Rozdział 5

1K 64 12
                                    

Moja świadomość szybko wróciła gdy poczułam, że uderzam plecami o coś twardego. Ból w moim lewym nadgarstku przez to nasilił się, a z moich ust wydało się ciche jęknięcie. Oprócz bólu miałam wrażenie, że coś mnie przygniata. Otworzyłam oczy by móc to sprawdzić i wystraszyłam się. Zobaczyłam, że siedzi na mnie Nathan.

To nie możliwe! Przecież on mi się przyśnił! Chyba muszę mieć  jakieś omamy! Masakra..., ale jakim cudem widzę i czuję, że siedzi na mnie!

Przetarłam swoje oczy kilkakrotnie, by odgonić od siebie resztki snu . Zamknęłam i otwarłam je ponownie, ale postać Nathana dalej górowała nade mną i przygniatała swoim ciężarem. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę! Zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło szybciej bić. Sama nie wiem czy to dlatego, że jest tak przystojnym chłopakiem, czy też może przez sytuację w jakiej się znaleźliśmy. Z wielkim strachem spojrzałam w oczy Nathana, w których dostrzegłam zmartwienie i przerażenie. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Dopiero po dłuższej chwili, kiedy Nathan zszedł ze mnie i ruszył w stronę drzwi otrząsnęłam się z chwilowego odrętwienia. Moje oczy podążyły za nim, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Odwaga jaką mam zawsze przy tym chłopaku dość szybko wyparowała. Uchylił lekko drzwi i gdy myślałam, że wyjdzie bez pożegnania, obrócił się i uśmiechnął nieśmiało. Usłyszałam ciche przepraszam, lecz nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ drzwi już zatrzadnęły się za chłopakiem.

W mojej głowie zaczęły kłębić się pytania. Kim on jest? Dlaczego na mnie siedział ? Co on w ogóle robi ze mną w tym miejscu ? No i chyba najważniejsze w tym momencie, to gdzie ja teraz jestem?!

Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i byłam zdezorientowana. Pokój w którym byłam, był kremowy. Żyrandol i zasłony przy oknach były białe. Naprzeciwko nowoczesnego, szpitalnego łóżka znajdował się duży telewizor. Po prawej stronie  była moja kroplówka i brązowa szafa, a zaraz obok kanapa przed którą stał mały stoliczek. Zaś po lewej stronie malutka brązowa szafeczka, na której stała lampka nocna.

Po szybkiej analizie pokoju z niepokojem spojrzałam na to w co jestem ubrana. Nie były to jeansy ani moja ulubiona granatowa bluzka jaką miałam na sobie ostatnio, lecz jakaś biała, koronkowa koszula z długim rękawem. Spostrzegłam, że na lewej ręce przy nadgarstku jest dość wyraźne pogrubienie, więc uniosłam rękaw do góry i ujrzałam biały bandaż oraz wenflon doprowadzający kroplówkę. Wspomnienie ostatniego popołudnia powróciło i dotarło do mnie, że wtedy przekroczyłam swoją granicę zapędzając się z żyletką o krok za daleko.

Trzymając mocno kroplówkę, powoli podeszłam do drzwi. Nawet kiedy wspierałam się na niej, moje osłabienie dawało o sobie znać, więc lekko chwiałam się na boki. Moja ciekawość znalezienia odpowiedzi na nurtujące mnie pytania wzięła górę, więc nacisnęłam klamkę. Myślałam, że to żarty, gdy ona ani drgnęła, więc spróbowałam kolejny raz, lecz ona dalej nie chciała ustąpić pod wpływem mojego nacisku. Z niepokojem rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojego telefonu, lecz go nie zlokalizowałam. Podeszłam do szafy i odnalazłam w niej moje ubrania oraz torebkę, ale dalej nie było śladu po telefonie. Następną rzeczą jaka przykuła moją uwagę był mały pilocik z kilkoma guziczkami. Leżał on na szafeczce koło mojego łóżka. Powoli ruszyłam w jego stronę i na nim usiadłam. Wzięłam do ręki pilot i nacisnęłam guziczki. Szybko okazało się, że służyłą one do regulacji mojego łóżka.

Czekałam dość długo aż ktoś zaszczyci mnie swoją obecnością, ale nikt nie pojawił się w moim pokoju. Po dłuższym namyśle pogodziłam się z myślą, że jestem w szpitalu, więc ułożyłam się w łóżku i okryłam szczelnie kołdrą. W tym momencie czułam się beztrosko, a to co dookoła mnie otaczało, przestało dla mnie istnieć. Nawet nie zorientowałam się kiedy zamknęłam powieki i odpłynęłam w krainę snów.

[Cięcie<ZAWIESZONE>]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz