2. Bezsilny

228 19 131
                                    

Kiedy Feng został złapany, najpierw musiał pójść ze strażnikami do pewnej osoby, mianowicie do mistrza sekty handlarskiej Yu, czyli Zhanga Hunga, którego okradł dzisiaj rano.

Feng ciągle był przybity zdradą swoich przyjaciół, więc spotkanie tego gościa nie robiło na nim żadnego wrażenia.

Na początku mistrz sekty lekko się zdziwił, że przyprowadzona osoba nie miała bandaża na głowie, ale szybko powiązał fakty. Poza tym, jego lewa strona twarzy była identyczna jak ta, którą widział dziś rano.

- Gdzie są moje pieniądze?! - spytał bez owijania w bawełnę, kiedy chłopak pojawił się w jego polu widzenia.

Strażnicy rzucili przestępcę ze spuszczoną głową na kolana przed Zhangiem.

Zapadła nerwowa cisza.

- Jeszcze raz się pytam. Gdzie są moje pieniądze?! - rzucił przez zęby.

Wtedy chłopak uniósł swoją głowę do góry, by spojrzeć na mężczyznę z pustym wyrazem twarzy. Był on tak dobijający, że gdyby nie to, że znajdował się tu jako zbrodniarz, to prawdopodobnie pomyślanoby, że doszło w jego życiu do wielkiej tragedii. Chociaż... Dla niego tak właśnie było.

- Nie wiem - odparł szorstko Feng.

Wyraz złości u pana Zhanga pogłębiał się. Zęby zgrzytały, brwi marszczyły się, zaś jego dłonie zacieśniały mocno w pięści.

- Nie graj głupiego. Przecież to ty mi je zabrałeś! Jak możesz nie wiedzieć, gdzie są?! - rzekł oburzony.

Złodziej przewrócił oczami, a potem zmrużył oczy.

- Zaraz po tym, jak ci je zabrałem, od razu przekazałem wszystko szefowi Gangu Qiangdao. Teraz tylko on wie, gdzie są - wydukał.

- A gdzie są teraz ci twoi towarzysze? - dopytał Zhang, patrząc na chłopaka z góry.

- Też nie wiem. Pewnie gdzieś bardzo daleko - wyrzucił z pogardą Feng. - Ale... Cieszę się, że już ich nie odzyskasz - dodał z kpiącym uśmieszkiem zadowolenia.

Kiedy Zhang to usłyszał, krew się w nim zagotowała. Nie mógł już dłużej wytrzymać. Kopnął z całej siły w brzuch chłopaka, aż on się przewrócił na bok.

- Weźcie tę szumowinę sprzed moich oczu! Zadbajcie, by boleśnie odpokutował za swoje czyny - wykrztusił wściekły, odchodząc.

Feng spędził noc w lokalnym więzieniu wśród innych kryminalistów, którzy patrzyli na niego niczym sępy na padlinę.

Mimo iż młodzieniec próbował zachować zimną krew, to w głębi serca bał się. Nie wiedział, co się z nim teraz stanie. Skoro posądzili go o morderstwo, równie dobrze jutro mógłby być już martwy.

Próbował już dalej o tym nie myśleć. Nie miało to zresztą większego sensu.

Podciągnął kolana pod brodę i w ten sposób próbował zasnąć.

Była to jednak bezsenna noc...

Razem ze wschodem słońca pewna część więźniów została wyprowadzona z lochów. Wśród nich znalazł się również Feng.

Do kajdanek każdej z osób przyczepiono łańcuch, przez co nikt nie mógł uciec.

Kiedy wyprowadzili ich już za miasto, przed nimi stała druga grupa związanych ze sobą podejrzanych ludzi i pilnujących ich strażników.

- Możemy ruszać - powiedział jeden z nich do prawdopodobnie swojego dowódcy.

Ten dowódca i jego podwładni jechali na koniach ogradzający więźniów z każdej strony, zaś oni i Feng szli na pieszo.

Wybrany Przez Ślepca『BL』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz