4. Mleko, kanapka i sowa.

52 6 3
                                    

- Żartujesz?!

Wtorkowy wieczór nie wyróżniał się niczym innym, niż reszta dni. W Wielkiej Sali kolacja zawsze była o tej samej porze. Uczniowie i nauczyciele zawsze siadali i zajadali się jedzeniem do syta. Później wracali do swoich pokoi wspólnych i szykowali się do snu oraz na następny dzień. Wszystko to było nieodmienną rutyną. Zawsze tak było i nikt ani nic nie miało zamiaru tego zmieniać. Jednak Remus nie czuł się tak, jak zawsze. No cóż, przynajmniej nie tak, jak zazwyczaj. Czuł się dokładnie tak, jak przed pełnią. Przygnębiony. Zmęczony. Pełen obaw. Comiesięczne przemiany były dla niego istną katorgą.

- No mówię ci, uciekał jak głupi! - gestykulował James, a Syriusz zawzięcie go słuchał.

- Żałuję, że tego nie widziałem. Szkoda, że Mcgonagall dała mi wtedy szlaban. - westchnął zawiedziony Black.

- Nie przejmuj się Łapa. Następnym razem złożysz Smarkerusowi wizytę osobiście. - Potter poklepał go po ramieniu, a Peter głośno zarechotał.

- Bardzo na to liczę. - uśmiechnął się wdzięcznie. Całą trójką wybuchnęli głośnym śmiechem.

Remus wyglądał jakby był w zupełnie innym wymiarze. Dłubał widelcem w ziemniakach, nie słuchając rozmowy swoich przyjaciół. Myślami był tylko przy najbliższej pełni.

- Jak myślisz, szantaż szamponem do włosów byłby dla niego największą karą? - zapytał James, nadziewając na widelec kawałek kurczaka.

- Myślę, że samo pokazanie mu czegoś tak prymitw... - zaczął Syriusz, jednak nie dokończył zdania, ponieważ przerwał mu Remus.

- W piątek jest pełnia. - chłopcy natychmiast zamilkli. Lupin spojrzał na nich smętnym wzrokiem.

Syriusz, James i Peter wymienili się spojrzeniami. Remus spuścił wzrok na talerz. Potter rozejrzał się dookoła. Na szczęście większość osób w ich pobliżu zjadła swoją kolację, więc mogli spokojnie o tym porozmawiać.

- Robimy wszystko zgodnie z planem, tak? - James nachylił się nad stołem.

- Chłopaki nie wiem czy chcę, żebyście znowu się narażali...

- Tak, tak. I tak dalej. Lunio powtarzasz to co miesiąc. Gdybyś jeszcze podał jakiś ciekawy powód to może bym chociaż wdawał się w dyskusję. - Syriusz poprawił swoje włosy beznamiętnie.

- Ale nigdy nie wiadomo, mogę być agresywniejszy albo może ktoś was zauw... - nie udało mu się dokończyć.

- Przerabiamy to co miesiąc. Ile razy mamy ci mówić, że i tak z tobą pójdziemy? Przyjaźnimy się. - Peter objął go ramieniem.

- Będziemy z tobą podczas pełni, przypilnujemy cię, trochę zabawimy się w Hogsmeade i szybko rozprawimy się z twoim futerkowym problemem. - uśmiechnął się James.

- Ale... - nadal próbował, mimo, iż wiedział, że jest na straconej pozycji.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie ważne co powiesz, to my i tak idziemy, czy tego chcesz czy nie? - spytał Syriusz z wielką powagą.

- Niech wam będzie. - powiedział tonem pełnym dezaprobaty.

- Świetnie. - Potter klasnął w dłonie i powrócił do swojej kolacji.

Był bardzo wdzięczny swoich przyjaciołom, że chcą go wspierać. To właśnie dla niego zostali animagami, aby być przy nim podczas pełni. Ogromnie to doceniał oraz cieszył się, że ich ma. Jednak ostatnią rzeczą jaką by chciał, to żeby coś im się stało. Nie wybaczyłby sobie, gdyby zrobił im krzywdę. Ale oni nie zwracają na to uwagi i upierają się przy swoim. Spojrzał na sufit, gdzie widniało wieczorne niebo z fazami księżyca. Cicho westchnął.

runaway kids // the marauders eraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz