Lily zmierzając do swoich przyjaciółek, tryskała energią jak nigdy dotąd. Próbowała nadaremnie opanować emocje i przyjąć na twarz naturalną minę. Niestety, szczęście przejęło nad nią władzę i z wielkim uśmiechem na twarzy podeszła do stołu gryfonów. Miała nadzieję, że chociaż włosy zakryją w jakiś sposób jej zarumienione policzki oraz niemałe zadowolenie. Była to raczej zgubna nadzieja, ponieważ radość można było od niej wyczuć na kilometr. Dziewczyna okrążyła stół i usiadła z drugiej strony, obok nabuzowanej Mary, odliczającej sekundy do wywiadu, jaki miała zamiar zaraz przeprowadzić ze swoją przyjaciółką.
- Czemu nic nie mówiłaś?! - spytała pretensjonalnie, kiedy tylko Evans ułożyła się na ławce.
- Witaj Mary. Ciebie również miło widzieć. - powiedziała, wywołując cichy chichot u Marlene. Macdonald spiorunowała blondynkę wzrokiem, której śmiech przerodził się w teatralny kaszel.
- Od jak dawna jesteście razem? - zadała najbardziej nurtujące ją pytanie.
- Mary, nie jesteśmy razem. - westchnęła zażenowana. Sięgnęła po misę z owsianką i nałożyła sobie trochę na talerz.
- Jak to nie? - zmarszczyła brwi. Zamilkła na chwilę, analizując słowa rudowłosej. - No cóż, na pewno będziecie, więc to zapewne kwestia kilku tygodni.
- Przestań tworzyć jakieś zmyślone historie. - odłożyła misę i wystawiła rękę po dzbanek z herbatą. Kiedy zamierzała chwycić z jego rączkę, Mary złapała ją za rękę, uniemożliwiając jej to. - Mogę się napić herbaty?
- Dopóki nie opowiesz nam o Dennisie, nie. - zarządziła gryfonka, gniewnie krzyżując ręce.
- Wiesz, że nie można kogoś zmusić do mówienia? - Marlene próbowała obronić przyjaciółkę, mimo zżerającej ją ciekawości. Lily sama nie mówiła jej za dużo, dlatego interesowała ją sytuacja z chłopakiem, lecz wiedziała też, że nie można na nią naciskać.
- Rzadko się tym przejmuje, jakbyś nie wiedziała. - zarzuciła włosy do tyłu, nie rezygnując ze swojej wojowniczej postawy.
- Cóż, nie będę ukrywać, że sama jestem ciekawa jak do tego doszło... - wtrąciła się Dorcas, powodując dumny uśmiech u Mary i pretensjonalne spojrzenie u Lily. -... ale też nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać. - dodała z zamiarem załagodzenia gniewu rudowłosej.
- Jeżeli wam powiem, dacie mi spokój? - zapytała, poddając się. Macdoland ochoczo kiwnęła głową. Evans westchnęła zrezygnowana. - No dobrze. Tylko macie nikomu nie mówić.
Dziewczyna nie była zbyt chętna do opowiadania im o jej relacji z puchonem. Uważała, że to dość osobista sprawa, o której nikt nie powinien wymagać od niej opowieści. Mimo wszystko, doszła do wniosku, że kiedy podzieli się z przyjaciółkami całą historią, to pomogą jej do tego odpowiednio podejść, a może nawet doradzą. Uznała to za dość duży plus, dlatego z lekkim stresem, zaczęła opowiadać. Starała się nie wchodzić w szczegóły i przytoczyć im sytuacje najogólniej jak się da.
Podczas gdy mówiła, przyglądała się reakcjom jej przyjaciółek. Dorcas z zadziwiającym spokojem wsłuchiwała się w jej słowa, kiwając głową co jakiś czas. Widać było, iż Meadowes starała się wysłuchać Evans. Reakcja Mary różniła się diametralnie. Wzdychała zdumiona na prawie każde słowo rudowłosej, co dość mocno ją dekoncentrowało. Bardzo wczuwała się w historię, którą wysłuchiwała. Zachowywała się trochę tak, jakby całość dotyczyła właśnie jej. Była to dość typowa, lekko przesadzona reakcja dla Mary, która zazwyczaj właśnie w ten sposób przeżywała jakąkolwiek usłyszaną historię. Marlene przez większość czasu po prostu wpatrywała się w Lily z opartym policzkiem o rękę i z co jakiś czas zmarszczonymi brwiami. W pewnych momentach Evans dostrzegła rozbawienie w jej oczach, które nie było spowodowane jej opowieścią, tylko zachowaniem Mary.
CZYTASZ
runaway kids // the marauders era
RandomHuncwoci byli dla Lily idealną definicją chaosu. Jeżeli miałaby wskazać kogoś, kto przypominałby jej totalny nieład oraz bałagan, wskazałaby właśnie tą specjalną czwórkę przyjaciół. Przed większość lat swojej nauki w Hogwarcie próbowała wyciszyć ich...