Lily idąc wieczorem w kierunku pokoju Huncwotów, czuła się z lekka niepewnie. Nie za często odwiedzała męską część sypialnianą, a co dopiero dormitorium Huncwotów. Sam fakt, że musi porozmawiać z jednym z nich, tym bardziej ją mieszał i irytował. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby szła z wizytą do Remusa. Jest jej bliskim przyjacielem, więc spotkania z nim sprawiały jej tylko przyjemność. Niestety, zmierzała do najmniej jej przyjaznego członka tej paczki - do Pottera. Bardzo nie podobało jej się kontaktowanie z nim. Nie mogła jednak ciągle trzymać jego własności i musiała mu ją w końcu oddać. Dlatego szła z jego podręcznikiem od Transmutacji cała spięta i niepocieszona.
Kiedy dwa dni temu została chwilę po lekcjach i znalazła tą dziwną rozpiskę pełni, schowaną w jego podręczniku, nie mogła przestać myśleć o tej sytuacji. Ciągle zadawała sobie pytania czemu, po co i co z tego wyniknie. Próbowała za wszelką cenę zapewnić swoje myśli tym, że okularnik potrzebuje tego do szkoły. Przeszukała wszystkie jej podręczniki z nadzieją, że jest to wymagane w podstawie programowej. Prosiła nawet młodsze roczniki o swoje książki, aby mogła tylko zajrzeć do spisu treści. Bez skutecznie, ponieważ nic nie znalazła.
Rozważała każdą możliwą opcję. Może po prostu jest zainteresowany astronomią i lubi oglądać księżyc w pełni? Albo znalazł to gdzieś w bibliotece i schował do swojego podręcznika? Lecz jej podświadomość dobrze wiedziała, że jedyną i możliwą opcją jest to, że Potter najzwyczajniej coś kombinuje. W końcu to James, on zawsze ma dziwne pomysły.
Po pogodzeniu się z faktem, że chłopak coś planuje, postanowiła dowiedzieć się jakie ma zamiary za wszelką cenę. Od ostatnich dwóch dni obserwowała go dyskretnie przy wszystkich możliwych okazjach. Chciała w jego zachowaniu wyłapać coś podejrzanego. Z wielką przykrością, po dzisiejszej analizie, doszła do wniosku, że nie pokazuje on żadnych niepokojących sygnałów, oprócz irytowania jej. Szukała jeszcze w jego podręczniku jakichś informacji, ale gdy nic nie znalazła, upewniła się, że czas najwyższy zwrócić mu materiał do nauki i po prostu mieć na niego oko. Miała też cichą nadzieję, że kiedy odda mu książkę osobiście, to wychwyci jakieś dziwne zachowanie.
Gdy w końcu udało jej się znaleźć ich pokój, miała kolejny problem. Nie sądziła, że zapukanie do ich drzwi będzie takie trudne. Do tego odstraszały ją bardzo podejrzane dźwięki wybuchów i uderzeń, dochodzących zza drzwi.
- Okej Lily, zrób to szybko i po problemie. - powiedziała sama do siebie. Policzyła do trzech, wzięła głęboki oddech i zapukała dwa razy.
Na początku nie uzyskiwała żadnego odzewu. Pomyślała, że może nie ma ich w pokoju. Postanowiła zapukać jeszcze raz. Wtedy, udało jej się usłyszeć rozmowę, skrzypiącą podłogę, dziwne uderzenie i zbliżającą się osobę. Uznała to za czyjąś obecność, dlatego cierpliwie czekała aż ktoś otworzy jej drzwi.
Bardzo powoli drzwi się uchyliły. Zza nich wychylił się Remus, obdarzony podejrzliwym wzrokiem. Kiedy ją zauważył, znacznie się rozluźnił i wychylił się bardziej.
- Lily, hej. Co tu robisz? - uśmiechnął się zaskoczony jej obecnością.
- Cześć, mam sprawę. - uśmiechnęła się nerwowo. - Do Jamesa.
Remus otworzył szerzej oczy, jakby właśnie się przesłyszał.
- Poczekaj chwilę, zaraz go zawołam. - przymknął drzwi. Evans zdenerwowana tupała nogą. Patrzyła na sąsiednie drzwi, próbując zignorować dziwne dźwięki, głośniejsze przez niedomknięte drzwi. W końcu w progu pokazał się James.
- Evans? Czym zasłużyłem na twoją obecność? - uśmiechnął się szelmowsko, roztrzepując swoje włosy.
Uspokój się Lily, nie denerwuj się.
CZYTASZ
runaway kids // the marauders era
AléatoireHuncwoci byli dla Lily idealną definicją chaosu. Jeżeli miałaby wskazać kogoś, kto przypominałby jej totalny nieład oraz bałagan, wskazałaby właśnie tą specjalną czwórkę przyjaciół. Przed większość lat swojej nauki w Hogwarcie próbowała wyciszyć ich...