Chapter IX

772 17 2
                                    

Sylvia

Nie wiedziałam co mam czuć. Patrzyłam w jego oczy. Podczas tego jak opowiadał nie zdołałam mu przerwać. Wypiłam dwie szklanki whisky a nadal czułam że to za mało alkoholu. Dlaczego akurat mi musiało się przytrafić taka przeszłość? 

- Powiedz coś - przerwał naszą ciszę - Sylvia? 

Wstałam z krzesła i zaczęłam przechadzać się po pokoju. Czułam jakby brakło mi powietrza. Ręce mi drżały, a na plecach czułam zimny pot. Otarłam łzy wierzchem swetra i ponownie spojrzałam na niego. 

- A co niby mam powiedzieć? 

Wyprostował się w swoim fotelu, ale nie wstał. Przetarł ręką twarz. Widać było że jest od tego zmęczony. 

- Zrobisz jak będziesz chciała - powiedział łagodnie - jednak musisz wiedzieć że mój ojciec chcę cię dopaść, wie jaką masz w sobie moc więc nie spocznie do puki nie będziesz po jego stronie. 

Westchnęłam głęboko i opadłam na jego łóżko. Zakryłam oczy rękami. Starałam się nie płakać, nie przy nim. 

- Nie będę się do ciebie zbliżać jeśli tego nie chcesz. 

- Ty nic nie rozumiesz - powiedziałam i podniosłam na niego wzrok - już jest za późno. 

- Wcale że nie. 

- Jest za późno - nabrałam odpowiednią ilość powietrza i na jednym wdechu powiedziałam coś co ciążyło mi na sumieniu już dłuższy czas - jest za późno bo ja już coś do ciebie czuję. Nie mogę przestać o tobie myśleć. O twoim dotyku, o twoim spojrzeniu. Po prostu nie mogę przestać myśleć o twoich pocałunkach. Choć wiem że coś mogłoby z tego być, prawda jest taka że nigdy to nie będzie prawdziwe już zawsze będziemy trwać w klątwie i nigdy nie będziemy się kochać prawdziwą miłością taką jaką chciałabym ci dać. 

Dopiero po chwili zrozumiałam co takiego powiedziałam i do tego na głos. Czy byłabym w stanie go pokochać. Tak. Ale kiedy wiem że to jest klątwa to wiem że nigdy nie będzie to prawdziwe. I dlatego to bolało najbardziej. 

Spojrzałam na niego. Siedział i patrzył na mnie swoim wielkimi czarnymi oczami. Powoli wstał z fotela aby podejść do łóżka na którym siedziałam. Ogarnął delikatnie włosy z mojej twarzy i założył je za ucho. Zatrzymał palce na moim podbródku i siłą nakazał mi wstać. Mierzyłam go swoim spojrzeniem nie wiedząc jaki będzie jego następny ruch. 

- A więc jebać tą klątwę. 

Nie wiedziałam kiedy popchnął mnie na łóżko i zawisł nad mną. Wpił się w moje usta. Był dominujący i bardzo agresywny. Nie mógł nacieszyć się smakiem moich usta, ja tak samo, szybko obrałam jego tępo i wcale mi ono nie przeszkadzało. Przeciwnie jeszcze bardziej sprawiało że chciałam go bardziej, mocniej. 

Po chwili sprawiłam że to on leżał na plecach a ja siedziałam na nim okrakiem. Odkleiłam się od niego i powoli zaczęłam odpinać jego koszulę. On nie protestował, patrzyła w mnie jak w obrazek. Podniósł się do siadu i ściągnął z siebie górną część garderoby. Mogłam dokładnie zobaczyć jego umięśnioną klatkę piersiową pełną blizn. Dotknęłam jednej z nich na co on odwrócił głowę. Później mój wzrok powędrował na twarde ramiona, później na ręce na których idealnie wyznaczały się żyły. 

Mój wzrok padł na tatuaż. Znak śmierciożerców. Zauważył to że się w niego wpatrywałam. Spojrzał w dół. Nie chciał patrzeć mi w oczy. Wstydził się tego kim jest. Przynajmniej tak mi się wydawało. 

Bez słowa po prostu go objęłam, przyciągnęłam jego głowę do mojej piersi i trzymałą w uścisku. Poczułam jak on sam obejmuje moje ciało i przyciąga mnie do siebie. 

Krukonka w objęciach ślizgona {Mattheo Riddle}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz