o mnie.– Zostajesz na noc?

–Już nagle mnie nie unikasz?– spytałem rozbawiony.

–Wiem, że i tak mnie znajdziesz.– zaśmiał się.

–Jiminie... Zostaniesz znów moim chłopakiem? Proszę cię...– powiedziałem błagalnie, całując go po szyi.

–A jak bardzo mnie kochasz?

–Mógłbym zginąć dla ciebie.

–Oczywiście.– zaśmiał się.– Dobrze, niech ci będzie. Zostanę twoim chłopakiem, Kookie.– uśmiechnął się i pocałował mnie czule w usta.

–Kocham cię.

–Ja ciebie też.– usmiechnął się i wtulił we mnie. Szkoda tylko, że nie wie, że oddałem już raz za niego życie...

🤍🖤🤍🖤🤍🖤🤍🖤🤍🖤

Hejjjka

Jakby- nie wiem, czy będziecie się cieszyć z tego powodu, ale powoli się zbliżamy do końca🤭

To nie jest długie opowiadanie😘

Ale za to teraz się będzie działo i wszystko zostanie wyjaśnione.
I jak już będą wszystkie rozdziały, to radziłabym przeczytać od początku, bo wtedy niektóre rzeczy nabiorą większego sensu.

A teraz dobranoc💖

"Black Swan" || Jikook ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz