Sylvia
Szłam w stronę lochów. Muszę z nim porozmawiać.
Jako Prefekt Ravenclaw wcześniej odprowadziłam nowych uczniów do naszego pokoju wspólnego ogólnie wytłumaczyłam zasady i szybko wyszłam.
Niech mi ktoś lepiej wytłumaczy co to miało być za przedstawienie na kolacji. Muszę porozmawiać z Snape'em. On musi coś wiedzieć, bo nie wieżę żeby dyrektor bez żadnego słowa pozwolił JEGO synowi chodzić do tej szkoły.
Szłam zdenerwowana. Nawet nie zauważyłam kiedy na kogoś wpadłam.
- Sylvia?
Spojrzałam na dziewczynę. Odetchnęłam z ulgą. Była to Charlotte Callen. Czarnoskóra piękan dziewczyna. Moja przyjaciółka z domu węża.
- Charlotte - powiedziałam w szoku - co ty tu robisz?
- Chodzę do szkoły? - dziewczyna się zaśmiała, a ja przewróciłam oczami.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Ta, musiałam się przewietrzyć, a tak przy okazji Zabini kazał mi cię zaprosić na imprezę w sobotę.
- Spoko - powiedziałam, lecz po chwili zorientowałam się o czym my rozmawiamy - czekaj, Zabini chce robić imprezę, czy on jest nie normalny? Zapomniał kogo mamy pod dachem?
- Chodzi ci o Riddle'a? Jest nie szkodliwy, zabrano mu różdżkę, może się uczyć zaklęć ale nie może ich wykonywać, a co więcej Minister Magii nadał mu runę przez co będą wiedzieć czy używa magii. Puki co jest nieszkodliwy.
- A co jeśli będzie chciał zrobić jakiś eliksir lub co gorsza zaatakuje nas nożem?
- Kobieto ty zbyt bardzo przeżywasz nic nam nie będzie, co wieczór ma przegląd pokoju, pilnują go na każdym kroku, wyluzuj.
- Łatwo ci mówić. Jest Snape w gabinecie?
- Nie ma go, ma aktualnie sporo roboty i siedzi u dyrektora.
To zrozumiałe że teraz będzie miał dużo do roboty. Cholera jasna, a zapowiadał się spokojny rok.
- To jak wpadniesz w sobotę? Musze wiedzieć co powiedzieć Zabiniemu, choć nie będzie zadowolony jak odmówisz.
- Niech będzie - powiedziałam z głębokim westchnięciem. Lubiłam imprezy w domu węża, może faktycznie nie ma się czego bać.
- Dziewczyno nie masz się czego obawiać, a trzeba opić rozpoczęcie roku szkolnego a gdzie indziej to zrobisz jak nie u nas?
Dziewczyna się zaśmiała, a ja razem z nią. Może i mnie trochę uspokoiła ale nadal mam dziwne przeczucie że coś się wydarzy złego, ale jeszcze nie teraz.
Następnego dnia rozpoczęła się nauka. Ja rozumiem że jestem na szóstym roku, ale żeby od początku roku już nas straszyć owutemami które mamy w piątej klasie. Okazuje się że te egzaminy są jeszcze bardziej trudniejsze niż SUMy które mieliśmy w zeszłym roku.
Właśnie już drugą lekcję siedziałam na Historii Magii. Jeden z najnudniejszych przedmiotów, a mówię to ja krukonka. Mieliśmy z puchonami. Uwielbiam ich zawsze potrafią poprawić humor. Dlatego lekcja nie była tak bardzo nudna.
- Idziemy na lunch? - spytała mnie Luna.
- Oczywiście, głodna się zrobiłam - dziewczyna się zaśmiała.
Po lekcji tak jak mówiłyśmy poszłyśmy do Wielkiej Sali gdzie był podawany lunch. Chwyciłam za kanapki i zaczęłam jeść. Luna nałożyła sobie naleśnika. Zajadałyśmy w spokoju, no prawie. Przed nami pojawił się Blaise Zabini razem z Draco Malfoy'em. Przewróciłam oczami i spojrzałam na nich oczekująco.
CZYTASZ
Krukonka w objęciach ślizgona {Mattheo Riddle}
Fanfic"Od małego byliście sobie przeznaczeni. Nie ważne co się będzie działo, będziecie się nawzajem przyciągać. Nie będziecie mogli przestać o sobie myśleć. Każdy dotyk, każde słowo, każde spojrzenie będzie dla was jak trucizna." UWAGA!! Opowiadanie zawi...