Hogwart przed godziną siódmą jest zazwyczaj bardzo spokojny. Większość uczniów wtedy śpi, mało kto pałęta się po korytarzach. Pokój wspólny również o dziwo zamienia się w oazę spokoju. Śniadanie zaczyna się o ósmej, dlatego najczęściej wszyscy wstają trzydzieści minut przed nim. Wolą pospać dłużej i być wypoczęci, niż wstawać wcześnie. Lily zwykle należała właśnie do tych osób. Zawsze starała wyrobić się ze wszystkimi swoimi obowiązkami za dnia, aby rano móc tylko wstać i pójść na śniadanie. Bywały jednak wyjątkowe sytuacje, w których wstała tą niecałą godzinę wcześniej. Dzisiejszym powodem do odbiegania od normy, była chęć napisania listu.
Od początku roku szkolnego nie wysłała żadnego listu do swojej rodziny. Zazwyczaj pisała do nich już w drugim tygodniu zajęć, dlatego było jej z tym źle, że w ogóle się do nich nie odzywała. Z tego powodu postanowiła wstać w poniedziałek wyjątkowo wcześniej, aby napisać i od razu wysłać dla nich list. Dziewczyny jeszcze o tej godzinie spały, dlatego mogła w spokoju i w ciszy się za to zabrać. Po kilkunastu minutach zbierania odpowiednich słów, udało jej się skończyć.
- Gotowe. - powiedziała sama do siebie dumnie. Odłożyła pióro i prześledziła tekst wzrokiem jeszcze raz.
Kochana Mamo!
Wybacz mi, że tak mało do was piszę, ale szósta klasa to nie są już przelewki. Mamy mnóstwo prac domowych, nauczyciele w ogóle nas nie oszczędzają. Liczyłam, że skoro mamy mniej zajęć to automatycznie nauki też, lecz niestety źle myślałam. Ale nie martw się, radzę sobie z nauką. Co prawda pomagam trochę Mary w opracowaniach, wiesz jakie ona ma podejście do szkoły. Uprzedzę twoje pytania o Marlene i Dorcas, one również świetnie sobie radzą. Niedługo mamy wypad do Hogsmeade. Takie miasteczko obok szkoły, opowiadałam ci wiele razy. Kupię wam coś ciekawego i przywiozę na święta. Przekaż tacie, że kupię dla niego jego ulubione czekoladowe żaby. Co u was słychać? Jak się czujecie? Czytałam, że panuje w mieście okropna grypa, wszyscy jesteście zdrowi? Mam nadzieję, że wszyscy się dobrze trzymacie. Pamiętam ostatnie przeziębienie taty, leżał dwa tygodnie w łóżku. Jak się czuje Petunia? Napisałabym do niej list, ale wiesz jakiej odpowiedzi mogę się spodziewać (żadnej). Ostatni list jaki do niej pisałam spaliła. (A szkoda, bo schowałam w nim dla niej wtedy fasolki wszystkich smaków). Musisz wszystko mi napisać, kiedy tylko dostaniesz ten list.
PS: Pamiętaj, aby dać sowie picie i jedzenie.
Buziaki, Lily!
Uśmiechnęła się po przeczytaniu całości i zatwierdziła jego treść. Spakowała go do koperty i po cichu wyszła z dormitorium tak, aby nie obudzić współlokatorek. Nucąc pod nosem, udała się do sowiarni. Przemierzając puste korytarze Hogwartu, przyglądała się ruchomym portretom, wiszącym na ścianach. Większość przedstawionych w nich czarodziejów jeszcze spała. Mimo, iż znała te obrazy na wylot, to nadal lubiła się nim przyglądać. Po kilku minutach doszła do zachodniej wieży i weszła schodami do pomieszczenia sowiarni.
O tej godzinie na szczycie wieży panował niemały harmider. Większość sów latała wtedy po całym wnętrzu i szykowała się na poranną pocztę. Część ptaków była jednak albo poza wieżą i latała po niebie lub w trakcie dostarczania listów ich właścicieli. Lily wyszukała wzrokiem swoją sowę i zawołała ją. Ta podleciała do niej i usiadła jej na ręce. Evans podeszła z nią do parapetu oraz posadziła ją na nim. Przywiązała jej do nóżki kopertę i zaczęła ją głaskać, a ona po chwili odleciała.
- Wysyłasz list do rodziny? - usłyszała za sobą czyjś głos. Wzdrygnęła się i odwróciła do tyłu. Zastała tam uśmiechniętego Dennisa, trzymającego list w ręku.
CZYTASZ
runaway kids // the marauders era
CasualeHuncwoci byli dla Lily idealną definicją chaosu. Jeżeli miałaby wskazać kogoś, kto przypominałby jej totalny nieład oraz bałagan, wskazałaby właśnie tą specjalną czwórkę przyjaciół. Przed większość lat swojej nauki w Hogwarcie próbowała wyciszyć ich...