Miłość nie jedno ma imię
Przeskoczyli przez portal i znaleźli się na ciemnej polanie którą Eva od razu rozpoznała. Znów byli tutaj na pięknej polanie z niebieską trawą która rozciągała się nad rzeką, a na niebie świeciło milion jasnych gwiazd. Rick usiadł na niej gdyby nigdy nic i mocno odetchnął.
- Dziękuje, proszę, nie ma za co? - powiedziała drocząc się z mężczyzną któremu jakby po raz pierwszy nie było do śmiechu
- Ta ta dziękuje za no nie wiem w sumie za co bo to ja tam zostałem poniżony - powiedział wrednie i Ev już wiedziała co się święci
- Już nie bądź taki jezu - usiadła obok - była całkiem niezła zabawa i w końcu przydał się mój urok osobisty. Widzisz mówiłam, że się przydaje więc tak jakby wygrałam zakład, prawda? - popchnęła go lekko w bok
- Nic nie wygrałaś bo ruchanie się z randomowymi wrogami to wcale nie urok osobisty - burknął nawet nie patrząc w jej stronę
- Aaaaaa no trzeba było tak od razu. Przynajmniej już wiem o co ci chodzi - zaśmiała się pod nosem - Nie podoba ci się, że na potrzeby misji uratowania ci dupy i wyłącznie tego właśnie, całowałam się z pół kobietą pół cyborgiem
- Ja nie powiedziałem, że mi się to nie podoba. Po prostu mogłabyś się następnym razem skupić, a nie lizać z najbardziej nienawistną istotą jaka chodzi po tym świecie - powiedział pełen pretensji tym razem patrząc jej w oczy
- Rick przecież to nie z tobą się całowałam - powiedziała złośliwie nie mogąc powstrzymać śmiechu
- Zobaczymy jak się będziesz śmiała kiedy twoja wspaniała kochanka wieczoru przyjdzie tu po ciebie i postanowi się zemścić - wstał i poszedł w stronę świecącej rzeki na co Ev podążyła za nim
- Nie wkurzaj się na mnie jezu - położyła mu rękę na ramieniu obracając go w swoją stronę - wcale nie chciałam jej chędożyć ani nawet dotykać ale postanowiłam wykorzystać to, że ewidentnie na mnie leciała żeby uratować ci dupę tak? Serio przysięgam, że nie czerpałam z tego przyjemności więc już przestań się foszyć - spojrzała na niego błagalnie
- Jezu wierzę ci wyluzuj - powiedział klepiąc ją po ramieniu - po prostu nie sądziłem, że lubisz kobiety cyborgi
- Właściwie to lubię wszystkie istoty które nie są sukami dla moich przyjaciół więc Tammy zdecydowanie odpada - uśmiechnęła się
- Ach tak? To dla którego twojego "przyjaciela" była taką sukom bo nie nadążam - mówił jakby próbował to z niej na siłę wydusić
- Dla ciebie...no chyba, że to wszystko nie czyni mnie twoją przyjaciółką ale w tym gównie jesteśmy razem - powiedziała ale uśmiech lekko zszedł z jej twarzy
- Razem? To ty w nim jesteś i nie to "wszystko" nie czyni cię moją przyjaciółką - jego mina mówiła wszystko to czego nie miał na myśli
- Okej sorry myślałam, że moje zapierdalanie po każdą pierdołę, wyciąganie cię z dziwnych dołów i ratowanie twojej starej dupy czyni mnie czymś więcej niż tylko znajomą ale wychodzi na to, że się przeliczyłam bo ledwo się znamy - powiedziała nawet nie wkurzona czy smutna wydawało się, że już dawno była z tym pogodzona.
- Przynajmniej mamy jasność - odparł bezwzględnie i poszedł w głąb czarnego strasznego lasu który znał jak własną kieszeń
Eva usiadła na trawie, a wiatr zawiał jakby jej smutkiem. Nie zamierzała go wołać czy pokazywać, że potrzebuje jego pomocy. Po prostu usiadła na ziemi i patrzyła jak niebieska trawa kołyszę się pod wpływem podmuchów wiatru. Rick poszedł przed siebie wiedząc, że zmierza do baru na bezdrożach. Ev tylko spojrzała w telefon na którym migała czerwona lampka na siatce współrzędnych. To była lokalizacja Ricka i wyglądało na to, że jej pluskwa działała znakomicie.
CZYTASZ
Rick i Morty: Piąte koło u wozu
FanfictionJej nudne życie pełne rutyny wypełniała kawa i brak snu. Pewnej zwyczajnej nocy nadzwyczajna siła odwiedziła jej ogródek. Okrągły zielony portal mienił się na samym środku zapraszając ją do środka. Powoli przełożyła jedną rękę przez dziwną materię a...