12. Jedyna nadzieja

110 8 124
                                    

Po twarzy Liu zaczął powiewać chłodny wiatr...

Wspomnienie o tym, jak bardzo dał się upokorzyć, sprawiła, że szybko powrócił do jasności umysłu.

Jak mogłem nie zauważyć tej trucizny?!!! - krzyczał na siebie w duchu z wyrzutem.

Chciał od razu zerwać się, aby zemścić się za tą zniewagę na Ruo. Coś go jednak powstrzymało.

Kultywator był uwięziony. Jego nadgarstki zostały przypięte sztywno do ściany stalowymi kajdanami. Tak samo z jego kostkami. Jego stopy znajdowały się 3 cùny* nad ziemią.

*[cùn - chiński „cal" (⅓ decymetra)]

Twarz Liu Yanshena powoli ciemniała. Gdyby ktoś próbował opisać jego mimikę, powiedziałby, że jest ona delikatna i spokojna, jednak nerwy wojownika były tak zszargane, że równie dobrze mógłby nawet w tej chwili zabić Ruo.

Zdolność do ukrywania swoich emocji weszła mu w krew, zwłaszcza gdy był na terenie wroga... Jedynie przy Fengu trzymanie ich na wodzy było nieco trudniejsze...

Liu napiął wszystkie mięśnie i spróbował jeszcze raz uwolnić się z uwięzi. Bez skutku. Coś było nie tak. Gdzie się podziała jego siła? Czy to także efekt tej trucizny?

Po pierwsze, czuł się osłabiony, a po drugie... Nie czuł swoich mocy... Ani nawet energii qi. Przez to nie mógł wyczuć aur innych ludzi, co sprawiało, że był jak prawdziwy ślepiec. Jego zmysły były również stępione. Miał lekkie zawroty głowy. Jego ciało było całe poobijane, a największy ból czuł na brzuchu. Prawdopodobnie złamał też kilka żeber.

Cała ta sytuacja go niepokoiła. Pierwszy raz od bardzo dawna nie wiedział, co robić. Nie wiedział nawet gdzie jest! Czuł się tak sfrustrowany!

Wtedy usłyszał łagodny szmer...

Zmarszczył brwi i znowu napiął mięśnie, jakby przygotowywał się do potencjalnej walki.

Szmer stawał się głośniejszy, lecz wciąż ledwo słyszalny. Wtedy ktoś zaczął szperać przy zamkniętym oknie, które chwilę potem się otworzyło. Do środka zawitał chłody powiew świeżego powietrza, a razem z nim człowiek...

Liu nie miał pojęcia, kto to mógł być... Chciał wytężyć słuch, ale to sprawiało, że słyszał głuche brzęczenie w uchu. Domyślał się jedynie, że do jego „więzienia" zawitał... szpieg...

Tajemnicza osoba stała centralnie przed Liu. Po chwili odezwała się szeptem:

- Daozhang... - rzuciła z żalem w głosie.

Yanshen od razu rozpoznał ten głos. To był...

- Ke Wenan! Czy to ty? - zapytał cicho zdumiony, próbując się upewnić.

Nie okazywał tego, ale niezmiernie się cieszył, że były szef drużyny szpiegów, którego poznał przy ostatniej wizycie w Zhongwei, przyjdzie, tak jak obiecał. Czekał cały ten czas!

- Tak, to ja - odparł, po czym zabrał się za wyrwanie Liu z kajdan. - Wybacz mi, daozhang, za me opóźnienie. Gdybym przyszedł wcześniej, mógłbym cię ostrzec, zanim w ogóle doszłoby do tej walki - dodał zmartwiony.

- Widziałeś wszytko? - spytał, zachowując chłód w głosie.

- Widziałem - odpowiedział szybko, nie odstawając od otwierania kajdan.

- Ciekawe. Nie zauważyłem cię... Jak długo byłem nieprzytomny?

- Kilka godzin. Przez ten cały czas próbowałem się jakoś tu dostać, ale Ruo ma na ciebie oko i straże bardzo starają się, by nikogo nie przeoczyć.

Wybrany Przez Ślepca『BL』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz